„Pan Pip”, reż. Andrew Adamson (2012). Nowozelandzki obraz opowiada o wydarzeniach, które miały miejsce pod koniec lat 80-tych na Wyspie Bougainville’a, leżącej w archipelagu Wysp Salomona na Oceanie Spokojnym i będąca autonomiczną (1)
częścią Papui-Nowej Gwinei. Rebelia miejscowej ludności przeciw rządowi centralnemu wybuchła na skutek grabieżczej polityki wydobycia miedzi na wyspie degradującej środowisko i niezapewniającej w żaden sposób potrzeb miejscowej ludności. Wyspa została odcięta od świata - (2)
zabroniono wyjazdu, wjazdu, zamknięto fabryki i szkoły. Konflikt stawał się coraz poważniejszy. Sytuację widzimy oczami dwójki bohaterów – tytułowego pana Pipa oraz młodej uczennicy Matyldy. Pip, czyli tak naprawdę Brytyjczyk p. Watts, jest jedynym białym, który został na (3)
wyspie ze względu na chorą żonę (to złożone i ważne w dalszej części) i choć nie był nauczycielem, postanowił pracować w szkole mimo jej zamknięcia. Jego lekcje są bardzo nieformalne, a głównym ich elementem jest czytanie na głos powieści Karola Dickensa „Wielkie nadzieje” – (4)
tam głównym bohaterem jest właśnie Pip i to imię staje się przezwiskiem Wattsa. Matylda z kolei to wrażliwa dziewczyna, która niezwykle przeżywa słuchanie powieści i często ucieka w krainę wyobraźni. Nieszczęśliwy zbieg okoliczności podczas wizyty rządowego patrolu sprawia, (5)
że w wiosce wydarzy się tragedia, której złowieszczym symbolem będzie napisane na plaży przez Matyldę imię Pip. W takich filmach tematyka często przesłania pewne braki scenariuszowe i sama opowieść jest nas w stanie przykuć do ekranu – to mamy trochę taki przypadek. Adamson (6)
próbował ratować tragiczną, ale dość prostą historię właśnie mieszając narrację – rzeczywistość przeplatana jest, czasem nieco zbyt nonszalancko, marzeniami Matyldy, która wyobraża sobie swoja oceaniczną wyspę jako Londyn. Bohaterowie książki Dickensa są czarnoskórzy i (7)
przechadzają się w przerysowanych kolorystycznie wiktoriańskich strojach w wyimaginowanym mieście gdzieś na Pacyfiku. To ciekawy zabieg i choć raczej nie do końca udany, to próbuje pokazać pragnienia dziewczyny co do innego życia – to, które ma, naznaczone zostało śmiercią i (8)
gwałtem. Film ogląda się całkiem dobrze, cieszy, że Hugh Laurie postanowił przełamać swój wizerunek cynicznego lekarza z pewnego serialu – tu jest człowiekiem zacnym, choć skomplikowanym i z pewną rysą. Miejscowi aktorzy, film był kręcony na Wyspie Bougainville’a, też całkiem (9)
ładnie, choć oczywiście było widać, że to amatorzy. A grająca Matyldę dziewczyna zdecydowanie wyróżniała się z tłumu. Końcówka mocno naciągnięta pod pozytywną puentę, ale film ogólnie przyzwoity, o pewnych walorach poznawczych związanych z tym regionem świata. Ocena: 6,5/10 (10)
• • •
Missing some Tweet in this thread? You can try to
force a refresh
„Po "Życiu seksualnym dzikich" spodziewano się treści bezwstydnych i ekscytujących, a część czytelników zarówno pierwszego angielskiego wydania, jak i wydania polskiego bez wątpienia liczyła na naukowo uzasadnioną pornografię. Jednak (1)
największą sensacją, wstrząsającą dla szerszej publiczności, okazało się ujawnienie przez Malinowskiego, że „dzicy” obywają się bez instytucji ojcostwa, fundamentalnej dla cywilizacji Zachodu i monoteistycznych religii, których opoką była rodzina patriarchalna. Żeglarzom, (2)
urzędnikom kolonialnym, a w szczególności misjonarzom był to fakt dobrze znany. Ale to dopiero Malinowski podał go do publicznej wiadomości. Kompleksowo zbadał i opisał przekonania wyspiarzy odnoszące się do kondycji ludzkiej i prokreacji oraz przeanalizował konsekwencje ich (3)
Errol Flynn, wielka hollywoodzka gwiazda znana z takich filmów jak "Robin Hood" czy "Kapitan Blood", zanim trafił do Ameryki miał całkiem ciekawy epizod, hm… nazwijmy go awanturniczym. Flynn ur. się w 1909 r. na przedmieściach Hobart, (1)
stolicy Tasmanii i od dzieciństwa był niespokojnym duchem – został wydalony ze szkoły za kradzież, choć sam utrzymywał, że to za romans ze szkolną… praczką. W wieku 18 lat, po tym, jak został wyrzucony z pracy po ponownej kradzieży, wyjechał w poszukiwaniu przygód na Papuę- (2)
Nową Gwineę. Przybył na wyspę do miasta Rabaul w październiku 1927 r., aby zbić fortunę na nowo odkrytych polach złota w Edie Creek. Oczywiście nic z tego nie wyszło, a przyszły aktor od samego początku musiał mocno ściemniać, kim jest i jakie są jego prawdziwe cele podróży. (3)
„Rok 1919, jako pierwszy rok wolności, rozpoczął się wcześniej niż jego poprzednicy, gdyż jeszcze w październiku i listopadzie 1918 roku, kiedy to zakończyły się lata zaborów oraz okupacji i Polacy przystąpili do działań na rzecz (1)
niepodległości. W tytule pierwszego rozdziału wskazano konkretny dzień odrodzenia państwowości polskiej. Czy słusznie? Współcześnie dzień 11 listopada nie budzi emocji, gdyż jest powszechnie kojarzony z początkiem niepodległości. Ale przez wiele lat wcale nie było pewne, czy (2)
zostanie zapamiętany, gdyż konkurowały z nim jeszcze cztery inne dni, z których każdy miał swoich zwolenników. Poza 11 listopada były to: 7 listopada 1918 roku, 28 października 1918 roku, 15 sierpnia 1917 roku oraz 5 listopada 1916 roku. Takich problemów z uzgodnieniem daty (3)
Robert Louis Stevenson, słynny pisarz i autor „Wyspy skarbów”, „Porwanego za młodu” czy najsłynniejszej swej nowelki „Doktor Jekyll i pan Hyde”, jako dziecko chorował na gruźlicę– stąd też przez resztę życia cierpiał z powodu słabych płuc. Od najmłodszych (1)
lat często też wyjeżdżał ze Szkocji w poszukiwania lepszego powietrza dla osłabionego organizmu – bywał w celach leczniczych w Belgii i Francji. W 1888 r., kiedy był już prawdziwą gwiazdą literatury postanowił, wraz z rodziną, przenieść się do Oceanii dla poprawy zdrowia. (2)
Wypłynęli wszyscy z San Francisco i przez trzy lata podróżowali po Pacyfiku, spędzając czas na Hawajach, Tahiti, Wyspach Gilberta, Nowej Zelandii, Australii i Samoa. To właśnie w tym ostatnim kraju Stevenson ostatecznie się osiedlił, kupując w 1890 r. 127 hektarów na swoją (3)
Tomasz Cichocki w ciągu 312 dni na jachcie "Polska Miedź" opłynął świat, tylko raz zawijając przymusowo do portu. Za ten wyczyn otrzymał tytuł Żeglarza Roku 2012 oraz Srebrny Sekstant: „1 stycznia 2012 r. Są na niebie i ziemi rzeczy, (1)
o których nie śniło się filozofom. A nawet jeśli się śniło, to i tak nie mieszczą się one w głowie. Weźmy przykład pierwszy z brzegu. Skoro dziś w nocy przywitałem na południowym Pacyfiku nowy rok, to znaczy, że wczoraj był 31 grudnia. A przedwczoraj? Otóż przedwczoraj też (2)
był 31 grudnia! I poprzedniej nocy również przywitałem nowy rok! Pierwszego sylwestra spędziłem trochę na zachód od Międzynarodowej Linii Zmiany Daty, drugiego nieco na wschód od niej. Samo istnienie tej linii – chociaż w teorii dość łatwe do zrozumienia i zaakceptowania – w (3)
„Ludność wysp na Oceanie Indyjskim i Pacyfiku często traktowano poprawnie – na początku. Papuasi z Nowej Gwinei uważali Japończyków za o wiele milszych niż australijscy kolonizatorzy, zwłaszcza, że dobrowolnie dzielili się z nimi (1)
posiłkiem. Ale i tu potrzeba tworzyła prawo. Okupant nigdy nie wahał się przed instrumentalizacją tubylców, czy to kradnąc im ich zapasy (konfiskata świń, służących także jako waluta wymienna, została bardzo źle przyjęta przez Papuasów), mobilizując ich jako tragarzy czy, na (2)
co są dowody, zjadając ich. Potrzeba transportu ciężarów w górach Nowej Gwinei była głównym powodem japońskich okrucieństw. Przymus i kary stosowano zawsze, by rekrutować zamieszkujących rzadko zaludnione tereny tubylców i uniemożliwić im ucieczkę pod ogniem bombardowań. (3)