Sarmatyzm to zagadkowy fenomen symboliki i prawdziwie interesujący misz-masz. Polska moda zaskakuje swoim nietuzinkowym podejściem do azjatycko–słowiańskich szablonów. Fascynacja Persją, Turcją, Węgrami, a nawet Chinami, mimo uprzedzeń, uformowała bogatą, ciekawą kulturę.
Kultura sarmacka to niewyczerpalny temat. Zapraszam jednak do nitki z informacjami o tej specyficznej grupie, które uważam za intrygujące, nieznane, a nawet zabawne. Poruszam w niej głównie tematy modowe, obyczajowe, międzykulturowe. Nitka w ciągłym updatcie, źródła będą na dole.
• Niby–orient czyli jak ubierała się polska szlachta?
"Kontusz, żupan, pas, spodnie i buty, czapka, to było całym ubiorem publicznym Polaka szlachcica i mieszczanina. Szlachcic przypasywał kontusz pasem."
Zarys. Ale co więcej?
Każdy zna najbardziej spopuloryzowany strój polskiego szlachcica. Był jednak bardziej zróżnicowany niż się wydaje i ukrywał w sobie zdecydownie więcej. Szlachcice bowiem uwielbiali modowo-historyczny symbolizm i lokalny folklor. Rozwinę niektóre z części ubioru.
• Z miłości do detali – o pasu kontuszowym słów kilka.
Najważniejszym dodatkiem polskiego stroju był pas kontuszowy. Na początku był zamawiany z Persji w mniej spersonalizowanej wersji, z czasem zyskiwał większą popularność w Rzeczpospolitej i zaczęto otwierać lokalne zakłady
Pasy były wielorakie i z niezliczonymi wzorami. Można powiedzieć, że co szlachcic to pas. Dzieliły się na te z gotowymi wzorami i na te personalizowane. Robiono specjalne rysunki. Miały bardzo symboliczny, często symetryczny, stały układ. Mogły mieć długość aż 5 metrów.
Długość, szerokość, materiał, wzór, a nawet kolorystyka i to jak szlachcic nosił swój pas była ważnym elementem statusu społecznego posiadacza i tego w jaki sposób był spostrzegany. Pasy były wyrabiane niemal w każdym kolorze. Zamawiano wzory zachodnie, wschodnie i lokalne.
Pasy bardziej wartościowe trzymano w gablotach jako forma atrakcji i posagu. Magnaci “pasy mają złote lub srebrne perłami nasadzane”. Wieszano również drogo zdobione kutasy i wszelkie kosztowności na końcach pasów. Wyrobów perłowych było wszędzie pełno, ale o tym później.
"Najstarszą dużą i znaczącą manufakturą, której wyroby nabrały znaczenia symbolicznego i stały się niemal synonimem pasa kontuszowego, była persjarnia założona w Słucku, w 1757 r.” Niektóre persjarnie produkujące tradycyjne persko-polskie po dziś dzień.
Moda kontuszowa była nawet widoczna w modzie liturgicznej. Najpopularniejszą tematyką wyszywanki było piękno natury i orientalizm. Dwustronność pasów też miało znaczenie; szczegółowe na święta, czerwone na wojnę, jasne - pokój. Były też odmiany żałobne. Dbano o ich schludność.
• Bezpieczni tylko w kościele; moda na karabelę.
Niemal każdy szlachcic nosił przy sobie broń białą. Na przestrzeni lat karabela przyjmowała różne formy i wielkości. Najbogatsi nosili broń z kości słoniowej, złota, srebra i skóry. Błyszczały od kamieni szlachetnych.
Tańsze rękojeści miały "węgorzową skórkę". Najważniejsze był jednak żelazo. Bardziej eleganccy panowie chodzili z szablą turecką, pasującą do stylu orientalnego długą jej, krzywą odmianą. Broń miała wiele zdobień, herbów, religijnych symboli, portretów, a nawet figur zwierząt.
Broń często była dziedziczona i symboliczna. W szlacheckich chatach wisiała na ścianie w reprezentatywnym miejscu. Popularne były również miecze proste, tak zwane hiszpanki i polskie “staszówki”. Były lżejsze i dostosowane do “nagłych ataków.” Publicznych co prawda.
Posiadanie przy sobie broni wywoływało w różnych miejscach wiele kontrowersji. Bardziej nieokrzesani szlachcice wydobywali ją bez zastanowienia i wszczynali bezmyślne bójki, które często kończyły się ciężkimi ranami uczestnika bójki, a nawet śmiercią.
Z tej przyczyny, podczas bardziej burzliwych sejmików, nie można było wnosić broni. W katedrze gnieźnieńskiej “wisi u wielkich drzwi tablica, ostrzegająca o klątwie na takowych, którzy by się do tamtego domu bożego z takim instrumentem prawdziwie zbójeckim wchodzić ważyli.”
Wiadomo wtedy było, że jak szlachcic był bez broni, to albo wracał z sejmiku albo mszy. Broń miała również nieodłączne zawieszenie, w formie paska albo sznurów. Na początku noszono broń tak by rękojeść była na wysokości pasa.
Z czasem jednak moda przedłużała sznury aż były na tyle długie, że broń sięgała aż za kolano. Szlachcic musiał zatem trzymać broń podczas przechadzki pod pachą lub za rękojeść by nie potykać się o nią. Sarmaci dbali by zawieszenie pasowało kolorystycznie do żupana.
• Poza horyzontem. Czyli afrykańsko-chińskie akcenty w Polsce sarmackiej.
Żeby dalej zgłębić sarmacką modę trzeba najpierw zgłębić sarmacki popęd do tego co dalekie, legendarne i niespotykane. Wpływów było bez liku i to z każdej strony, dlatego przytoczę najmniej spodziewany
Sarmaci uwielbiali to co najdziwaczniejsze i egzotyczne. By urozmaicić, przesiąknięty orientalizmem styl, importowali przeróżne przedmioty. Najbardziej cenną afrykańską zdobyczą była kość słoniowa.
Zamawiano ją w raz z rogami z dalekiego południa i wyrabiano rękojeści, planszówki, tabakierki, pochwy, a nawet meble. Jedzono również ostrygi, żaby, ślimaki i krewetki. Jadano żółwie, a z ich skorup wyrabiano drogie dodatki.
Ponadto, zamożna część szlachty uwielbiała kolekcjonować porcelanę wyrabianą w stylu chińskim. Zbiór Augusta II Mocnego jest największą kolekcją tego typu zdobyczy na świecie. Polacy byli też zaintrygowani imbirem i chińskimi tkaninami z których wyrabiano pasy.
Chiński pas nazywano “bawolim”. Zamawiano również ryż. Meble “lakierowane pokostem chińskim”, a damy uwielbiały wachlarze z afrykańskich kości w azjatyckich wzorach. Nad łóżkami wisiały również lwie głowy. Używano też skór dzikich kotów.
„Chorągiew husarska bowiem wyjechała nam z obozu naprzeciw; nie widziałem nigdy nic wdzięczniejszego od tego widoku. Szlachta polska oni wszyscy, na pięknych rumakach, w zbroi świetnej i błyszczącej, z zarzuconymi na plecy skórami panter, lwów i tygrysów; […]"”
Ponadto, zamożniejsza szlachta posiadała pokoje w stylu daleko-wschodnim (zwane chińskimi gabinetami), elementy tej kultury bywały nawet na karocach. Jan Sobieski nawiązywał kontakty z dworem chińskim i intrygował się tamtejszymi obyczajami. Propagował i szanował je w stolicy.
Co ciekawe, wysłał cesarzowi Kangxi list o wiktorii wiedeńskiej, ze swoim portretem. Pisywał także do jezuitów przebywających w Chinach by informowali go o tym co dzieje się w dalekiej Azji. Szukał sposobów by uzyskiwać informacje o krajach i utrwalać je w kulturze polskiej.
Cesarz odpowiedział i podarował królowi zestaw porcelanowy. Planem Sobieskiego było wysłać polską delegację do Pekinu i nawiązać trwałą, lądową umowę polityczno-gospodarczą z cesarzem. Zależało mu również na polskim rozwoju geografii w kierunku badań nad orientem.
Magnaci kolekcjonowali nie tylko przyprawy i nasiona, ale też wszelakie indyjskie czy japońskie figurki i ilustracje. Otwierano też ogrody w chińskim stylu. Polskie kolekcje są jednymi z najbardziej unikatowych w Europie. Wpływy tych kultur mogą dziwić.
• Małpy, wielbłądy i… niedźwiedziowe zaprzęgi? - Sarmacka miłość do zwierząt i szalone zwierzyńce
Zwierzyna była integralną częścią społeczności szlacheckiej. Najchętniej hodowano psy, ptaki i konie, które były nie tylko świetnymi pomocnikami, ale też przyjaciółmi.
Jest wiele zachowanych przysłów i dokumentów staropolskich o sarmackich relacjach ze zwierzętami. "Lach bez konia jak ciało bez duszy”, “kto pana kocha, ten i psa jego głaszcze” czy “szable w dłoń i na koń” to jedne z licznych zachowanych zwierzęcych motywów w tej kulturze.
"Na dworach utrzymywano mnóstwo
myśliwych, psów i ptaków do polowania potrzebnych(...), a manja ta, tak daleko się zakorzeniła, że za czasów Zygmunta I. wyszło rozporządzenie, aby żaden szlachcic nie ważył się kroku bez broni ruszyć , niemniej psa i sokoła."
Polacy rzadko ruszali się bez zwierzęcych przyjaciół. Zanotowano również przypadki gdzie ksiądz katolicki “chodził do kościoła z psami i sokołami i w przytomności tychże psów i ptaków mszą św. odprawiał", a zgromadzeni "słuchali nabożeństwa z jastrzębiem lub sokołem na ramieniu".
"Ułaskawianie sokołów było tak ważną rzeczą, że niektóre osady nie miały innych powinności jak układać te piękne ptaki, i ztąd mnóstwo wsi większych i mniejszych, z których niejedna na miasteczko z wiekami wzrosła, nazywają się Sokolniki, Sokołki, Sokoły."
Wśród zwierząt hodowlanych i myśliwskich znajdowały się też zwierzęta dzikie, a nawet egzotyczne. Magnaci uwielbiali polowania i rzadko spotykane gatunki. By przechowywać je otwierano ogrody i wielohektarowe zwierzyńce. Szczególnie popularne były te z punktami widokowymi.
W rezerwatach trzymano żubry, niedźwiedzie czy wszelką zwierzynę z racicami. Oddzielano im często osobne tereny by nie doprowadzić do zbyt szybkiego zdominowania mięsożerców. Prowadzenie zwierzyńców było symbolem możnowładztwa, miejscem hodowli, ale też rozrywką edukacyjną.|
Uwielbiano też pawie przez majestatyczny wygląd ptaków, ich pióra częste były w polskiej modzie. Hodowano sokoły i białozory, uwielbiano charty, wyżły, ogary i jastrzębie, a nawet jamniki. Damy miały też pieski towarzyskie. Każdy niemal dworek posiadał któreś z tych zwierząt.
Czy fauna lokalna była jedyną, którą hodowano w sarmackiej Polsce?
Przez turecką ekspansję kulturowo-gospodarczą, importowano również takie zwierzęta jak wielbłądy czy papugi. Oswajano wydry i orły, rysie, renifery. Niestety, egzotyczne gatunki często umierały przy transporcie.
Sarmaci szerzej zaangażowani w badanie lub podziwianie zwierzyny ściągali z zagranicy takie osobniki jak krokodyle, cywety czy kazuary, a nawet małpy (Pozuje moja ulubiona wydra Sobieskiego i Paska - Robak)
Zwierzęta tego typu były drogim prezentem i atrakcją. Trenowanie, utrzymanie ich było pracochłonne i trudne. Nie były aż tak często spotykane wśród społeczności przez brak specjalistów, którzy zajmowaliby się nimi z należytą wiedzą. Udawało się oswajać niektóre ciekawe osobniki.
Jedną z najzabawniejszych anegdotek dotyczących oswajania dzikich zwierząt dotyczył Karola Radziwiłła i Króla Poniatowskiego. Książe był znany ze swoich pupili... niedźwiedzi! Zaprzęgał je i wsiadając z królem w karocę, jeździł nią po mieście. Szokował i rozbawiał mieszkańców.
Książe Radzwiłł, oprócz najpopularniejszego zwierzyńca, prowadził najbardziej znaną w Europie Akademię Niedźwiedzi, w której uczono je posłuszeństwa i tańca. Trenował tam też małpy. Niedźwiedzi absolwenci zabawiali mieszczan i magnaterię. Mieli też zimowe wakacje.
"Wyszkolone, pilnowały dworów i pałaców, ciągnęły festynowe pojazdy, podawały ogromne porcje mięsiwa na magnackie stoły."
W Niedźwiedziej Akademii każdy misiak miał swojego specjalnego guwernera. Trenerów nazywano Niedźwiedźnikami. Byli nimi zazwyczaj doświadczeni Cyganie.
W staropolskiej mowie zachowało się przysłowie “niedźwiedzia, gdy przemożesz, za nos wodzić możesz”, nawiązuje wprost do polskiego niedźwiednictwa xviii wieku. Radzwiłłowe misie podróżowały nie tylko po Rzeczpospolitej, ale też po europejskich dworach. Kto by się spodziewał?
To jak ważnym elementem w sarmackiej kulturze było oswajanie różnych zwierząt jest odzwierciedlane w tym, jak Polaków interpretowano w kulturach, o których niewiele o sarmatach wiedziano. Wiadomość o Niedźwiedziowej Akademii zawędrowała nawet do dalekich Chin!
Rola niedźwiedzi w polskim życiu zadziwiała obcokrajowców. Bernard O’Connor opisywał przypadki “polskich Tarzanów” o których słyszał osobiście od króla. Dzieci zagubione w lesie były przygarniane przez niedźwiedzice i wychowywane jako swoje dzieci.
Pasek opisuje podobny przypadek. Napotkane przez niego dziecko „nie miało (…) ani mowy, ani obyczajów ludzkich, tylko zwierzęce”. Trafiło przypadkiem na dwór królewski gdzie z trudem uczyło się mówić. "osobliwie jedna wielka niedźwiedzica (...) znać że to była jego matka”.
Takie, i podobne opowieści, przedostawszy się za granicę, utrwalały wizję szalonego sarmaty, arystorkaty-ekscetryka. Polacy, w zachodniej interpretacji, byli spostrzegani jako lud na wpół zdziczały, a na wpół europejski. Był wręcz egzotyczny, szczególnie za oceanem.
Rola zwierząt w polskiej kulturze jest zatem ogromna. Ale jak łapano niedźwiedzie? Wszelakimi sposobami. Najciekawszym jaki znalazłem był sposób z miodem. Polacy, swoim zwyczajem, zabierali alkohol na polowania i formując pułapkę, zalewali ul wódką. Pijanego misia łatwiej złapać!
• Buci autorytet – czyli jak baczmagi kategoryzowały sarmatę
Ale wróćmy na chwilę do mody.
Najpopularniejszymi butami sarmackiej Rzeczpospolitej były baczmagi. Buty proste, solidne i skórzane, z obcasem, turecko zawijane z przodu. Przeróżne podszycie i kolory.
Zważywszy, że Rzeczpospolita to lud huzarski, często noszone do nich złote i ostrogi. Najmodniejszymi kolorami były pstrokate żółte, czerwone, brązowawe i czarne skóry. W Nowożytnej Polsce na ulicach, poznasz rodowód człowieka po butach. Serio.
Dlaczego? Farbowanie skóry na takie kolory jak pstrokaty żółty czy czerwień wymagało dużej pracy i majętności. Widząc zatem te kolory wiedziano, że ma się do czynienia z człowiekiem wpływowym, majętnym. Ciemne kolory były przeznaczone dla biedniejszych. Albo na czas żałobny.
Czy to oznaczało, że te kolory pasowały do wszystkiego? Oczywiście, że nie. Może właśnie dlatego niektóre stroje wydają się tak kiczowate. Szczególnie w dobie sarmackiej eksperymentalnej ery z wpływami zagranicznymi, ale tym razem zachodnimi.
• W ciągłej wojnie i kolaboracji. Jak sarmaci walczyli i przyswajali francuską modę.
No właśnie. Dużo jest o wschodzie, a co o zachodzie? Malownicze fraki i żaboty wpływały też na tę bardziej elastyczną część polskiej szlachty jak na tę bardzo konserwatywną.
Pozytywny wpływ francuskich palet przyszedł do sarmackiej męskiej mody stosunkowo późno, głównie w drugiej połowie xviii wieku. Produkowano wtedy żupany w mniej intensywnych kolorach, przypominających pastelowe germańskie kamizelki.
Nastały czasy gdy ostre ciemne kolory zastąpiono odcieniami
"piernikowego, czekuladowego ; różowego od bledszych do ciemniejszych, ponsu i kokliko, purpurowego i morderowego, amarantu i tysiąca innych odcieni, w miarę mody lub upodobania."
Aspekty tożsamościowe zostawały i kolory butów kontrastowały z pastelową barwą. Ale to nie był problem dla sarmaty, uważał taką symbolikę za ważniejszą. Byli tacy co dopasowywali wszystko pod jeden kolor "ale niewielu ich naśladowało". Więc tak, mieliśmy sarmatów w pudrowym różu.
(tak, nie mogłem się oprzeć daniu Pułaskiego jako idealnego przykładu sarmaty modowo elastycznego, wybaczcie mi mój szczery afekt)
Oczywiście byli też tacy co modą francuską gardzili.
"Mianowicie na sejmikach, tym polskim Niemcom fałdów przetrzepano jedynie z przyczyny stroju, na który krzywo patrzyli długo sektatorowie polskiej sukni."
Konserwatywna szlachta uważała więc niekiedy, że pojawianie się na uroczystościach oficjalnych, ważnych i publicznych w stroju francuskim jest brakiem szacunku wobec polskiej tradycji. Bywało, że goście uroczystości dzieliły się na dwie grupy by zapobiec sporom.
• Pierścieniki, kolczyki, sygneciki i perełki – polskie boom na biżuterię.
Sarmatów trzeba utożsamiać z drobiazgami. W Polsce, szczególnie za czasów Wettynowskich, obowiązkowym elementem każdego szlachcica była biżuteria. We wszelakiej formie i z różnym przepychem.
Pierścionki noszono wielorako; często kilka nawet na obu dłoniach. Były zazwyczaj złote, z kryształami. Noszono sygnety z herbami, inicjałami, którymi łatwo było podbijać listy i które elegancko się prezentowały. Były bardzo szanowane i modne w Rzeczpospolitej.
Czy tylko pierścienie? Nigdy.
Noszono również, bardzo popularne pągwice (guzy do żupanów), wyzłacane guziki, wszelkie broszki, dodatki do czapek i kolczyki. Ubóstwianie perły było powszechne. Biżuteria, wbrew dzisiejszemu osądowi, była męskim atutem i powodem do dumy.
To zapewne nawet nie połowa kochani, więc się trochę naczytacie
• Ponadczasowe memento mori. O zegarkach.
Sarmaci nosili też zegarki. Co prawda nie były aż tak precyzyjne jak w latach późniejszych, ale działały. Nosiły je jak kobiety tak i mężczyźni. Zazwyczaj były złote i okrągłe, na solidnej lince. Noszono je najczęściej na piersi.
Motyw nieuniknionej śmierci i czasu były ważne dla sarmatów. Zegarki formowano nie tylko w kształty owali, ale też krzyży i czaszek by uwydatnić symbolikę chrześcijaństwa i mrocznego końca. Mroczne motywy łączono z błyszczącymi minerałami.
Share this Scrolly Tale with your friends.
A Scrolly Tale is a new way to read Twitter threads with a more visually immersive experience.
Discover more beautiful Scrolly Tales like this.