Paweł Rzewuski „Grzechy „Paryża Północy”. Czy da się poznać dzieje miasta, ba, dzieje ludzkie bez zajrzenia w mroczne zakamarki i zaułki? Chyba nie, dlatego tak ciekawe wydają się książki o tej ciemniejszej (1)
stronie człowieka, a że koszula bliższa ciału, no to o Warszawie. Choć o stołecznej przestępczości już trochę prac było – tu najbardziej znane jest „Szemrane towarzystwo niegdysiejszej Warszawy” Milewskiego, ale to praca raczej utrwalająca legendarny koloryt warszawskich (2)
Apaszów niż dająca rzetelną wiedzę o półświatku. Książka Rzewuskiego jest pod tym względem dużo lepsza – przede wszystkim przez przekrojową perspektywę i dość dobre zarysowanie tła społecznego. Autor bowiem na wstępie wprowadza nas w ogromne problemy socjalne przedwojennej (3)
Warszawy – bezrobocie, setki inwalidów wojennych niemogących się odnaleźć po wojaczce, tysiące przyjezdnych, których miasto „pożarło i wypluło na ulicę”, przepełnione kamienice i prawdziwe enklawy nędzy. Rzewuski nie koloryzuje tej rzeczywistości, choć oczywiście musi (4)
odnosić się do legend Taty Tasiemki czy Judel Dana Łokcia, czyli sławnego Łokietka, co oczywiście sprawia nieco "sensacyjne" wrażenie. Dużą zaletą pracy jest „pełna gama grzechów” – od prostytucji i handlu kobiet, poprzez życie nocne, aż do najcięższych zbrodni i prawdziwej (5)
„gangsterki”. To rzetelna praca, ale jednak wciąż „popularna” – nie znajdziemy tu więc pogłębionych analiz przestępczości czy też próby usystematyzowania jej choćby chronologicznie. Dostajemy raczej zestaw ciekawych opowieści i biogramów, które w swej masie sprawiają, że (6)
20 lat przedwojennej Warszawy jest czasem sprasowanym i jednolitym, choć przecież tu też zachodziły zmiany. Czy to wada w takiej pracy? Raczej nie, dzięki temu czyta się to dobrze, a narracja jest potoczysta. Specjaliści będą narzekać, ale oni zawsze narzekają. To książka (7)
o Warszawie, ale z pewności osoby z innych miast również może zaciekawić - pewne zjawiska były przecież ogólnopolskie. Napisałbym, że książka dostarczyła mi radości, ale biorąc pod uwagę tematykę, pozostanę przy… zaciekawieniu. A to już przecież całkiem dobrze. Ocena: 7,5/10 (8)
• • •
Missing some Tweet in this thread? You can try to
force a refresh
„Historia przyznania Fermiemu Nobla jest jedną z bardziej fascynujących opowieści o intrygach otaczających najbardziej prestiżową nagrodę naukową na świecie. Zaczyna się ona jednak nie w październiku 1938 roku, ale w 1936 r. i nie (1)
wiąże się z wyróżnieniem z dziedziny fizyki, lecz z bardziej kontrowersyjną nagrodą pokojową.
W 1936 r. Pokojowa Nagroda Nobla została przyznana niemieckiemu działaczowi Carlowi von Ossietzky’emu, który w 1935 r. ujawnił oszołomionemu światu tajemnicę niemieckiej (2)
remilitaryzacji. Za ten czyn rząd nazistowski oskarżył go o zdradę stanu i wysłał do obozu koncentracyjnego, gdzie Ossietzky ostatecznie zmarł. W międzyczasie, aby uzyskać poparcie dla jego uwolnienia, Komitet Noblowski przyznał mu nagrodę w 1936 r. Jak można się było (3)
"Podczas zwiedzania Universal Studios Einstein wspomniał, że zawsze chciał poznać Chaplina.
Szef wytwórni zadzwonił więc po aktora, który zjawił się w kantynie, gdzie uczony jadł lunch. W efekcie po kilku dniach doszło do jednego z (1)
najbardziej pamiętnych epizodów nowej epoki celebrytów: Einstein i Chaplin, obaj w czarnych krawatach pojawili się razem na premierze Świateł wielkiego miasta. Towarzysząca im Elsa promieniała z radości i dumy. Słysząc aplauz, jaki im towarzyszył u wejścia do kinoteatru, (2)
Chaplin zauważył celnie: „Ja dostaję takie brawa, bo wszyscy mnie rozumieją, a panu klaszczą dlatego, że nikt pana nie rozumie" Einstein uderzył w poważniejszy ton, gdy pod koniec swego pobytu w Caltechu przemówił do tamtejszych studentów. Jego wykład, osadzony w (3)
"Obraz Polaka sowieckiego w okresie międzywojennym będzie niepełny bez uwzględnienia dwóch na pozór sprzecznych zjawisk. Pierwszym z nich było nie aż tak rzadko spotykane identyfikowanie się z polskością przez licznych przeciwników (1)
władzy sowieckiej niebędących Polakami. Drugim ‒ zjawisko ukrywania swej rzeczywistej narodowości przez licznych Polaków w obawie przed represjami.
Skala pierwszego z tych zjawisk nie była duża. Obejmowało ono głównie wrogów bolszewików, twierdzących, że odrodzona RP stanowi (2)
jedyną realną siłę zdolną przeciwstawić się władzy bolszewickiej. Z takiego przekonania częstokroć rodziły się prawdziwie patriotyczne polskie postawy, które szczerością przekonań narodowościowych, przesyconych duchem polskości, a graniczących niekiedy z fanatyzmem, (3)
Początki lotnictwa pasażerskiego było dość trudne – ciekawym przykładem jest przypadek Giovanni Caproniego (ten po lewej), włoskiego konstruktora i inżyniera, twórcy pierwszego włoskiego samolotu (1910) oraz pierwszego bombowca na (1)
świecie (1914). Otóż Caproni po zakończeniu Wielkiej Wojny, gdy popyt na bombowce, które produkował, znacznie zmalał, uznał, że przyszłością jest lotnictwo cywilne. Niestety postanowił wejść w nową dziedzinę z przytupem i w 1921 r. jego firma zaprezentowała zupełne monstrum – (2)
maszynę do połączeń transatlantyckich model Caproni Ca.60 Transaero. Samolot był właściwie latającym okrętem – ogromny kadłub zaopatrzony w pływaki oraz trzy trójpłatowe skrzydła o trzydziestometrowej rozpiętości (potrójny trójpłatowiec!), napędzany był ośmioma silnikami (3)
W załączeniu okolicznościowy wpis o poświęceniu Soboru na pl. Saskim, ale skoro #MiędzywojennyTydzień, słów kilka o jego wyburzeniu. A trwało to dobrych lat zanim w ogóle zabrano się za prace – ostatecznie cerkiew obrócono w gruzy w latach 1924-26. A (1)
była to budowla wyjątkowo solidna: „budowa soboru prowadzona była niezwykle fundamentalnie i z bajeczną kosztownością, jak świadczy o tym wyłożenie całego placu Saskiego podkładem kamienno-betonowym przeszło metrowej grubości”, ponadto nie żałowano cementu,a w murach założono (2)
„nieprawdopodobną ilość żelaznych wiązań, kotew, ankrów, belek itp.”, tworząc „niemal betonowy monolit uzbrojony w żelazne konstrukcje”. Operacja wyburzania wymagała ok. 15 tys. kontrolowanych mikrowybuchów! Warszawiacy w większość byli zgodni, że sobór należy usunąć, choć (3)
"Na początku swojej kariery Zlatan często bywa opisywany jako chłopak buntowniczy, uparty – a co najgorsze – niepotrafiący grać zespołowo. W lutym 2000 roku jest jeszcze nieznanym, ale niezwykle utalentowanym zawodnikiem. Gazeta „Kvällsposten” (1)
nazywa go „nieoszlifowanym diamentem, Hulkiem, innym typem gracza”, a sam Zlatan twierdzi, że za kilka lat zostanie profesjonalnym zawodnikiem dużego włoskiego klubu piłkarskiego Inter Mediolan. Dziennikarka i badaczka mediów Agneta Furvik przyjrzała się traktowaniu Zlatana (2)
Ibrahimovicia w mediach na początku XXI wieku. Wskazuje, że szwedzcy dziennikarze wielokrotnie przedstawiali go jako kogoś, kto się odróżnia i odstaje od większości zawodników piłkarskiej reprezentacji narodowej. Przymiotniki takie jak „nieszwedzki”, „zarozumiały”, (3)