Co jakiś czas z ważnych powodów proszę Was o RT i to jest właśnie ten przypadek. Chciałbym, aby możliwie daleko poniosła się informacja, że wydawca komunikatora #Usecrypt pozwał mnie w procesie cywilnym o zaniechanie naruszeń dóbr osobistych i usunięcie skutków naruszenia 1/6
Co robi typowa firma skonfrontowana z usterką swojego produktu? Usuwa błąd, zapewnia, że bezpieczeństwo użytkowników jest dla niej najważniejsze i przekazuje badaczowi podziękowania, czasem dorzucając kubek albo t-shirt 3/6
Tu owszem, błąd został usunięty, ale jednocześnie do prokuratury trafiło doniesienie o rzekomych czynach zabronionych, których miałem się dopuszczać z rzekomą zorganizowaną grupą przestępczą, a w sądzie okręgowym złożono pozew cywilny. Czy to pierwszy taki przypadek w PL? 4/6
Wiem, że wielu czytelników z zainteresowaniem śledzi cykl publikacji o zapleczu funkcjonowania bloga - w tym liście przychodów i kosztów. Jest więc tym bardziej prawdopodobne, że zechcecie śledzić zapis wydatków związanych tą sprawą. 5/6
Oto pierwsze pozycje - od listopada do lutego na pomoc prawną wydałem 1370 zł, z końcem marca dojdzie kolejne 2000-2500 zł. Przygotowanie odpowiedzi na pozew zajmuje mi też czas, którego brakło w tym tygodniu na nowe blogonotki. O dalszych wydarzeniach będę informował. 6/6
• • •
Missing some Tweet in this thread? You can try to
force a refresh
1/4 Cała ta historia zaczęła się w lutym 2014, kiedy pracowałem nad aplikacją @AppyParking. Apka korzystała z Google Maps, rysowała na nich półprzezroczyste mapy stref parkingowych i problem z nimi był taki, że na niektórych poziomach zooma niektóre strefy były rysowane bez
2/4 wypełnienia. Błąd w bibliotece Google, nie do naprawienia przez programistę.
Były to, przypomnijmy, czasy Androida 4.4, Samsunga S2 i Google Nexusa. Piękne czasy, pionierskie.