Tomasz Borejza Profile picture
Sep 22 20 tweets 7 min read Read on X
Stanisław Lem zetknął się z internetem we wczesnych latach 90. ubiegłego wieku. Popatrzył, pomyślał i ze szczegółami opisał, co nowy wynalazek zrobi z ludźmi.

Trudno uwierzyć, jak celnie to zrobił.

Zapraszam na 🧵👇. Image
W latach 90. ubiegłego wieku Lem miał rubrykę w polskiej edycji "PC Magazine". Pisał o różnych nowych technologiach, ale najwięcej o tych informacyjnych.

Pasjonowało go chyba to, jak wielki mają wpływ na ludzi i jak mocno przebudują nasze społeczeństwo. Image
Internet był wtedy świeżynką dla nielicznych i jak zawsze w takich przypadkach nie brakowało hurraoptymistów twierdzących, że ten rozwiąże wszystkie problemy świata. Lem uważał jednak, że problemy mają raczej związek z naturą ludzką.

A nie z technologią. Image
Po pierwsze więc zauważał, że „ludzie ludzi oszukiwali i okradali wszędzie”, więc będą robić to także w sieci. Może nie opisał ze szczegółami nigeryjskiego księcia, który akurat ma do oddania fortunę, ale dostrzegł, że jakiś książę będzie działał. A nie wszyscy to widzieli. Image
Po drugie i ciekawsze zwrócił uwagę, że dezinformacja funkcjonuje odkąd tylko ludzie zaczęli mówić i się organizować, więc na pewno będzie kwitła w sieci.

Pisał: „informacja bez fałszerstw jest niestety fikcją”. I dodawał, że będą nas w internecie nabierać jak dzieci. Image
Dlaczego? Ponieważ mamy za słaby procesor.

Przekonywał, ze ludzki mózg może pobierać informacje z prędkością znacznie mniejszą niż wymagana przez potoki nowości z tamtych czasów.

A były to przecież czasy prasy, radia i telewizji.

Nie sieci społecznościowych i smartfonów. Image
Z czasem ten niewielki, ale i tak zbyt duży dla nas, potok miał zmienić się w "POTOP informacyjny."

Jak wygląda taki potop? Image
"Za naciśnięciem" - pisał - "guzika może na nas runąć lawina informacji, których nie jesteśmy w stanie strawić i skonsumować; tak samo, jak nie może jeden człowiek zjeść tego, co w danym dniu oferują wszystkie restauracje, chociażby był ze wszystkimi połączony internetem." Image
Przeciętny człowiek ratuje się przed taką powodzią, redukując to, co jest mu niepotrzebne. Staje się coraz bardziej gruboskórny i coraz gorsze rzeczy znosi bez oburzenia, bo inaczej musiałby zwariować. Chcąc uniknąć obłędu, musi stracić lub osłabić empatię. Image
Tak w każdym razie przewidywał Lem w czasach komputerów 386 oraz jakieś 6 lat przed Neostradą. Image
Przy okazji pokazując, jak potop informacyjny wyglądał wtedy: "Czytam o profesorach, którzy otrzymują dziennie po kilkadziesiąt listów z poczty elektronicznej – E-Mail. Ciekawym, kiedy oni spożywają jakieś posiłki i czy mają czas na sen.” Image
Zapowiadając także pojawienie się... licznego grona „ekspertów” od wszystkiego, które - pisał - będzie jak muł i piasek, który z wielkich zbiorników wodnych kieruje się ku turbinom i je zatyka. Tworząc informacyjne korki, w których będziemy tracić uwagę.

[Fot. Kreskonauta] Image
Ale i to nie wszystko.

- Choćbyś naturę wypędzał widłami, ona zawsze powróci - pisał Lem i przewidywał liczne nerwice. Image
Dlaczego? Ponieważ uważał, że utrzymywanie relacji stanie się łatwiejsze. To miało oznaczać, że będzie ich więcej. Zbyt wiele dla 🧠. Będziemy je więc spłycać. I jako istoty społeczne zaczniemy chorować od nadmiaru płytkich oraz niedoboru głębokich kontaktów z innymi. Image
Mogąc się jednak pocieszać oglądaniem memów.

To chyba je miał na myśli, kiedy pisał, że pojawią się „obrazy programów telewizyjnych zmieniane w ich złośliwe oraz rozmyślne przeciwieństwo”. Image
Zdarzało mu się też pomylić, bo uważał na przykład, że internetowe zakupy odzieży i butów się nie przyjmą.

Wiecie.

"Ludzie muszą przymierzyć". Image
Ale z tym co najważniejsze trafił w "10". Pamiętam, jakie wrażenie zrobiła na mnie lektura tych felietonów po 25 latach od ich napisania. Przede wszystkim celność diagnozy i przewidywań. I pomyślałem sobie, że warto skorzystać z... internetu, by je przypomnieć. Image
Choćby dlatego, by po raz kolejny zwrócić uwagę, jak wielką szkodą dla nas jest to, że Lema wrzucono w szkole do kategorii "pisarze bajek dla dzieci".

Przez co odkrycie go na nowo w dorosłym życiu wymaga przełamania, które przychodzi z trudem.

I wiele osób tego nie robi. Image
A szkoda, bo Lem myślał na niezwykłym poziomie. Powiedziałbym, że był jednym z najciekawszych filozofów XX wieku. Nawet nie w Polsce. W ogóle.

Kiedy wrzucamy go do złej przegródki, tracimy niesamowity sposób myślenia o rzeczywistości.

Akurat szyty na obecne czasy. Image
Jeszcze mi taki smakowity cytat uciekł, więc dorzucam:

„Od początku pojawienia się zapowiedzi internetu odnosiłem wrażenie nieco dziwacznej jego przedwczesności. Całe zjawisko mieści się wszak pod pojęciem łączności, a ta, jeżeli w ogóle sprawna, to o tyle, o ile ważkie są przesyłane przez łącza treści. Z tego, że można milion razy szybciej przekazać treść nowej książki lub listu na drugą półkulę, nie wynika więcej niż z tego, że od mieszania łyżeczką herbata nie zrobi się słodsza”

• • •

Missing some Tweet in this thread? You can try to force a refresh
 

Keep Current with Tomasz Borejza

Tomasz Borejza Profile picture

Stay in touch and get notified when new unrolls are available from this author!

Read all threads

This Thread may be Removed Anytime!

PDF

Twitter may remove this content at anytime! Save it as PDF for later use!

Try unrolling a thread yourself!

how to unroll video
  1. Follow @ThreadReaderApp to mention us!

  2. From a Twitter thread mention us with a keyword "unroll"
@threadreaderapp unroll

Practice here first or read more on our help page!

More from @TomaszBorejza

Sep 17
Gabriela Narutowicza pamiętamy jako zabitego prezydenta, bo tak nas o nim uczą. Tymczasem był to przede wszystkim jeden z największych inżynierów swoich czasów, który budował niezwykłe zapory oraz elektrownie wodne - w górach i tam, gdzie inni się bali.

Zapraszam na 🧵👇. Image
Mawiał, że „inżynier jest jak Bóg. Doświadcza tej samej przyjemności stworzenia”. Jego projekty zdobywały złote medale na wystawach światowych.

W Szwajcarii, w której i dla której pracował dorobił się majątku, zaszczytów i statusu bohatera narodowego. Image
Choć trafił do niej, by umrzeć.

Narutowicz urodził się w zaborze rosyjskim w zamożnej polskiej rodzinie. Na studia poszedł do Petersburga, ale poważnie się rozchorował. Lekarze dawali mu kilka miesięcy życia i zalecili zmianę klimatu. Dzięki temu chłopak trafił do Szwajcarii.

I rozpoczął studia na Politechnice w Zurychu.

Wkrótce okazało się, że w Szwajcarii będzie musiał zostać na dłużej. Wtedy mógł myśleć, że na zawsze.

Pomógł bowiem koledze, który planował zamachy w zaborze rosyjskim, ale przy próbach pirotechnicznych tak się poranił, że sprawa wyszła na jaw. Dowiedziały się o tym władze carskie i zadbały, by wszyscy zaangażowani dostali zakaz powrotu do kraju.Image
Read 21 tweets
Sep 13
Mamy w Polsce idealne miasto socjalizmu, czyli Nową Hutę. Ale mamy także wzorowe miasto kapitalizmu.

I prawie nikt o nim nie wie.

A szkoda, bo niewiele jest w Polsce miejsc, które mają równie ciekawą historię.

Zapraszam na 🧵👇 o Chełmku. Image
Wszystko zaczęło się na początku lat 30. ubiegłego wieku. To wtedy czescy milionerzy Tomasz i Jan Bata, którzy zbudowali największą firmę obuwniczą świata, postanowili postawić fabrykę także w Polsce.

Na jej miejsce wybrali biedną galicyjską wieś Chełmek. Zdecydowała o tym bliskość linii kolejowej oraz spławnej Wisły. A także to, że jej właścicielem był polski magnat Adam Sapieha, który przepuścił majątek i chciał coś sprzedać, by spłacić długi.

Panowie dogadali się więc sprawnie i spółka obuwnicza Baty zabrała wieś do nowoczesności.

Gdy zaczęto rekrutację, a były to najgorsze lata Wielkiego Kryzysu, przed urzędem w Chrzanowie, który ją prowadził, ustawiały się gigantyczne kolejki.Image
II Rzeczpospolita była krajem, który gospodarczo z trudem zbierał się po ponad stuleciu zaborów. Była też państwem w dużej mierze rolniczym, bo pod zaborami trudno było budować polski przemysł. Nowoczesne fabryki powstawały tu i tam, ale były rzadkie, więc już samo to powodowało, że stawały się wydarzeniem.

A ta fabryka to była zupełnie inna liga.

Bata startując od zera stworzył jedną z największych firm świata. Metody, które wykorzystywał w zarządzaniu uchodziły za szczyt nowoczesności.

[Fot. Sklep Baty w latach 20. XX wieku. Fot. Bata Shoe Organization – Thomas Bata Foundation/Wikimedia.]Image
Read 25 tweets
Sep 11
W 1831 roku w Wielkiej Brytanii doszło do pierwszej wielkiej pandemii cholery. Zmarło ponad 50 tysięcy ludzi. Kolejne 50 tysięcy ofiar miała zabrać kolejna.

Ludzie nie rozumieli, co się dzieje. Aż pojawił się lekarz na miarę Sherlocka Holmesa i przeprowadził dochodzenie, którego historię czyta się jak kryminał.

I to dobry.

Zapraszam na 🧵👇.

[John Snow/Domena publiczna]Image
XIX wiek przyniósł rozwój światowego handlu, którego centrum był wówczas Londyn. Rosło także brytyjskie imperium. Szybko przybywało ludzi przemieszczających się między krajami, regionami i kontynentami. A wraz z nimi podróżowały bakterie.

W tym bakterie cholery. Te w 1831 roku trafiły do Wielkiej Brytanii z Indii, gdzie choroba już od kilkunastu lat zbierała śmiertelne żniwo. Na Wyspach znalazły wymarzone warunki, by się rozprzestrzeniać.

[Wchód oferuje swe bogactwa Brytanii. Obraz z XVIII wieku/Domena Publiczna.]Image
Kraj przeżywał właśnie pierwszą falę rewolucji przemysłowej. A wraz z nią powstawały także robotnicze slumsy w miastach. Rosła też gęstość zaludnienia. Jednocześnie wszystko było jeszcze zorganizowane po staremu i śmieci oraz odchody trafiały w nich na ogół bezpośrednio na ulice.

Miasta tonęły więc w nieczystościach.

Jeden z ówczesnych urzędników z Leeds pisał tak: "poziom ulic wyraźnie podniósł się za sprawą nagromadzonego na nich brudu i nieczystości. Ohydna woda stojąca w kanałach i rynsztokach podchodzi pod progi domów nieskarżącej się na to biedoty, a wychodki są tak wypełnione ekskrementami, że stały się niezdatne do użytku".

Czyli - wymarzone warunki dla cholery.

[Robotniczy slums w Kensington w latach 60. XIX wieku/Domena Publiczna.]Image
Read 14 tweets
Sep 9
Szefem holdingu skupiającego krakowskie spółki samorządowe zostanie Bogusław Kośmider.

To - oczywiście - polityk PO.

Choć akurat w jego przypadku jest to najmniejszy problem, ponieważ jest szereg o wiele większych.

Zapraszam na 🧵👇 o tym człowieku dobrej roboty z PO!

[Zdjęcie ze strony FB pana Bogusława. W dołączonym opisie chwali się, że "czas na nowe wyzwania".]Image
By poczuć skalę tych problemów, trzeba się dowiedzieć jakie przymioty pana Bogusia z pewnością nie mogły wpłynąć na to, że tę robotę dostanie. Nie mogły, bo trudno go podejrzewać o ich posiadanie.

A zatem pan Boguś na pewno nie dostanie tej roboty ze względu na wysokie standardy etyczne, które od wielu wielu lat zachowuje w pracy dla miasta.

To dlatego, że ich nie zachowywał.

Człowiek, który by je zachowywał nie łączyłby wszak przewodniczenia radzie miasta z pracą dla działającego na lokalnym rynku dewelopera.

Tymczasem pan Boguś dokładnie to robił.

Tłumacząc, że "radni muszą gdzieś pracować".

- Prawda jest taka, że od lat 90. współpracuję z moim dawnym druhem harcerzem, znanym przedsiębiorcą, Grzegorzem Hajdarowiczem - pisał także.

Pamiętam to dobrze, bo kiedy o tym pisywaliśmy na @Krowoderska_pl Pan Boguś zapałał do nas gorącym uczuciem, dzięki czemu przez długi czas mieliśmy na stronie fajne "cover photo" z najlepszym możliwym poleceniem. Kto bowiem może zapewnić lepszy certyfikat jakości dla skromnego osiedlowego bloga niż ktoś łączący rolę radnego z robotą dla dewelopera.Image
Raczej nie dostanie tej roboty ze względu na swoją wysoką kulturę osobistą. Tę wszak trudno byłoby przypisać człowiekowi, który trzaska sobie selfiaki na pogrzebie, by nabić parę lajków w socialach.

A Pan Boguś robił coś takiego. 👇

[Źrodło: FB pana Bogusława.] Image
Read 10 tweets
Sep 9
W 1847 roku młody lekarz pracujący w szpitalu położniczym w Wiedniu dokonał jednego z najważniejszych odkryć w historii medycyny.

Co takiego odkrył?

Znaczenie mycia rąk.

Myślicie, że czekały go za to uznanie i ordery?

Nic podobnego. Medyczny establishment zaszczuł go tak bardzo, że skończył w szpitalu psychiatrycznym.

Zapraszam na 🧵👇.

[Na zdjęciu Ignac Semmelweis w wieku 42 lat]Image
Ignaz Semmelweis pochodził z Budy, ale na studia wybrał się na uniwersytet do Wiednia. Tam zrobił specjalizację z położnictwa i zaczął pracę w szpitalu.

W tym szybko zwrócił uwagę na coś ciekawego.

Otóż w wiedeńskim szpitalu, w którym zaczął pracować były dwa oddziały położnicze.

I śmiertelność porodowa na jednym z nich była o wiele większa niż na drugim. Kobiety zabijała tam gorączka połogowa i robiła to tak często, że oddział był traktowany jak "umieralnia". Pacjentki zgłaszające się do szpitala błagały lekarzy, by ich tam nie kierować.

Nierzadko płacząc i klęcząc.

Wiele kobiet wybierało też porody w domu lub... na ulicy, bo i tak było o wiele bezpieczniej niż w szpitalu.

Na pierwszym oddziale umierało - zależnie od roku - od 7 do 16 procent rodzących tam kobiet.

Na drugim - także zależnie od roku - od 2 do 7,6 procent pacjentek oddziału.

W domach, gdzie porody przyjmowały akuszerki, było - czytałem kiedyś, choć dziś nie mogę znaleźć źródła - ponoć jeszcze bezpieczniej niż na lepszym oddziale.

[Wykres obrazujący śmiertelność na pierwszym (linia różowa) i drugim (linia niebieska) oddziale położniczym wiedeńskiego szpitala w czasach Semmelweisa. Domena publiczna.]Image
Semmelweis to zauważył, dokładnie policzył i zaczął szukać przyczyn tej różnicy. Do sprawy podszedł sprytnie, bo nie komplikując jej nadmiernie.

I przenalizował, co różni te miejsca.

Popatrzył na to, czy nie chodzi o tłok, ale okazało się, że "lepszy" oddział jest na ogół mniej zatłoczony. Później sprawdził "klimat" obu, ale były tak blisko siebie, że i to wykluczył. Myślał nawet o tym, że powodem może być stres wywoływany wśród kobiet przez księży zjawiających się z ostatnim namaszczeniem. Ale długo nie wiedział "dlaczego".

Aż wydarzył się nieszczęśliwy wypadek.

[Wiedeński szpital w 1784 roku/Domena publiczna]Image
Read 10 tweets
Aug 30
Są takie postacie, których nie można przypominać zbyt często. Jedną z nich jest Rudolf Weigl. Człowiek, który urodził się jako Niemiec lub Austriak, a później opracował szczepionkę na tyfus. I mógł za to dostać nagrodę Nobla, ale zamiast tego wolał być Polakiem.

Niemcom, którzy oferowali mu wsparcie w staraniach o prestiżowe wyróżnienie, które prawdopodobnie by mu je zapewniło, najpierw powiedział, że ojczyznę wybiera się raz i on jest Polakiem. A później, że dziękuje za pomoc, ale jeżeli chcą, to mogą go zabić.

Zapraszam na 🧵👇.Image
Rudolf Weigl urodził się na Morawach w rodzinie Niemców lub Austriaków w czasach, w których Polski nie było na mapie. Gdy miał cztery lata jego ojciec zginął w wypadku. Matka chłopaka przeniosła się wtedy do Wiednia, gdzie poznała Polaka, za którego wyszła i razem z nim rodzina przeniosła się do Jasła.

Tam Rudolf poszedł do gimnazjum. Najpierw nauczył się języka, w którym do siódmego roku życie nie potrafił powiedzieć ani słowa. A później poznał naszą kulturę. Ponoć szczególnie lubił romantyków, w tym Słowackiego. Gdy Polska w 1918 roku odzyskała niepodległość, zdecydował, że będzie Polakiem.

Ta decyzja przyniosła mu szczęście.

[Jasielskie gimnazjum, do którego uczęszczał Weigl/ Autorstwa Henryk Bielamowicz - Praca własna, CC BY-SA 4.0, wikimedia]Image
Przynajmniej, jeżeli sądzić po sukcesach, które odniósł w kolejnych latach. Najpierw został profesorem biologii na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie.

Gdzie prowadził badania nad tyfusem i wszami, będące kontynuacją pracy, którą rozpoczął jeszcze jako powołany do wojska student medycyny.

Obserwowanie tego, co dzieje się na froncie nie tylko utwierdziło go w przekonaniu o znaczeniu badań nad tyfusem, ale też zapewniło mnóstwo materiału.

Ten - oraz wieloletnia praca - przyniosły skutek już w 1930 roku, kiedy prof. Rudolf Weigl opracował skuteczną szczepionkę na tyfus plamisty.

Była to historia o światowym znaczeniu.

Od Wielkiej Wojny minęło dopiero 12 lat, a w czasie jej trwawnia której choroba zabiła kilka milionów Europejczyków. Z miejsca stał się więc jednym z najbardziej cenionych na świecie – tak wówczas mówiono o pionierach medycyny – „łowców bakterii”.

Było to wydarzenie tak wielkie w naukowym świecie, że z miejsca uczyniło Weigla jednym z faworytów do prestiżowej nagrody. Mariusz Urbanek w świetnej książce „Rudolf Weigl i karmiciele wszy” pisał tak:

"W tym samym roku kandydatura Weigla została po raz pierwszy zgłoszona do Nagrody Nobla w dziedzinie fizjologii lub medycyny. Jego kandydaturę poparło aż dwudziestu profesorów, głównie Polaków i Niemców."

Do 1939 roku Rudolf Weigl zebrał aż 75 nominacji do Nobla i nie był nominowany tylko w jednym roku.Image
Read 9 tweets

Did Thread Reader help you today?

Support us! We are indie developers!


This site is made by just two indie developers on a laptop doing marketing, support and development! Read more about the story.

Become a Premium Member ($3/month or $30/year) and get exclusive features!

Become Premium

Don't want to be a Premium member but still want to support us?

Make a small donation by buying us coffee ($5) or help with server cost ($10)

Donate via Paypal

Or Donate anonymously using crypto!

Ethereum

0xfe58350B80634f60Fa6Dc149a72b4DFbc17D341E copy

Bitcoin

3ATGMxNzCUFzxpMCHL5sWSt4DVtS8UqXpi copy

Thank you for your support!

Follow Us!

:(