Meewa Profile picture
"Patrz szeroko. I nawet kiedy wydaje ci się, że patrzysz szeroko – ciągle patrz jeszcze szerzej."

Nov 29, 2021, 25 tweets

"Najlepsi nasi ludzie, najlepsi Polacy zginęli w Powstaniu Warszawskim. Po wojnie ich zabrakło, a ich miejsce zajęły szumowiny, karierowicze."

27 XI 1924 urodziła się Anna Branicka-Wolska, córka ostatniego właściciela pałacu w Wilanowie, żołnierz AK ps. "Późna", Sybiraczka 👇

Anna Helena urodziła się w pałacu w Wilanowie. Jej rodzicami byli hrabia Adam Branicki (ostatni męski przedstawiciel rodu) oraz hrabina Maria Beata z Potockich. Anna miała dwie siostry-starszą Marię oraz młodszą Beatę (Atkę). Dzieciństwo spędziła jednak nie w Wilanowie, a na

Grodzieńszczyźnie w majątku Roś. Pomimo różnic w charakterze,małe hrabianki były ze sobą bardzo zżyte. Wychowywano je konsekwentnie,w poczuciu misji rodowej i narodowej:"[...]kiedyś w muzeum ojciec chował coś przy nas do szafy, w której przechowywano zabawki dzieci królewskich.

Naszym zachwyconym oczom ukazały się wtedy prawdziwe skarby: srebrne konie z wysadzaną kamieniami miniaturową karetą,jakaś misternie robiona kołyseczka…Ręce same się wyciągały do tych cudeniek. Ojciec jednak karcąco trzepnął mnie po dłoni. "Ale ja chciałam tylko dotknąć,przecież

to jest nasze…”,tłumaczyłam się. Na te słowa ojciec zdenerwował się nie na żarty. „Jak to nasze?! –krzyknął. –Co ty mówisz? To należy do społeczeństwa polskiego. My jesteśmy tylko opiekunami tego wszystkiego”. Wtedy jedyny raz w życiu mnie uderzył,choć był tak łagodnym

człowiekiem." Wybuch wojny zastał Annę i jej rodzinę w Wilanowie, gdzie hrabina w Białej Sali zorganizowała szpital polowy. Anna i jej siostry z panienek czekających na swój pierwszy bal, stały się sanitariuszkami opatrującymi rannych i wynoszącymi miednice pełne krwi. Anna

szczególnie zapamiętała konającą matkę z córeczką,których nie dało się uratować – Niemcy wrzucili granat do piwnicy, w której ukrywali się cywile. "Pierwszy Niemiec, którego zobaczyłam,miał granat w dłoni i wściekłość na twarzy.[...]Naszym losem zawładnęli ludzie,którzy w każdej

chwili za jakąś błahostkę albo po prostu dla kaprysu mogli wydać na nas wyrok śmierci." 17 IX 1939 na Polskę uderzyła Armia Czerwona-Braniccy utracili więc także Roś. Pozostał im tylko Wilanów,ale i ten był pod ścisłym zarządem Niemców. W rękach Branickich pozostała jedynie część

pałacu,która w czasie okupacji stała się swoistą "przechowalnią" dla wysiedleńców z ziem wcielonych do Rzeszy, dla rodziny wyrzuconej ze swoich dóbr przez okupanta,ale także dla ukrywających się członków AK, Żydów, a nawet francuskiego oficera,Bernarda de Roquefeuil, zbiegłego z

obozu jenieckiego. Anna i jej siostry szybko wstąpiły do AK. Ich rodzice nie tylko ich nie powstrzymywali, ale wręcz uważali to za obowiązek. Ojciec Anny uchodził za osobę nie utrzymującą żadnych kontaktów z władzami okupacyjnymi,aktywnie sprzeciwiał się niemieckiemu rabunkowi

pałacu i regularnie łożył na podziemie. Dwukrotnie też przebywał na Pawiaku: "Już po wyjściu z więzienia przydarzył mu się bowiem następujący wypadek: idąc po zatłoczonej ulicy w Warszawie,uświadomił sobie w w którymś momencie,że został okradziony – jakiś kieszonkowiec zabrał mu

złoty zegarek z dewizką. Ojcu zrobiło się przykro,bo była to cenna rodzinna pamiątka,ale po paru krokach dogonił go jakiś mężczyzna – jak się okazało,złodziej. „Panie hrabio,ja bardzo przepraszam! – wykrzyknął, oddając mu zegarek. - Ja pana nie poznałem! Przecież myśmy w jednej

celi siedzieli!". W konspirację w Wilanowie ogromnie zaangażowana była też pracownica zarządu pałacowego Ilse Glinicka (pół Estonka,pół Austriaczka). Dziewczęta zostały łączniczkami, kolportowały podziemną prasę, zajmowały się opieką nad rannymi polskimi żołnierzami w Szpitalu

Ujazdowskim. Swoje pierwsze, bojowe zadanie Anna zapamiętała na całe życie, bowiem dostała rozkaz uczestniczenia w egzekucji okolicznego szpicla: "Straszne przeżycie: idziemy,rozmawiamy,a ja cały czas myślę, że prowadzę człowieka na śmierć." Długo nie potrafiła poradzić sobie ze

świadomością,że przyczyniła się do zabójstwa człowieka. We wrześniu 1943 miała miejsce słynna "Akcja Wilanów",w której wzięli udział również "rezydenci" pałacu. Po akcji,ranną Wandę Głuchowską, własnym powozem wywiozła z pałacu hrabina Branicka. Nie było to łatwe zadanie,bo

rozszalali Niemcy nie bez przyczyny podejrzewali Branickich o konspirację. Hrabina miała jednak niezawodny sposób: w perfekcyjnej niemczyźnie strofowała Niemców,grożąc im swoimi koneksjami. W ten trudny okupacyjny czas zawitała również do Wilanowa miłość. Nazywał się Janusz

Radomyski i cudem został uratowany z więzienia na Zamku Lubelskim (był synem burmistrza Krasnegostawu,zamordowanego na przez Niemców). "No i ja tak się tym przejęłam,tak się zaczęłam zajmować tym naszym gościem,że się w nim zakochałam,a on we mnie." 1 VIII 1944 wybuchło Powstanie

do którego przygotowywał się także Wilanów. Jednak Niemcy bardzo szybko spacyfikowali okolicę,mordując w pałacowym parku grupę powstańców,a hrabinę i dwie jej córki biorąc jako zakładniczki. Adam Branicki i jego najmłodsza córka Atka przeżyli Powstanie na Smolnej. 3 IX Atka

poślubiła żołnierza AK, Powstańca, Leszka Rybińskiego. Po Powstaniu Braniccy zostali wygnani z pałacu,a sam Wilanów zdewastowany i ograbiony przez Niemców. Trafili do Nieborowa, majątku księcia Janusza Radziwiłła, skąd 21 I 1945, NKWD wywiozło ich w głąb "sowieckiego raju".

"Już wtedy,w drodze,zaczęły się pierwsze przesłuchania i szykany. Co może być zaskakujące,największym problemem podczas naszej tułaczki było załatwianie się. Prosiliśmy bolszewików,żeby zatrzymali ciężarówkę. A oni na to:–Dobrze,ale dawajcie wszyscy razem. Tłumaczyliśmy im,że my

wszyscy razem tego nie robimy. ​Patrzyli na nas jak na przybyszów z innej planety. To byli jacyś na wpół dzicy ludzie." W Krasnogorsku,przebywali aż do jesieni 1947. Anna stała się tam mistrzynią w... piłowaniu drzewa. 12 X 1947 dotarli do Warszawy. Jeszcze na dworcu aresztowało

ich UB. Adam Branicki powiedział wtedy: "Podczas tej wojny siedziałem dwa razy na Pawiaku, potem po Powstaniu w więzieniach w Otwocku,Kutnie,Brześciu i Moskwie. Trzy lata spędziłem w obozie. Ale wtedy więzili mnie Niemcy i Rosjanie. To było zrozumiałe. Byli to nasi wrogowie. Nie

zasłużyłem jednak na to,żeby siedzieć w polskim więzieniu…" Zmarł 2 grudnia 1947 w szpitalu w Otwocku,a wdowie i córkom "Polska Ludowa" zakazała pojawiać się w pobliżu pałacu. Los zadał Annie jeszcze jeden cios-jej ukochany Janusz,o którym marzyła codziennie przez trzy lata

niewoli,po Powstaniu pozostał na Zachodzie,ożenił się i był już wtedy ojcem. Pomimo szalejącego komunizmu,wrogości społecznej i biedy,Anna skończyła studia socjologiczne. W 1954 poślubiła Tadeusza Wolskiego,z którym miała dwóch synów. Uważała,że pomimo cierpień,miała szczęśliwe

i tak też zatytułowała swoje wspomnienia.

"Tak więc myli się ktoś, kto myśli, że skoro byłam hrabianką z Wilanowa, to pewnie dużo balowałam. Nasza młodość była trudna, choć z drugiej strony szalenie ciekawa – może aż za bardzo. Ale bal moje pokolenie ominął."

#Wilanów
#IIWŚ

Share this Scrolly Tale with your friends.

A Scrolly Tale is a new way to read Twitter threads with a more visually immersive experience.
Discover more beautiful Scrolly Tales like this.

Keep scrolling