„Po trzech dniach jazdy trafia się do najbardziej imponującego i majestatycznego z miast, które dzięki swej świetności, znaczeniu i pięknu zostało nazwane Kinsaj, co oznacza «Niebiańskie Miasto»” - odnotowuje Marco Polo. — „Jest to (1)
najwspanialsze miasto na świecie i można znaleźć tu tyle rozkoszy, że podróżnikowi zdaje się, iż trafił do raju”. Marco miał do czynienia z apogeum chińskiej cywilizacji. Znalazł się w mieście tak postępowym, tak pięknym, tak pełnym zmysłowych przyjemności, że ledwie potrafił (2)
przekonać sceptycznych Europejczyków, iż nie pisze o jakiejś niematerialnej wizji, lecz o miejscu tak prawdziwym jak Wenecja. Podobnie jak miasto rodzinne podróżnika, Kinsaj zbudowano dookoła sieci kanałów, na których tłoczyły się wszelkiego rodzaju łodzie. Hangzhou - bo taką (3)
nazwę nosi ono obecnie - oczarowało Marca jak żadne inne miejsce w Azji. Po raz pierwszy spotkał się z majestatem Chin na najwyższym poziomie, nienaruszonym przez Mongołów. W Kinsaju napotkał zapierającą dech w piersiach przyszłość, która choć namacalna i tętniąca życiem, (4)
była dla niego nierzeczywista. Tym razem uważał się nie tylko za wędrowca, ale też za odkrywcę i podjął się zbadania tego miejskiego cudu. Ogłasza: „Ja, jaśnie pan Marco Polo, bawiłem w tym mieście wielokrotnie i postanowiłem z wielką starannością zaobserwować oraz zbadać (5)
wszelkie kwestie dotyczące tego miejsca i opisać je w moich notatkach”. Mieszkańcy niechętnie dopuszczali obcokrajowca takiego jak Marco do swojego życia rodzinnego; dla nich reprezentował on mongolskich najeźdźców. Poza tym Polo nigdy nie nauczył się chińskiego. Wskutek tych (6)
przeszkód znaczna część ukrytego życia miasta — duchownego i seksualnego - umknęła jego dociekaniom. Mimo to, wiedziony ciekawością, dowiedział się więcej na temat Kinsaju i jego mieszkańców niż jakikolwiek Europejczyk przed nim. (...) Jak wenecjaninowi udało się spenetrować (7)
i rozszyfrować to olbrzymie, rozwinięte, złożone miasto? Starał się poznawać obce kultury z różnym skutkiem, lecz jego opis Kinsaju wykazuje biegłość w posługiwaniu się szczegółem i niezwykłą precyzję. W rzeczywistości korzystał z pomocy eksperta, jak sam wyjaśnia: „Będę (8)
posługiwał się relacją [z Kinsaju] przysłaną na piśmie przez władczynię królestwa Bajanowi, który podbił tę prowincję, podczas oblężenia. Miał przekazać ją wielkiemu chanowi, aby ten - dowiedziawszy się o wspaniałości miasta — nie pozwolił go złupić ani spustoszyć”. Innymi (9)
słowy, Marco miał dostęp do wiadomości o mieście dostarczonych przez mongolski wywiad. (…) W każdym razie jego rozważania dotyczące Kinsaju są czymś więcej niż tylko mieszaniną cytatów; wniósł też do nich własne spostrzeżenia, tak że mógł śmiało stwierdzić: „Wszystko to (10)
prawda, gdyż ja, Marco Polo, ujrzałem to potem na własne oczy”. Marco rozpoczyna olśniewający opis Kinsaju od stwierdzenia, że miasto jest „tak ogromne, iż jego obwód wynosi [...] około 160 km, ponieważ jego ulice i kanały są bardzo szerokie i wielkie”. Odmalowując ten (11)
tajemniczy gród sceptycznemu czytelnikowi z Zachodu, Marco pisze: „Są też place, gdzie odbywa się targ; z powodu olbrzymich tłumów, które się na nich zbierają, są one wielkie i rozległe. Po jednej stronie leży bardzo czyste, słodkowodne jezioro [Jezioro Zachodnie], a po (12)
drugiej jest potężna rzeka, która - wpływając licznymi wielkimi i małymi kanałami do każdej części miasta — zbiera wszystkie nieczystości i wpada do jeziora. [...] To sprawia, że powietrze jest bardzo zdrowe; po mieście podróżować można lądem, a także tymi strumieniami. (13)
Ulice i kanały są tak szerokie, że łodzie mogą wygodnie nimi przepływać, a wozy - wozić rzeczy potrzebne mieszkańcom”. (14)
Laurence Bergreen "Marco Polo. Od Wenecji do Xanadu", Poznań 2008
• • •
Missing some Tweet in this thread? You can try to
force a refresh
W 1959 r. chińskie władze zakończyły budowę elektrowni wodnej na rzece Xin'an, tworząc także sztuczne jezioro Qiandao (Tysiąc Wysp) u podnóża góry Wu Shi. Sprawa dość normalna, gdyby nie to, że przy okazji zatopiono dwa niezwykle cenne (1)
historycznie i kulturowo miasta: He Cheng i Shi Cheng, zbudowane za czasów dynastii Han i Tang. Bez żadnych skrupułów komunistyczny rząd pozwolił, by pozostałości, często pochodzące sprzed ponad dwóch tysięcy lat, zniknęły pod wodą. Podczas budowy zatopiono też inne miasta (2)
oraz wsie i w sumie wysiedlono prawie 300 tys. osób, ale to Shi Cheng było najbardziej zabytkowe. Choć niektórzy badacze uważają, że zalanie miasta paradoksalnie… pomogło zachować dawną zabudowę, a budynki stojące teraz kilkadziesiąt metrów pod powierzchnią wody są w pewien (3)
"Życie nocne zamiera w Chinach około godziny dziesiątej, jedenastej i toczy się dalej w zakątkach, gdzie czynne są nocne knajpy, albo w dzielnicach barów, restauracji i klubów nocnych. W Pekinie są trzy takie miejsca. Jedno to Guijie, (1)
czyli Ulica Duchów, gdzie znajdują się dziesiątki restauracji czynnych do nocy. Tak naprawdę większość z nich wyludnia się przed północą, ale dla pekińczyków to i tak bardzo późno. Stamtąd możemy się przenieść na niedalekie Shishahai, inaczej Houhai, gdzie nad brzegami (2)
połączonych stawów leżących na północny zachód od Zakazanego Miasta ulokowało się prawdziwe zagłębie knajpiane. Tam posłuchamy koncertów na żywo w pubach, do których próbują nas wciągnąć hałaśliwi naganiacze. Jeśli nadal nie chce nam się spać, to ratuje nas już tylko Sanlitun,(3)
„Społeczeństwa i narody chętnie uważają się za wieczne. Pielęgnują też opowieści o swoich korzeniach. Szczególną cechą chińskiej cywilizacji jest brak zauważalnego początku. Chiny pojawiają się w (1)
historii nie jako konwencjonalne państwo narodowe, ale raczej jako permanentne zjawisko naturalne. W opowieści o Żółtym Cesarzu, czczonym przez wielu Chińczyków legendarnym władcy i założycielu, Chiny wydają się już istnieć. Gdy (2)
cesarz pojawia się w micie, chińska cywilizacja pogrążona jest w chaosie. Rywalizujący między sobą książęta dręczą siebie nawzajem i nękają ludność, a wyczerpany władca nie potrafi utrzymać porządku. Nowy bohater zaciąga armię, (3)
Sylwia Czubkowska „Chińczycy trzymają nas mocno. Pierwsze śledztwo o tym, jak Chiny kolonizują Europę, w tym Polskę”. Tak naprawdę przeczytałem tę książkę jako swego rodzaju uzupełnienie do „Chiny 5.0”, o której wspominałem (zob. zał.) i (1)
w zasadzie dostałem to, com chciał. Pani Sylwia nawet kilka razy powołuje się na jej autora więc synergia jest dobra, o ile jednak Kai Strittmatter skupiał się jednak na sprawach wewnętrznych Chin, to p. Redaktor postanowiła prześwietlić miękką politykę zagraniczną Państwa (2)
Środka. Bo tu dostajemy przyzwoite śledztwo w jaki sposób Chińczycy próbują, z różnych skutkiem na szczęście, szukać w naszym rejonie świata wpływów, okazji do ekspansji oraz oddziaływania na lokalną politykę i gospodarkę. Czubkowska zabiera nas w podróż po Europie, ale (3)
"Wywiady te mają wartość nie tylko dziennikarską, lecz także literacką – nie są to wierne zapisy spotkań z rozmówcami, lecz ich rekonstrukcje. Ponieważ przeprowadzanie wywiadów wymagało szczególnej wrażliwości i cierpliwości, Liao czasami (1)
rezygnował z używanych zazwyczaj w takich sytuacjach narzędzi, jakimi są dyktafon i notatnik. Niezależnie od tego, czy rozmawiał z kimś w więzieniu, czy na ulicy, zawsze spędzał z daną osobą dużo czasu, żeby przed rozpoczęciem wywiadu zdobyć jej zaufanie. Każda historia (2)
wymagała średnio trzech, czterech osobnych spotkań. Przykładowo, z przedsiębiorcą pogrzebowym Liao rozmawiał podczas siedmiu sesji, a później złożył zgromadzony materiał w jedną całość. W 2001 roku wydawnictwo Yangtse wydało skróconą, ocenzurowaną wersję tej książki i (3)
Na filmiku możemy usłyszeć recytację żartobliwego wiersza napisanego przez Zhao Yuanrena (1892-1982), chińskiego językoznawcę, pisarza i kompozytora. W utworze, który składa się z 10 wersów i 92 znaków, jest tylko słowo „shi” w różnych (1)
tonach. W standardowym mandaryńskim brzmią one niemal identycznie – jako „shi” (pomijając tony). Wiersz jest łatwy do zrozumienia, gdy jest czytany w formie pisemnej w chińskich znakach, ze względu na to, że każdy znak jest związany z innym podstawowym znaczeniem. Jest on (2)
również zrozumiały w formie mówionej w językach chińskich oprócz mandaryńskiego. Gdy jest w formie zromanizowanej lub mówionej formie mandaryńskiej staje się kompletnie niezrozumiały, ze względu na homofonię występującą w chińskim. Tekst w polskim przekładzie: „Poeta Shi Shi (3)