Tego dnia w 1915 r. Albert Einstein na wykładzie w Pruskiej Akademii Nauk w Berlinie przedstawił ogólną teorię względności: ""Einstein był podniecony swym sukcesem, ale jednocześnie bał się, że część chwały przypadnie Hilbertowi, który (1)
pięć dni wcześniej ogłosił w Getyndze swoją własną wersję równań. „Tylko jeden z kolegów naprawdę to rozumie - napisał do H. Zanggera - i próbuje znostryfikować (wyrażenie Abrahama) w inteligentny sposób". W liście napisanym kilka dni później do Michelego Bessa Einstein (2)
stwierdził: „Moi koledzy postępują w tej sprawie obrzydliwie. Uśmiejesz się, kiedy Ci o tym opowiem". Komu jednak należy się rzeczywiście palma pierwszeństwa w tej sprawie? Kwestia ta wywołała krótką, ale burzliwą debatę, w której czasami ujawniały się emocje pozamerytoryczne.(3)
Hilbert zaprezentował swoją wersję równań ustnie podczas wykładu 16 XI, a na piśmie w artykule datowanym na 20 XI. Tymczasem Einstein przedstawił ostateczną wersję swych równań dopiero 25 XI. Jednakże w 1997 zespół badaczy einsteinowskich znalazł komplet odbitek korektorskich (4)
artykułu Hilberta, na których matematyk naniósł swoje poprawki i odesłał do wydawcy- ale dopiero 16 XII.W oryginalnej wersji równania Hilberta różniły w niewielkim, ale istotnym stopniu od wersji Einsteina z wykładu wygłoszonego 25 XI. Nie były naprawdę ogólnie kowariantne; (5)
Hilbert nie włączył do nich kroku wprowadzającego tensor Ricciego i skalar Ricciego. Einstein zaś uczynił to w swiym wykładzie z 25 XI. Wydaje się, że Hilbert dokonał korekty w swoim artykule po to, by uzgodnić własną wersję z rozwiązaniem Einsteina. W poprawionej wersji (6)
artykułu dodał też wspaniałomyślnie notkę przy wzmiance o potencjałach grawitacyjnych: „Wprowadzone po raz pierwszy przez Einsteina". (7)
Walter Isaacson "Einstein. Jego życie, jego wszechświat", Warszawa 2013
• • •
Missing some Tweet in this thread? You can try to
force a refresh
„Zaginiony mundial”, reż. Lorenzo Garzella/Filippo Macelloni (2011). Uwaga: jeden wielki spoiler! Kilkanaście lat temu w małej patagońskiej miejscowości znaleziono zwłoki człowieka, który leżąc w popowodziowym błocie, trzymał wciąż w (1)
dłoni kamerę filmową. Tak rozpoczyna się historia zapomnianego lub nawet zupełnie nieznanego mundialu z 1942 r., który został rozegrany na argentyńskiej pampie. Gdybym był mniej wprawnym widzem i gdybym nie interesował się państwami efemerycznymi (#LeksykonPaństwEfemerycznych)(2)
to przez pierwsze kilkanaście minut mógłbym się nabrać na ten mockument (udawany dokument) – mamy tu autorytet „specjalistów” o angielskich, argentyńskich, niemieckich i włoskich nazwiskach, wypowiedzi wielkich piłkarzy takich jak Lineker czy Baggio, a nawet „uczestników” i (3)
„Gdy naciągnąłem na siebie koszulkę reprezentacyjną z Białym Orłem na piersiach i ujrzałem swe odbicie w lustrze, coś ścisnęło mnie za gardło, a łzy wzruszenia i dumy zakręciły mi się w kącikach oczu. Nie byłem w stanie wymówić (1)
ani słowa. Stałem przed lustrem i patrzyłem jak urzeczony w czerwoną koszulkę z pięknym Orłem. To samo zresztą przeżywał stojący obok mnie Mietek Balcer, który– chcąc coś powiedzieć– zaczął się jąkać, na końcu odwrócił się i cichaczem otarł łezkę". Jakże dziwić się Zygmuntowi (2)
Chruścińskiemu. Reprezentatywka, bo w tak uroczy sposób nazywano przed wojną najważniejszą piłkarską drużynę w kraju, to przecież sprawa narodowa i zarazem oczko w głowie wszystkich bez mała miłośników sportu. Trudno, aby było inaczej, skoro po 123 latach niewoli oddychasz (3)
26 listopada 1855 r. w Konstantynopolu umiera Adam Mickiewicz. Najpewniej na cholerę, ale są sugestie, że został otruty. Po więcej szczegółów dotyczących samej śmierci, ale też jej wpływu na Polaków, odsyłam do ciekawej książki Stanisława Rośka: "Zwłoki (1)
Mickiewicza". A, tagu #KsiążkaAdresowaWarszawy w tym wypadku nie ma w nagłówku, bo Mickiewicz nigdy w Warszawie nie był (w Krakowie zresztą też nie). I oczywiście cytat: "Mickiewicz umierał publicznie. Jak wyliczono, w ostatnich godzinach jego życia znajdowało się w pokoju (2)
trzynaście osób: Armand Levy, Henryk Służalski, ksiądz Michał Ławrynowicz, lekarze Jan Gembicki, Rudolf Narkiewicz, Emil Szostakowski i Stanisław Drozdowski, pułkownik Hipolit Kuczyński, agent Hotelu Lambert Franciszek Duchiński, kapitanowie Józef Perkowski i Józef Rudnicki, (3)
„W Belo Horizonte koniec świata nastąpił dwukrotnie. Zanim, wiele lat później, Brazylia utonęła w morzu łez po tym, jak Niemcy rozjechali jej reprezentację walcem podczas mistrzostw świata w 2014 roku, płakała cała Anglia. W (1)
1950 r. dumni Synowie Albionu musieli przełknąć gorycz porażki ze Stanami Zjednoczonymi. Do dziś wynik z meczu pierwszej rundy mistrzostw świata uchodzi za największą plamę na honorze Brytyjczyków i jest jedną z największych sensacji wszystkich mundiali. Legenda głosi, że (2)
niektóre z gazet miały zgodnie z depeszą ze spotkania podać wynik 10:1 dla ekipy z Europy. Ktoś musiał się przecież pomylić i zgubić gdzieś drugą cyfrę przy Anglikach! A tak naprawdę to Stany Zjednoczone wygrały 1:0. (…) Debiutująca w turnieju rangi mistrzowskiej Anglia nie (3)
„Diego”, reż. Asif Kapadia (2019). Tego dnia dwa lata temu zmarł jeden z najwybitniejszych piłkarzy wszech czasów - Diego Armando Maradona. To chyba dobra okazja, żeby parę słów napisać o głośnym filmie dokumentalnym poświęconym jego (1)
życiu, który niedawno miałem okazje zobaczyć. Po doskonałym „Sennie” tego samego reżysera można się było spodziewać naprawdę porządnej filmowej biografii argentyńskiego piłkarza. I chyba dostałem to, co chciałem – sprawnie zrealizowany, ciekawy, intrygujący nawet obraz. Ale (2)
czy mówiący prawdę o Maradonie? Być może na tyle, na ile da się prawdę zawrzeć w filmie. Autor skupia się na włoskim etapie kariery piłkarza i to tam szuka źródeł jego ogromnego sukcesu, ale też spektakularnego upadku. W przedakacji mamy oczywiście zarys jego młodości, epizod (3)