A może rzucić to wszystko i wyjechać w Bieszczady…: "Widząc to wszystko, trochę trudno uwierzyć, że chodzenie po tych górach zaczęło się wcale nie tak dawno. Przed wojną zabite dechami bieszczadzkie wsie i pasterskie szałasy nie budziły niczyich (1)
zachwytów. Stolicą Bieszczadów były Sianki (od Sanu, nie od siana!), a z Sianek do Wetliny kawał drogi. Do Sianek dochodziła kolej, w Siankach wczasował się marszałek Piłsudski, w Siankach były pensjonaty i restauracje, ba! – nawet elektryczne lampy uliczne! Do Wetliny można (2)
było dojechać furmanką i mieszkało tu kilkaset osób, przeważnie Rusinów. Kto słyszał o jakiejś Wetlinie! Na rok przed wojną Bieszczady przyciągały latem trzy i pół tysiąca wczasowiczów, jednak prawie wszyscy kończyli podróż w Siankach albo w Komańczy.Tylko nieliczni docierali (3)
do Ustrzyk Górnych, ruszali na górskie wycieczki. Tak naprawdę chodzenie po Bieszczadach Wysokich zaczęło się dopiero po długim – w Bieszczadach dłuższym niż gdziekolwiek indziej – wojennym interludium. Mimo wszystko żółty szlak na Wetlińską to dobry początek, nie tylko ze (4)
względu na końską drogę. Cała połonina jest zdecydowanie przyjemniejsza do obejścia, gdy przemierzać ją ze wschodu na zachód. Grzbiet początkowo jest prawie płaski, potem tylko krótkie podejście na Osadzki Wierch i już mamy z górki aż do samej Przełęczy Orłowicza. Od (5)
Orłowicza też można wchodzić, tyle że tam z kolei przy gorszej pogodzie, a szczególnie w deszczu, ostatni stromy odcinek może dostarczyć niespodziewanych wrażeń. Złote bieszczadzkie błoto już niejednego nauczyło pokory. Poza tym, idąc z zachodu na wschód, zaczynamy podejście (6)
pod Osadzki na mniejszej wysokości i żeby dostać się na szczyt, trzeba pokonać kilka ładnych metrów w pionie, podczas gdy podejście od wschodu to pestka. Przełęcz Orłowicza zawdzięcza nazwę słynnemu Mieczysławowi Orłowiczowi, który w połowie lat pięćdziesiątych wydał pierwszy (7)
przewodnik po Bieszczadach. (Wspominał o nich i wcześniej w wydanym w 1919 roku Przewodniku po Galicji, z którego dowiemy się jednak tylko tyle, że bojkowie nie odznaczają się ani urodą, ani pięknymi strojami). Orłowicz przekroczył już wtedy siedemdziesiątkę, a lista jego (8)
publikacji zajmowała kilkadziesiąt stron. Pośród niezliczonych przewodników zawierała również tak niezwykłe pozycje, jak wydana w połowie lat trzydziestych książeczka opisująca obiekty widoczne z samolotów na trasach obsługiwanych przez Polskie Linie Lotnicze. Niedługo (9)
później, pod koniec lat pięćdziesiątych, drugi przewodnik wydał Władysław Krygowski. Z przewodnika Krygowskiego wyłania się ciekawy obraz:»Turysta bieszczadzki musi liczyć wyłącznie na własne siły, musi nosić ze sobą wszystko, co potrzebne do biwaku i wielodniowego pobytu, a (10)
więc namiot, żywność i odpowiedni ekwipunek. Dlatego też w Bieszczady powinni wyruszać jedynie turyści doświadczeni i zdolni do znoszenia trudów poważnych wypraw«. W innym miejscu znajduje się ostrzeżenie: »Oprócz wielu trudności terenowych może turysta spotkać się jeszcze z (11)
innym niebezpieczeństwem, polami minowymi. Niebezpieczeństwa tego nie wolno lekceważyć, gdyż na tych terenach sporo jeszcze pozostało min z okresu wojny«.
Takie to były nieprzesadnie łatwe początki”. (12)
Adrian Markowski "Bieszczady. Dla tych, którzy lubią chodzić własnymi drogami", Warszawa 2021 (13)
• • •
Missing some Tweet in this thread? You can try to
force a refresh
„Weźcie dowolną większą gazetę lub włączcie program informacyjny, w której chcecie sieci. Orientacja polityczna jest tu nieistotna. Możecie wybrać Fox czy MSNBC, „Washington Post” czy „Washington Timesa”. Przekonacie się, że prawie każdy materiał odhacza (1)
określone punkty.
Nazwijmy je dziesięcioma przykazaniami nienawiści. Przez pokolenia robiliśmy co innego, bo jedność i konformizm przynosiły większe zyski, ale teraz wiadomości sprzedają jeden zasadniczy produkt: podziały. Sprzedajemy też treści najzwyczajniej w świecie (2)
głupie, to, co ów mój przyjaciel, producent telewizyjny, nazywa efektem „dziwne, co nie?”. Jednak najprostszy w produkcji wyrób medialny nosi nazwę „Ta Niedobra Sprawa, która się właśnie przydarzyła, to wina Kogoś Innego”. Popyt na niego jest praktycznie nieograniczony. Wiem (3)
„Aida”, reż. Jasmila Žbanić (2020). Są takie filmy, co do których mamy przekonanie o ich wyjątkowej wartości już przed obejrzeniem – tu ważna jest tematyka, twórcy czy nawet „dobre przyjęcie przez krytykę”. Tak jest chyba z „Aidą”- od początku miałem (1)
przekonanie, że to co najmniej film dobry. I moje oczekiwania się spełniły, a przewidywalność mojej opinii tylko potwierdza intuicję. Od „Ziemi niczyjej” Tanovicia z 2001 r. nie widziałem chyba filmu o wojnie w byłej Jugosławii, który zostawiłby we mnie głębszy ślad – „Aida” (2)
jednak wbiła się w moją grubą skórę dość głęboko. Na Bałkanach wciąż jest mnóstwo niezaleczonych ran, a szczególnie chyba bolesnym cierniem są zbrodnie takie jak w Srebrenicy, gdzie wojsko serbskie zabiło w masowych egzekucjach 8 tys. bośniackich mężczyzn i chłopców. (3)
#PrzewodzikKsiążkowy
Dzisiaj 89 urodziny obchodzi Lucjan Brychczy– piłkarz i trener, który od 1954 r. jest związany z Legią Warszawa. Kici to po prostu legenda klubu i z tej okazji, jak to u mnie, mały cytat: „Bo ja jestem warszawiakiem ze Śląska. Można tak powiedzieć, bo ze (1)
Śląska pochodzę i moi rodzice byli Ślązakami, a w Warszawie mieszkam już prawie 60 lat. Urodziłem się 13 czerwca 1934 roku w Nowym Bytomiu. To była wtedy dzielnica Rudy Śląskiej. Mój ojciec, Stanisław, walczył o Polskę i polski Śląsk. W latach 1919–1921 był w Polskiej (2)
Organizacji Wojskowej Górnego Śląska i brał udział w I Powstaniu Śląskim. Ojciec walczył w rejonie Goduli i Orzegowa (dzielnice Rudy Śląskiej – przyp. aut.). Niestety, powstanie nie zakończyło się sukcesem, a ojciec musiał się ukrywać, bo groziły mu niemieckie represje. Rok (3)
Jacek Bartosiak „Najlepsze miejsce na świecie. Gdzie Wschód zderza się z Zachodem”. Na początek uwaga- nie mam zamiaru wchodzić w obecne spory wokół autora książki, nie jestem związany z żadną stroną ani instytucjonalnie ani towarzysko i nic mnie to tak (1)
naprawdę nie obchodzi. Książki wysłuchałem z ciekawości, bo uważam, że Bartosiakowi pewnych zasług odmówić nie można– to ona „rozbujał” polską dyskusję o geopolityce i zainteresował sprawami światowymi wielu, szczególnie młodych ludzi. Od pewnego czasu mam jednak wrażenie, że (2)
mamy do czynienia nie ze skromnym ekspertem, który starał się kiedyś wypowiadać na tematy na których jakoś się zna, ale z człowiekiem, który teraz sam już siebie uważa za kogoś, kto powinien nadawać ton nie tylko debacie, ale też po prostu polityce polskiej. Dla mnie taki (3)
„Po trzech dniach jazdy trafia się do najbardziej imponującego i majestatycznego z miast, które dzięki swej świetności, znaczeniu i pięknu zostało nazwane Kinsaj, co oznacza «Niebiańskie Miasto»” - odnotowuje Marco Polo. — „Jest to (1)
najwspanialsze miasto na świecie i można znaleźć tu tyle rozkoszy, że podróżnikowi zdaje się, iż trafił do raju”. Marco miał do czynienia z apogeum chińskiej cywilizacji. Znalazł się w mieście tak postępowym, tak pięknym, tak pełnym zmysłowych przyjemności, że ledwie potrafił (2)
przekonać sceptycznych Europejczyków, iż nie pisze o jakiejś niematerialnej wizji, lecz o miejscu tak prawdziwym jak Wenecja. Podobnie jak miasto rodzinne podróżnika, Kinsaj zbudowano dookoła sieci kanałów, na których tłoczyły się wszelkiego rodzaju łodzie. Hangzhou - bo taką (3)
W 1959 r. chińskie władze zakończyły budowę elektrowni wodnej na rzece Xin'an, tworząc także sztuczne jezioro Qiandao (Tysiąc Wysp) u podnóża góry Wu Shi. Sprawa dość normalna, gdyby nie to, że przy okazji zatopiono dwa niezwykle cenne (1)
historycznie i kulturowo miasta: He Cheng i Shi Cheng, zbudowane za czasów dynastii Han i Tang. Bez żadnych skrupułów komunistyczny rząd pozwolił, by pozostałości, często pochodzące sprzed ponad dwóch tysięcy lat, zniknęły pod wodą. Podczas budowy zatopiono też inne miasta (2)
oraz wsie i w sumie wysiedlono prawie 300 tys. osób, ale to Shi Cheng było najbardziej zabytkowe. Choć niektórzy badacze uważają, że zalanie miasta paradoksalnie… pomogło zachować dawną zabudowę, a budynki stojące teraz kilkadziesiąt metrów pod powierzchnią wody są w pewien (3)