Mało rzeczy tak zbliża ludzi, jak wspólne śpiewanie. Przy gitarze dalecy stają się bliskimi, obcy przyjaciółmi.
Zapewne teraz w wielu domach, które przyjęły uchodźców, rozbrzmiewa wspólna dla obu języków melodia - Hej sokoły!
Ta zwykła piosenka ma jednak niezwykłą historię.
1/
Ściślej mówiąc, piosenka Hej sokoły!, znana też pod innymi tytułami - Na zielonej Ukrainie, Żal za Ukrainą - popularna jest w wielu krajach.
Znają ją Rosjanie, jest wersja białoruska i czeska. Kilka lat temu była hitem na Słowacji - jej wersja promowała film "Linia".
2/
Nie ma jednak wątpliwości, że Hej sokoły! to piosenka polsko-ukraińska, wspólna dla obu narodów.
Śpiewana na Ukrainie i tam opisywana jako "ukraińska piosenka ludowa".
U nas od lat towarzyszyła rajdom turystycznym i obozom harcerskim, zanim stała się utworem biesiadnym.
3/
Gdzie jednak się narodziła? Która wersja była pierwsza? Jaka była jej historia?
Muzykolodzy zadali sobie sporo trudu zanim znaleźli odpowiedź i obalili sporo mitów.
Jednym z często powtarzanych mitów było przypisywanie jej autorstwa poecie z XIX w. Tomaszowi Padurze.
4/
Tomasz Padura (1801-1871), znany na Ukrainie jako Tymko Padura, to postać fascynująca sama w sobie.
Typowy zubożały szlachcic z Bracławszczyzny. Absolwent liceum krzemienieckiego. Młodszy kolega Malczewskiego (tego od "Marii") i starszy Słowackiego. Powstaniec listopadowy.
5/
Zafascynowany folklorem swojego kraju tworzył wiersze i dumki. Napisał pond 200 piosenek w języku ukraińskim (pisząc łacinką). Wysławiał dzieje kozaczyzny i czasy Rzeczpospolitej.
Tłumaczył na ukraiński Mickiewicza. Pisał pieśni powstańcze.
6/
Co więcej, aby nieść słowo między lud, w przebraniu dziada proszalnego wybrał się i przemierzył szmat Ukrainy.
Jako lirnik uczył wiejski lud swoich piosenek. Dotarł nawet na Chortycę, gdzie przekonywał - bezskutecznie - kozaków zaporoskich do wspólnej walki z zaborcą.
7/
Mówił o sobie: „Mickiewicz wielki poeta, ale kto go zna, a mnie śpiewa cała Polska i Ukraina”.
Był idealnym kandydatem na autora Hej sokoły! i jako takiego podawało go wiele źródeł.
Jednak to nie "Lirnik" napisał Sokoły. Utworu tego nie ma w żadnym ze zbiorów jego pieśni.
8/
Okazuje się, ze piosenka jest o pół wieku starsza, a jej kompozytorem jest... Maciej Kamieński (1734–1821).
Kamieński (lub Kamięski, Kamensky) pochodził z Górnych Węgier, czyli ze Słowacji. Osiadł w Polsce i został nauczycielem śpiewu i gry na fortepianie oraz komponował.
9/
W 1778 r. stworzył melodię do napisanej dla Szkoły Kadetów przez przez Franciszka Bohomolca kantaty "Nędza uszczęśliwiona". Libretto dopisał Wojciech Bogusławski.
"Nędza uszczęśliwiona" Kamieńskiego wystawiona w teatrze radziwiłłowskim jest uważana za pierwszą polską operę.
10/
W latach 1778-90 Kamieński skomponował kilka większych dzieł scenicznych, a później szereg drobniejszych pieśni.
Nie wiadomo dokładnie, skąd pochodzi utwór "Żal" znany dziś jako Hej sokoły!
Niemniej już w połowie XIX wieku ukazywały się nuty tej pieśni z jego autorstwem.
11/
Nie wiadomo też, kto napisał pierwotne słowa.
Wiadomo, że teksty do kompozycji Kamieńskiego pisali tacy poeci jak Franciszek Bohomolec, Wojciech Bogusławski, Julian Ursyn Niemcewicz czy nawet Hugo Kołłątaj.
Na szczęście muzykologom udało się znaleźć oryginalny tekst.
12/
Co ciekawe, w pierwotnym tekście piosenki "Żal" nie ma ani słowa o... Ukrainie.
Jest to po prostu piosenka o rozstaniu z dziewczyną:
Żal, żal za jedyną
Ukochaną mą dziewczyną
Oj, żal za mojemi
Za oczkami czarownemi
Co więcej, nie ma też refrenu "Hej sokoły..."
13/
Prawdopodobnie jednak dość szybko, bo w pierwszych dekadach XIX wieku, zrymowano "dziewczyną" z "Ukrainą", co nadało pieśni zupełnie inny wyraz.
Przyczyniła się do tego zapewne romantyczna ukrainomania rozpoczęta powieścią poetycką "Maria" Antoniego Malczewskiego z 1824 r.
14/
W śpiewnikach z drugiej połowy XIX wieku pieśń już występuje pod tytułem "Żal za Ukrainą" z tekstem:
Oj żal za jedyną
Za zieloną Ukrainą
Oj żal, żal za niemi
Za oczkami błękitnemi
Aż do 1917 roku pieśń nie ma jednak refrenu "Hej sokoły..."
15/
Być może zastanawiacie się, jak zatem brzmiała pieśń, którą kojarzymy jednoznacznie z tym refrenem?
Otóż na szczęście zachowały się trzy nagrania z początku XX wieku.
Pierwsze to nagranie Beka-Grand-Płyta w wykonaniu śpiewaka Witolda Szellera.
Jak się Państwu podoba? ;)
16/
Dwa inne zachowane wersje wykonuje śpiewak Jan Sztern. Oto jego nagranie z płyty Syrena Rekord z 1908 roku.
Jak można zauważyć pieśń dość mocno różni się od tego, co dziś znamy.
Jednak krótko po tych nagraniach pieśń poszła między lud i stała się tym, czym jest dziś.
17/
Popularny przebój gramofonowy przyswoili sobie chętnie członkowie ruchu Sokołów, czyli organizacji sportowych z przełomu XIX i XX wieku.
Polskie Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” propagowało zdrowy tryb życia wśród młodzieży i związane było blisko z ruchem harcerskim.
18/
Prawdopodobnie jeszcze przed I wojną światową dopisano do starej pieśni refren "Hej Sokoły!" i z rzewnej pieśni o tęsknocie powstała dynamiczna piosenka młodych sokołów, skautów i harcerzy.
Po raz pierwszy drukiem refren ten pojawia się w śpiewniku harcerskim z 1917 r.
19/
Jak widać, do pełnego rozwoju tekstu w wersję obecną było jeszcze trochę drogi. Nie ma mowy o "kozaku znad Czarnej Wody" czy też o "ułanie" w innych wersjach.
W okresie międzywojennym utwór z refrenem "Hej Sokoły" wchodzi na stałe do kanonu piosenek harcerskich.
20/
W jaki sposób jednak ta skautowska polska piosenka stała się "ukraińską narodową pieśnią"?
Najprawdopodobniej zawdzięczać należy to żołnierzom walczącym na Ukrainie w legionach i wojnie polsko-sowieckiej.
Krótki sojusz polsko-ukraiński w 1920 sprzyjał takim zapożyczeniom.
21/
Renesans piosenki Hej sokoły! to lata 70 i 80. To rajdy piesze i obozy harcerskie.
Od lat 90. piosenka kojarzona jest jako utwór biesiadny i stały element każdego polskiego wesela.
To jedna z niewielu polskich piosenek, którą zna niemal każdy.
22/
Na szczęście oprócz licznych wykonań biesiadnych i discopolowych ostatnio ta piękna i wartościowa piosenka pojawia się w różnych ambitniejszych wersjach, polskich i obcojęzycznych.
Sprawdza się w każdym gatunku muzycznym.
23/
I w końcu jako się rzekło, jest to tak samo utwór ukraiński, jak i polski. Coś, co łączy.
Co ciekawe, w tekście piosenki jest zarówno "na Ukrainie", jak i "w Ukrainie". ;)
Na koniec zaś wersja dla szukających innej stylistyki:
Miłego śpiewania!
24/
Metal:
• • •
Missing some Tweet in this thread? You can try to
force a refresh
Czy nosił Bolesław Chrobry wąsy lub brodę? A jego ojciec? Czy w ogóle można powiedzieć cokolwiek o zwyczajach Piastów, jeśli chodzi o noszenie zarostu?
Z tym ciekawym zagadnieniem zmierzył się ongiś Wojciech Kętrzyński. Ten wybitny historyk doszedł do zaskakujących wniosków. 🧵
Na podstawie kronik oraz zachowanych wizerunków na pieczęciach, monetach i innych zabytkach (ryc.) Kętrzyński postawił tezę, że zwyczajem wyróżniającym Piastów był brak zarostu.
W odróżnieniu od władców niemieckich czy ruskich polscy władcy nie nosili brody. Nie nosili też wąsów. Zwyczaj golenia zarostu, według historyka, obejmował całą linię królewską i aż do końca XIII wieku był powszechny w całej rodzimej dynastii. Dopiero w XIV wieku, pod wpływem czeskim i niemieckim, w niektórych liniach zaczęto wyłamywać się z tego zwyczaju, lecz zachował się do końca choćby u książąt wielkopolskich czy mazowieckich.
Rodzi się jednak kilka pytań. Przecież znany jest wszystkim książę Henryk Brodaty! A co z wizerunkiem Mieszka II z księgi Matyldy? Co z wawelskimi sarkofagami dwóch ostatnich koronowanych Piastów?
Henryk Brodaty jest dla Kętrzyńskiego kluczowym dowodem, iż Piastowie mieli utrwalony zwyczaj golenia zarostu. Nadany mu bowiem przydomek "brodaty" nie miałby sensu, gdyby inni władcy piastowscy mieli zwyczaj noszenia brody. Nie oznaczał on bowiem wyjątkowo bujnego zarostu, co sugeruje fikcyjny wizerunek księcia śląskiego z "Pocztu" Matejki, ale po prostu sam fakt posiadania brody. Nie była ona zresztą zbyt duża. Po prostu była.
Autor żywota św. Jadwigi (koniec XIII w.) wyjaśnia, skąd wziął się ten przydomek. Na skutek nalegań swojej pobożnej żony "stał się Henryk prawie zakonnikiem", nie z habitu jednak, ale uczynków.
"Tonsurę nosił okrągłą i zapuścił brodę, niedługą wprawdzie, lecz w miarę przystrzyżoną i przyzwoicie utrzymaną. Z tego powodu nazywają go, gdy o nim w rozmowie wspominają, księciem Henrykiem z brodą (dux Henricus cum barba)".
Równo 1025 lat temu, 7 marca 1000 roku, cesarz rzymski Otton III przybył do Gniezna na spotkanie z Bolesławem Chrobrym. 🧵
Zjazd gnieźnieński, inaczej synod gnieźnieński, jest uważany za najważniejsze wydarzenie we wczesnej historii Polski, choć jego rzeczywiste znaczenie pozostaje wciąż zagadką.
Wizyta młodego cesarza u swego słowiańskiego wasala miała przede wszystkim charakter religijny. Otton III dążył do uzdrowienia chrześcijaństwa, którego czuł się faktyczną głową. W tym celu propagował kult dawnych męczenników, np. żyjącego w V wieku św. Paulina z Noli, któremu ufundował kościół na Wyspie Tybryjskiej w Rzymie. Według niektórych działania te wynikały z przekonania o zbliżającym się końcu świata.
W tym czasie Otton dowiedział się o śmierci w Prusach swojego współpracownika, biskupa praskiego Adalberta (czyli Wojciecha Sławnikowica). Poruszony tym współczesnym aktem męczeństwa postanowił poświęcić Wojciechowi budowany kościół w Rzymie i w ogóle uczynić jego kult spoiwem swojej ideologii cesarstwa uniwersalistycznego.
Źródła podają, że Otton udał się do Gniezna, by "modlić się" przy ciele Wojciecha. Znajdowało się ono tam, ponieważ wykupił je od Prusów książę Bolesław Chrobry. Wcześniej Wojciech nie miał nic wspólnego z Gnieznem.
Wydaje się jednak, że cesarz od początku chciał zabrać całość ciała, by zarządzać dystrybucją relikwii, więc i kultem świętego. Ostatecznie wywiózł ze sobą tylko ramię Wojciecha, którego fragmenty trafiły do Akwizgranu i do Rzymu na Wyspę Tybryjską oraz prawdopodobnie do Ostrzyhomia na Węgrzech. Reszta szczątków została Gnieźnie, aż do niesławnego najazdu Brzetysława, gdy zabrano je do Pragi (1038).
Nie należy zapominać, jak poważnie traktowano wówczas znaczenie relikwii.
Praktyczny wyrazem synodu w Gnieźnie był nowy podział kościelny. Istnieją spory wśród historyków o początki polskiej administracji kościelnej. Wydaje się jednak pewne, że od chrztu w 966 roku Polska podlegała arcybiskupstwu w Magdeburgu, które Otton I ustanowił dla nowo podbitych ziem słowiańskich.
Metropolii magdeburskiej podlegało zapewne pierwsze polskie biskupstwo w Poznaniu ustanowione już w 968 roku (jego "misyjny" charakter to raczej wymysł historyków). Pamiętajmy, że chrześcijaństwo było wówczas niedłącznym elementem polityki. Kościelna zależność Poznania (stolicy Polski?) od Magdeburga wynikała z wasalnej pozycji polskiego księcia, który płacił Niemcom trybut "aż po rzekę Wartę".
Otton III dokonywał rewolucji. Chrobrego czynił właśnie jednym z filarów swojego cesarstwa. Nie mógł jednak od tak stanąć przeciw interesom Magdeburga. Biskupi byli wówczas ważnymi feudałami. Dzięki nadaniom dzierżyli dużą władzę. Jeszcze za Henryka III biskupi w Niemczech wystawiali na wojnę tyle samo chorągwi, co pozostali świeccy możnowładcy.
Zamiast więc wyłączyć Poznań spod władzy Magdeburga, Otton ustanowił dla państwa Piastów nowe arcybiskupstwo w Gnieźnie. Była to decyzja historyczna. Wystarczy wspomnieć, że Praga uzyskała niezależność kościelną od Moguncji dopiero 344 lata później.
Oczywiście spory z Magdeburgiem trwały jeszcze długo, ale decyzja z 1000 roku na stałe wyniosła pozycję Gniezna i stanowiła fundament przyszłej niezależności Polski. Dodatkowo ustanowiono podlegające mu nowe biskupstwa w Krakowie, Wrocławiu i Kołobrzegu, co spajało państwo Bolesława.
O wiele mniej wiadomo o decyzjach politycznych zjazdu w Gnieźnie. A były brzemienne. Kronikarz Thietmar wspomina jedynie mimochodem, że Otton wynosząc Chrobrego "trybutariusza uczynił panem". Na czym to jednak polegało?
Rychła śmierć trzeciego Ottona i wybór Henryka II oznaczały reset w cesarstwie. Nowa administracja zmienia politykę wobec wchodniego partnera. Od Bolesława oczekuje się, by wrócił na miejsce wasala. Thietmar zarzuca Chrobremu nie tylko zbyt harde zachowanie na zjeździe Rzeszy w 1002 roku, ale też niewłaściwy strój. Niewiele zresztą brakowało, by ten powszechnie hołubiony za poprzedniego władcy sojusznik sam nie zginął z rąk zamachowca.
Bolesław jednak nie zamierzał zrezygnować z uzyskanej w Gnieźnie swojej pozycji "pana". Długa wojna z Henrykiem II zakończyła się kompromisem w 1018. A po śmierci Henryka, ćwierć wieku po Gnieźnie, polski władca sięgnął ostatecznie po koronę.
Według polskiej tradycji w 1000 roku Otton III założył Bolesławowi koronę i uczynił go królem. Przez lata, aż do końca XIX wieku, polska historiografia w tym akcie widziała ustanowienie Królestwa Polskiego. Jeszcze Matejko malował koronację Chrobrego podczas zjazdu gnieźnieńskiego (🖼). Jednak w nowych czasach "niemiecki" cesarz jako źródło polskiej niepodległości przestał być wygodny.
Rodzime źródła na temat wizyty Ottona III są dość późne. Kronika Galla Anonima (pocz. XII w.) powstała już po sporze papiestwa z cesarstwem o inwestyturę, gdy papieże uniezależnili się od władzy cesarzy. Nic dziwnego, że Gall pomija zupełnie aspekt kościelny zjazdu.
Co więcej, badania prof. Jasińskiego dowiodly, że już po napisaniu kroniki przez Galla, jej fragment opisujący zjazd gnieźnieński był zmieniany (zob. wykład "Nie taki zwykły kronikarz" na YouTube). Najwyraźniej piastowska "cenzura" przywiązywała dużą rolę do znaczenia roku 1000.
Według tych przekazów Otton III włożył na głowę Bolesława swoją koronę i wręczył mu kopię Świętej Lancy, atrybutu władzy cesarskiej.
Czy oznaczało to zrównanie obu władców Cesarstwa w ramach odnowionej tetrarchii. Czy może była to tylko obietnica uznania Bolesława za króla? A może po prostu koronacja, której znaczenie zanegował kolejny cesarz? Pamiętajmy, że wówczas to cesarz rzymski był uznawany za głowę chrześcijaństwa, za pomazańca.
Dyskusja o tym toczy się nieprzerwanie. Tak czy inaczej wiadomo, że po roku 1000 Bolesław zaczyna na monetach używać coraz odważniejszych tytułów. Oprócz księcia-wojewody (dux) pojawia się książę sławny (dux inclitus), władca zwierzchni Polski (princeps Poloniae) a nawet król (rex). To wszystko na długo przed 1025 rokiem.
Niezależnie od mgły tajemnicy, jaka kryje historyczne spotkanie w Gnieźnie, można z pewną śmiałością powiedzieć, że w tym roku przypada zarówno 1000, jak i 1025 lat od początków Królestwa Polskiego.
4 marca (21 lutego st. stylu) 1852 w Moskwie zmarł Mikołaj Gogol. Bez wątpienia geniusz. Autor "Rewizora" i "Martwych dusz". Miał zaledwie 42 lata. 🧵
No właśnie, ale czy Nikołaj Gogol? Pisał po rosyjsku i takim nazwiskiem podpisywał swoje najsłynniejsze dzieła. A może Mykoła Hohol? Wszak był Ukraińcem, a nie mówimy Bułgakow, tylko Bułhakow.
W rzeczywistości urodził się i dorastał jako Nikołaj Wasiljewicz Janowski. Do 12 roku życia nie nosił innego nazwiska.
Rodzinny chutor jego ojca na Połtawszczyźnie nazwał się po prostu Janowszczyzna (dziś Gogolewo). Ojciec Wasyl Janowski zresztą się wykształcił i awansował społecznie, przeniósł do niedalekich Soroczyńc (w czasach Rzplitej Krasnopol) i jako pierwszy z rodu zajął się literaturą i teatrem. Pisał i wystawiał w domu sztuki po ukraińsku i rosyjsku.
Matka Maria pochodziła z rodziny Kosiarowskich-Szczerbaków, zamożnych wojskowych kręgów Lewobrzeżnej Ukrainy. Wychowywała się u wujostwa Troszczyńskich. Ciotka Olga była podobno nawet wnuczką Stanisława Augusta Poniatowskiego, a wuj został generałem i później utrzymywał młodego Mikołaja.
Skąd jednak ten Gogol/Hohol?
Dziadek pisarza Atanazy (Opanas) Janowski pochodził z rodziny prawosławnych księży, ale sam został żołnierzem, kozakiem. Jako pisarz pułkowy zrobił na tyle karierę, że skoligacil się przez ożenek (😉) z Łyzohubami, zacnym rodem Hetmańszczyzny. Jego żona była praprawnuczką Doroszenki i prawnuczką Skoropadskiego.
W 1792 Atanazy dostał od imperatorowej patent szlachecki i mógł dodać do swojego plebejskiego nazwiska szlachecki człon Hohol (ros. Gogol) stając się protoplastą rodu Hohol-Janowskich. Jednak każdorazowo Janowscy musieli potwierdzać szlachectwo (dworianstwo) i prawo do noszenia drugiego nazwiska Hohol. Przyszły pisarz, urodzony w 1809, otrzymał to prawo dopiero w 1821 roku, więc w wieku 12 lat.
Skąd się wziął jednak u Janowskich ten Hohol?
"Hohol" to po rusku (ukraińsku, rosyjsku) po prostu gągoł, taki ptak wodny podobny do kaczki (📸).
Hoholowie (Hohołowie) byli starym uszlachconym rodem bojarskim z Rusi Koronnej. Ich siedziby znajdujemy na Wołyniu, Podolu, Rusi Halickiej. Otrzymali herb Jastrzębiec, prawdopodobnie przy unii horodelskiej.
Ważnym przedstawicielem rodu był biskup pińsko-turowski Jonasz Hohoł-Boguszewicz, zwolennik unii brzeskiej z czasów Zygmunta III Wazy.
Jednak w rodzinie Mikołaja Gogola najbardziej pamiętano sławnego pułkownika kozackiego Ostapa (Eustachego) Hohola, którego Jan III Sobieski uczynił nawet hetmanem Prawobrzeżnej Ukrainy (🖼).
Taki to kozak był idealnym protoplastą dla karierowicza Atanazego Janowskiego, który w dokumentach podawał o swoich przodkach, że "byli nazwiska Hohol, z polskiej narodowości [czytaj: szlachty]". Choć zapewne chodziło mu o przodków jego matki (może nawet żony). A pochodzenia od Ostapa dowodziła jedynie rodzinna legenda.
No a co z tymi Janowskimi? Czy to nie brzmi zbyt polsko?
Protoplastą Janowskich był dziadek wspomnianego Atanazego, który nosił właśnie imię Jan (Iwan, imię duchowne Ioann) i był prawosławnym księdzem.
Jan był wikarym w Łubniach, znanych z Sienkiewicza, dawnej siedzibie książąt Wiśniowieckich. Potem zaś został proboszczem w niedalekiej Kononówce (wiele lat później urodzi się tam Hanka Bielicka). Probostwo odziedziczył potem jego syn Damian, wykształcony w Akademii Mohylewskiej.
Dlaczego Janowscy, a nie na przykład Iwanowscy? Widocznie jeszcze pod koniec XVII wieku na Połtawszczyźnie taka forma dawała wieksze korzyści niż ruska.
Janowski brzmi rzeczywiście bardzo po polsku, co skłoni po powstaniu listopadowym Mikołaja do odrzucenia tego nazwiska i podpisywania się jedynie członem Gogol.
Młody Mikołaj Janowski dorastał więc w tej części Imperium, gdzie żywa była tradycja Hetmanatu a językiem ludu był ukraiński. Nic dziwnego, że pierwszy okres jego twórczości to romantyczna fascynacja ludem, jego obyczajami i życiem codziennym. Sorończyce Wielkie, Mirgorod weszły na trwałe do światowej literatury.
Lata 20. i początek 30. XIX wieku był to bowiem w kulturze rosyjskiej okres romantycznej mody na wszystko, co ukraińskie. Podobnie zresztą w polskiej kulturze ("Maria" Malczewskiego).
Wszystko zmienia się po powstaniu listopadowym. W 1833 car Mikołaj I wprowadza w Imperium nową ideologię, która spajać ma jego poddanych i być fundamentem władzy kolejnych cesarzy. To słynna triada Siergieja Uwarowa – "prawosławie, samodzierżawie i narodnost' [ludowość jako narodowość]". Oznacza to w praktyce zwalczanie wszelkiej odrębności Małorusinów (Ukraińców) i Bialorusinów oraz traktowanie Polaków jako programowo "obcych".
Gogol oddaje swój geniusz na służbę nowej ideologii. Skupia się na życiu codziennym mieszkańców Imperium, po prostu Rosjan. Powstają jego najwybitniejsze opowiadania, dramaty i powieść "Martwe dusze". W zamyśle miała być pierwszą częścią tryptyku wzorowanego na Dantem, opisem rosyjskiego "piekła". Pisarz nie będzie potrafił jednak wykrzesać z siebie "czyśćca" i "nieba". Jego talent nie odnajdzie w sobie aż tyle nadziei. Wnętrze umrze wcześniej niż ciało.
Ciekawym przykładem przyjęcia nowej imperialnej ideologii będą zmiany z drugim wydaniu "Tarasa Bulby" (1835 vs 1842). Ta powieść kozacka z czasów antypolskiego powstania Ostranicy okazała się w nowych czasach zbyt ukrainofilska! Gogol ją więc nieco zmienił. W nowej wersji kozacy walczą już nie za swoją wolność, ale za cara. A słowo Ukraina zamieniono na południową Rosję.
Notabene, może pamiętacie Państwo z "Nadberezyńców", jak "Tarasa Bulbę" używano do rusyfikacji młodzieży z Kresów jeszcze na początku XX wieku?
Na koniec smutnawy wiersz Tarasa Szewczenki skierowany "do Hohola". 👇 Jakże aktualny. Ten wewnętrzny konflikt tożsamości wszak do dziś dzieli dusze wielu mieszkańców Rosji i Ukrainy. Dzieli i zabija.
Nam zaś pozostaje podziwiać twórczość geniusza, jego satyrę dnia codzienego i nie przestawać powtarzać sobie pytania:
"Z czego się śmiejecie? Z samych siebie się śmiejecie".
Grochów 1831. Zacięty bój o Olszynkę. Prawdopodobnie największa bitwa wojska polskiego w całych jego dziejach aż do 1920 roku.
Niemal 40 tysięcy żołnierzy polskich starło się na przedpolach Pragi z 60-tysięczną armią rosyjską. Dlaczego ta bitwa miała aż takie znaczenie? 🧵
Spójrzmy na mapę topograficzną z epoki. Na wschód od Pragi (od 1794 część Warszawy) rozciąga się w promieniu 7-9 km równina praska. Od wschodu zamykają ją piaszczyste wzgórza, za którymi rozciągają się już lasy, resztki puszczy. W lasach tych stanęli Rosjanie Dybicza.
Od Polaków stojących przedmościu praskim oddzielał ich pas mokradeł ciągnący się od Saskiej Kępy, poprzez Olszynkę, Kawęczyn, Ząbki i Marki po Białołękę. Mokradła miały szerokość od 1 km pod Kawęczynem do 2 i pół km pod Ząbkami. Nawet podczas mrozów były przeszkodą dla wojska.
#TegoDnia 18 października 1166 w wyprawie do Prus zginął Henryk Sandomierski, książę dzielnicowy, znany jako "polski krzyżowiec". 🧵
Henryk był najmłodszym – nie licząc pogrobowca Kazimierza – synem Bolesława Krzywoustego i Salomei z Bergu. W chwili śmierci ojca miał około 8 lat. W testamencie Krzywousty zapisał mu dzielnicę sandomierska, czyli wschodnią Małopolskę.
Razem z innymi juniorami uczestniczył w walkach i wypędzeniu przyrodniego brata Władysława Wygnańca i poparł zwierzchnią władzę Bolesława Kędzierzawego.
Nigdy się nie ożenił i nie miał dzieci. Ale jego 36-letnie życie było ciekawe i pozostawiło znamienny ślad w historii.
W tym czasie w Europie działy się rzeczy ważne. W 1146 z inicjatywy wpływowego cysterskiego mnicha Bernarda z Clairvaux rozpoczęto przygotowania do drugiej wyprawy krzyżowej.
Wybrany rok wcześniej papież Eugeniusz III – również cysters – ogłosił bullę, w której obiecywał odpuszczenie grzechów tym, którzy wezmą udziął w krucjacie i udadzą się do Lewantu. Poza wymiarem metafizycznym odpust miał aspekt praktyczny – zwalniał z uciążliwych kar kościelnych.
Zainteresowanie wyprawą było duże. Jednak feudałowie ze środkowej Europy usprawiedliwiali się, że nie mogą wyjeżdżać na długo, bo zagraża im ciągłe niebezpieczeństwo ze strony pogan żyjących nad Bałtykiem.
Pas niedostępnych pojezierzy nadbałtyckich, od Łaby po Zatokę Fińską, zamieszkiwały wówczas ludy, które długo opierały się podbojom i chrystianizacji – Słowianie połabscy, czyli Wendowie (Obodryci, Wieleci), Pomorzanie a dalej Prusowie, Kurowie, Litwini, Liwowie i Estończycy.
Władcy z Niemiec, Danii i Polski przekonywali, że problem "niewiernych" z północy jest tak samo ważny dla chrześcijaństwa, jak problem "Saracenów".
Bernard z Clairvaux i papież przyjęli te argumenty. W kwietniu 1147 Eugeniusz III wydał drugą bullę "Divina dispensatione", w której zrównał wyprawy na "Słowian i innych pogan" z krucjatami na Bliski Wschód i objął ich uczestników takimi samymi odpustami.
Dało to początek krucjatom północnym, które tak bardzo odcisnęły się piętnem nad historią naszego regionu.
Wiosną 1147 z Europy zachodniej wyruszyły dwie grupy krzyżowców w stronę Jerozolimy. Jednocześnie nad Bałtyk ruszyła krucjata nazwana później połabską lub wendyjską.
Wszystko wskazuje na to, że Piastowie jednomyślnie poparli drugą krucjatę. Wiadomo, że Mieszko Stary wziął udział w wyprawie połabskiej (lipiec-sierpień 1147), a książę senior Bolesław Kędzierzawy zorganizował w jej ramach wyprawę do Prus (listopad-grudzień 1147).
2 października 1078 roku pod Czernihowem w bitwie z rywalami zginął wielki książę kijowski Izjasław I Jarosławowicz.
Izjasław był pierwszym zwierzchnim władcą Rusi w czasie rozbicia dzielnicowego, które nastąpiło po śmierci jego ojca Jarosława Mądrego (1054).
Jego życie i burzliwe panowanie było ściśle związane z Polską.
Około 1043 Izjasław, wówczas 19-letni książę turowski, został ożeniony z Gertrudą, córką Mieszka II i Rychezy, siostrą panującego w Polsce Kazimierza Odnowiciela.
Małżeństwo to miało to umocnić sojusz Krakowa z Kijowem. Sam Kazimierz nieco wcześniej ożenił się z siostrą Jarosława Mądrego, Marią Dobroniegą, z którą miał syna Bolesława (Śmiałego vel Szczodrego, późniejszego króla).
Warto wspomnieć, że Gertruda (zwana na Rusi Eleną lub Olisawą) jest pierwszym znanym z imienia pisarzem polskim. Zachował się napisany przez nią prozą poetycką po łacinie modlitewnik z osobistymi notatkami.
W 1054 Izjasław (nosił też imię Dymitr), panujący już w Turowie i Nowogrodzie Wielkim, odziedziczył po ojcu władzę w stołecznym Kijowie. Jednak aby zdominować innych Rurykowiczów, musiał zawrzeć sojusz z młodszymi braćmi, Światosławem czernihowskim i Wsiewołodem perejasławskim.
Triumwirat Jarosławowiczów rządził Rusią do 1068, gdy Izjasław poniósł klęskę w bitwie z Połowcami nad Ałtą. W Kijowie wybuchła wówczas rewolta i książę musiał uciekać do Polski, kraju swojej żony, w którym rządził już Bolesław Śmiały.
Wiosną 1069 z Krakowa wyruszyła na Kijów wyprawa wojskowa Bolesława, która stłumiła powstanie i przywróciła na tron Izjasława. Młodsi bracia wobec polskiej interwencji poddali się mu bez walki.
Do przywrócenia triumwiratu nie doszło. Co wiecej, cztery lata później, w 1073, młodsi bracia znów wygnali Izjasława i Gertrudę z Kijowa i ci znów obrali kierunek ucieczki na Kraków. Tym razem zabrali ze sobą do Polski "wielki majątek".
Marzący o koronie książę polski rozegrał intrygę inaczej niż za pierwszym razem. Nie zwracając uwagi na swoją ciotkę, przywłaszczył sobie kijowskie skarby Izjasława i poparł jego rywali, Światosława i Wsiewołoda.
Izjasław z Gertrudą i ich dziećmi musieli uciekać dalej na zachód, do Niemiec, pod władzę cesarza Henryka IV. Nie znaleźli tam jednak wsparcia, bo ich rywale przekupili cesarza grubą kasą, która wypełniła pusty niemiecki skarbiec.
Nie dało się jednak zlekceważyć wpływów Gertrudy Mieszkówny, świetnie wykształconej i ustosunkowanej, w której płynęła cesarska krew. Gertruda wszak swoją młodość spędziła z matką na wygnaniu w Niemczech a teraz była uważana za nadzieję katolicyzmu na Wschodzie, który właśnie odpadł wskutek wielkiej schizmy.
Właśnie te atuty zapewne sprawiły, że – korzystając z gościny przychylnego margrabiego Łużyc Dedona – Izjasław i Gertruda uzyskali silne poparcie papieża Grzegorza VII.