#LetsTalkDesign odc. 35,5: Chram Antychrysta
Główna Katedra Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej (Главный храм Вооружённых сил России) to obiekt tyleż niezwykły, co pouczający. Wszyscy zafrapowani pytaniem, czym jest słynna "rosyjska dusza", mogą tu znaleźć zarys odpowiedzi.
Świątynię wzniesiono w Kubince, niewielkim mieście 60 km od Moskwy. Nie był to wybór przypadkowy. Pod miastem mieści się baza lotnicza, w której powstał (i w której do dziś ćwiczy) słynny zespół akrobacyjny Russkije Witiazi
W czasach sowieckich, Kubinka wchodziła też w skład kompleksu treningowego elitarnych jednostek pancernych. Dziś w jego wydzielonej części znajduje się "Park Patrioty" i muzeum czołgów: gigantyczny militarny Disneyland, prezentujący chwalebną przeszłość i groźną teraźniejszość.
Również na żywo: w Kubince odbywają się pokazy czołgowe i artyleryjskie oraz zawody tankistów.
Na pomysł ozdobienia sowieckiego poligonu katedrą wpadł nie kto inny, tylko sam minister Szojgu, akurat tuż po zajęciu Krymu. Oficjalnie katedra upamiętniać ma 75 rocznicę zwycięstwa w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej, czyli triumf czerwonego totalitaryzmu nad brunatnym.
Chwała radzieckiego oręża podkreślona jest również w wymiarach: średnica podstawy głównej kopuły to dokładnie 19.45 metrów, zaś wysokość mniejszej - 14.18 metrów (czas trwania wojny ojczyźnianej ZSRR w dniach). 1sze wizualizacje wzbudziły w internautach skojarzenia z Grą o Tron
Posadzki i schody wykonano ze stali z przetopionych niemieckich czołgów (a przynajmniej taka jest oficjalna wersja), co pozwoliło uzyskać efekt zbliżony do universum Warhammer 40.000. Jednak najwięcej emocji wzbudziły mozaiki.
Początkowo mieli się na nich znaleźć Putin, Szojgu i Stalin, ale na przeszkodzie stanęła skromność Władimira Władimirowicza. Po jego interwencji, mozolnie odskrobano już gotowe wizerunki wszystkich trzech.
Na szczęście nie zachwiało to wymową całości, która konsekwentnie pokazuje że Bóg jest z Rosją na wszystkich jej wojnach, od Aleksandra Newskiego do interwencji w Syrii
Ukoronowaniem zaś tych triumfów jest nie co innego, tylko zajęcie Krymu.
Całość oczywiście można by podsumować paroma frazesami o rosyjskim nacjonalizmie, mitologii wojny ojczyźnianej jako głównym źródle legitymizacji reżimu, itp. Ale jest w tym coś więcej. I tym czymś jest przeraźliwy postmodernizm: XIX-wieczny przekaz, oprawiony w estetykę gier.
Estetyka ta służy z jednej strony za decorum uświęcające przemoc - to normalne, choć w XXI w zaskakująco archaiczne. Ale służy też jako sztafaż dla post-radzieckiego homo ludens, pląsającego wśród wraków giermańskich tanków z nadzieją
... no właśnie, z nadzieją na coś, czego naszym prostym, zapadnym umom nie razbieriosz.
Nawrocki przegrywający te wybory będzie jednak swoistym paradoksem; ma on bowiem to, co jest niezbędne, aby zostać prezydentem a czego Trzaskowski nie posiada zupełnie. Aby to zrozumieć trzeba jednak pochylić się nad istotą prezydentury w Polsce, zapraszam na wąteczek 👇
Polska prezydentura jest tak naprawdę monarchią, zgodnie z tradycją - elekcyjną. Monarcha elekcyjny jak wiadomo nie rządzi i nic nie może (nasz coś może, ale o tym za chwilę), pojawia się więc pytanie po co w ogóle jest?
Ano po to, by odpowiadać żywotnym potrzebom społeczeństwa.
Podstawową zaś wśród tych potrzeb, jest, aby społeczeństwo mogło wyrazić siebie w symbolicznej osobie. Takiej, która jest jak oni - ale zarazem takiej, jaką oni chcą być. Zasadą monarchii elekcyjnej była wszak równość panów braci - królem mógł zostać każdy z nich. Teoretycznie.
Jak wiadomo, dzieje III RP opisać można w dwóch zdaniach, składających się na tzw. paradoks polskości: 1. Nasi politycy to debile 2. Pod ich przywództwem Polska rośnie w siłę, a ludziom żyje się dostatniej.
Jednym słowem, dzisiejszym wąteczku zajmiemy się elitami; zapraszam 👇
Od elit ludzie oczekują nie wiadomo czego i ciągle na nie narzekają. Tymczasem, funkcjonalnie rzecz biorąc, elita to zwyczajnie grupa, mająca zasoby rzadkie, trudno dostępne dla większości: władzę, pieniądze, intelekt, wykształcenie. Postmarksiści nazywają to po prostu kapitałem.
I - jak to postmarksiści - uważają, że nikt nie ma swojego kapitału; żeby mieć jakiś kapitał, trzeba go najpierw komuś zabrać. To jest podstawowy błąd tego nurtu, to oparte zasadniczo na wierze założenie że społeczeństwo musi być grą o sumie zerowej. Ja się z tym nie zgadzam...
Alexis de Tocqueville wyjaśnił nam, że wolność może być mocno niekompatybilna z równością, sędziowie SN natomiast najwyraźniej postanowili nam udowodnić, że praworządność MUSI być całkowicie niekompatybilna ze sprawiedliwością.
"Justycjarna masakra piłą mechaniczną", zapraszam 👇
To będzie długi wątek (nawet jak na mnie), bo żeby zacząć od początku, musimy cofnąć się właściwie do pradziejów człowieka. Czy pragnienie sprawiedliwości jest czymś, co czyni nas ludźmi? Antropologia i najnowsze badania nad psychologią zwierząt sugerują że niekoniecznie.
A nawet jeśli to gdzieś przecież musiał być ten początek. Coś co sprawiło, że człowiek (lub jego przodek) zaczął odczuwać negatywną emocję związaną z "niewłaściwym" potraktowaniem. Aby stało się to możliwe, musiała jednak najpierw zaistnieć jakaś koncepcja "zachowania właściwego"
Z okazji inby o didaskalia, ale toczonej na najwyższym diapazonie spraw ostatecznych, kilka oczywistości: 1. Czy wystawa w MIIWŚ była bardzo dobra?
Oczywiście.
Pomysł narracji uniwersalnej, pokazanie WW2 szeroko, z perspektywy światowej a nie wyłącznie polskiej fajnie zagrał. 1/
To była w końcu wojna światowa, do cholery. Uniwersalność nie oznacza, ze Polski i polskich wątków tam nie ma, są. Tyle że nie są główną osią narracyjną. 2. Czy można było UMIEJĘTNIE umieścić kilka dodatkowych polskich akcentów, żeby przemycić zwiedzającym z Zachodu wiedzę 2/
..o paru sprawach ważnych z punktu widzenia polskiej polityki historycznej? Można było i warto było. 3. Czy Machcewicz się uparł że nie zrobi tego na złość PiSowi? Ano uparł się. 4. Czy PiS z właściwym mu wdziękiem wywalił Machcewicza żeby mu pokazać że potrafi działać tylko 3/
Wzmożenie prezydenckie już dostarcza nam wiele radości, a to dopiero początek. Sam fakt że zaistniało jest oznaką czegoś nowego; wybory prezydenckie są niezłym benchmarkiem zmian w systemie politycznym. Ale zacznijmy po kolei.
"Prestiż, bigos i żyrandol" zapraszam na wąteczek 👇
Kiedy w lutym 2015 @lis_tomasz obwieszczał, że "Wybory prezydenckie w roku 2015 wygrał Bronisław Komorowski", nie wiedział jeszcze jakie zaskoczenia go czekają; i nie tylko jego. Jednak poza zaskoczeniem wynikiem Dudy i Kukiza, same wybory przebiegały dość rutynowo. Wiadomo było
@lis_tomasz ..kto i po co startuje, wiadomo też było co będzie oznaczać wynik poszczególnych kandydatów. Postkomunistyczna lewica wydała ostatnie tchnienie i zatonęła w Ogórkowej, Kukiz przystąpił do budowy partii (choć głupio), PiS złapał wiatr w żagle. Czyli - było jak zawsze.
Najbardziej zastanawiające wydaje mi się przede wszystkim to, że CPK wcale nie jest żadną gigantomanią ani próbą wykonania maoistowskiego "wielkiego skoku". Jest zaledwie próbą dorównania do poziomu zachodniej średniej. I w tym chyba tkwi przyczyna tak żywiołowego oburzenia 1/n
..zwolennikow projektu. Zagadką pozostaje, w czym tkwi przyczyna lęku i wręcz odrazy obozu rządzącego. Nie takie pieniądze (proporcjonalnie) marnowano już, by zadowolić elektoraty. Każdy racjonalny polityk machnąłby ręką i powiedział po prostu "a robić, najwyżej nie wyjdzie" 2/n
Popromowałby się na entuzjazmie i zostawił do skończenia następcom, tak aby zdywersyfikować ryzyko, ale zachować zdolność odcięcia w razie czego kuponów od sukcesu; ot nie przymierzając jak zrobił Tusk swego czasu z gazoportem. Jego obecne zachowanie jest nieracjonalne nie 3/n