„Weźcie dowolną większą gazetę lub włączcie program informacyjny, w której chcecie sieci. Orientacja polityczna jest tu nieistotna. Możecie wybrać Fox czy MSNBC, „Washington Post” czy „Washington Timesa”. Przekonacie się, że prawie każdy materiał odhacza (1)
określone punkty.
Nazwijmy je dziesięcioma przykazaniami nienawiści. Przez pokolenia robiliśmy co innego, bo jedność i konformizm przynosiły większe zyski, ale teraz wiadomości sprzedają jeden zasadniczy produkt: podziały. Sprzedajemy też treści najzwyczajniej w świecie (2)
głupie, to, co ów mój przyjaciel, producent telewizyjny, nazywa efektem „dziwne, co nie?”. Jednak najprostszy w produkcji wyrób medialny nosi nazwę „Ta Niedobra Sprawa, która się właśnie przydarzyła, to wina Kogoś Innego”. Popyt na niego jest praktycznie nieograniczony. Wiem (3)
o tym, bo sam naprodukowałem mnóstwo takich treści. Z biegiem lat rosła jednak we mnie niechęć do karmienia odruchowej nienawiści u moich czytelników. Próbowałem wymigać się od tego, wybierając tylko tematy, które autentycznie budziły oburzenie. W końcu jednak człowiek (4)
zaczyna czuć, że machina i tak robi swoje. W ostatnich latach zaczęli kontaktować się ze mną dziennikarze, którzy także podjęli podobne starania.Wypowiedzi niektórych z nich znajdziecie poniżej. Mamy wspólny problem: komercyjną strukturę naszej branży. By zarabiać, musieliśmy (5)
wytresować sobie widownię w określonej metodzie konsumowania wiadomości. Potrzebni nam jesteście zaniepokojeni, wstępnie nabuzowani, uzależnieni od konfliktu. Co więcej, potrzebujemy, żebyście do każdego rozłożenia gazety, włączenia smartfona, telewizora czy radia w (6)
samochodzie podchodzili z pakietem założeń. Bez nich produkowane przez nas treści wydawałyby się w większości nielogiczne i obelżywe. (…) Dopóki społeczeństwo zajęte jest wzajemną nienawiścią i nie kieruje swego gniewu przeciwko bardziej złożonym procesom finansowym i (7)
politycznym dziejącym się z dala od obiektywów kamer, ryzyko czegoś w rodzaju powszechnego powstania jest znikome. Nie dlatego robimy to, co robimy. Jednak to właśnie dlatego pozwala się nam na takie działania. W głowie mi się nie mieści, jak ludziom może się wydawać, że (8)
wyrażają autentyczne poglądy polityczne, jeśli wybierają jedną z dużych komercyjnych sieci telewizyjnych, czy to Fox, MSNBC, czy CNN. Naprawdę ktoś jeszcze wierzy, że ludzie sprawujący władzę dopuściliby do emisji w telewizji rzeczywiście niebezpiecznych poglądów? Dzisiejsze (9)
programy informacyjne to reality shows, w których i wy stanowicie część obsady – Ameryka kontra Ameryka na każdym kanale. Cała sztuka polega na tym, żeby wmówić widzom, że walczą przeciwko tym na górze, podczas gdy w rzeczywistości tłuką sąsiadów, innych konsumentów mediów, (10)
takich samych jak oni, tyle że przypadkiem siedzących nie w tej szufladce. Nienawiść to potężny mechanizm zaślepiający. Kiedy popracuje się w tej branży odpowiednio długo, przesiąka się takimi niuansami. Jeśli uda ci się sprawić, że ludzie przyswoją ciąg prostych, a (11)
dobitnych koncepcji, masz ich w garści na zawsze”. (12)
Matt Taibbi "Nienawiść sp. z o.o. Jak dzisiejsze media każą nam gardzić sobą nawzajem", Wołowiec 2020
• • •
Missing some Tweet in this thread? You can try to
force a refresh
„Aida”, reż. Jasmila Žbanić (2020). Są takie filmy, co do których mamy przekonanie o ich wyjątkowej wartości już przed obejrzeniem – tu ważna jest tematyka, twórcy czy nawet „dobre przyjęcie przez krytykę”. Tak jest chyba z „Aidą”- od początku miałem (1)
przekonanie, że to co najmniej film dobry. I moje oczekiwania się spełniły, a przewidywalność mojej opinii tylko potwierdza intuicję. Od „Ziemi niczyjej” Tanovicia z 2001 r. nie widziałem chyba filmu o wojnie w byłej Jugosławii, który zostawiłby we mnie głębszy ślad – „Aida” (2)
jednak wbiła się w moją grubą skórę dość głęboko. Na Bałkanach wciąż jest mnóstwo niezaleczonych ran, a szczególnie chyba bolesnym cierniem są zbrodnie takie jak w Srebrenicy, gdzie wojsko serbskie zabiło w masowych egzekucjach 8 tys. bośniackich mężczyzn i chłopców. (3)
#PrzewodzikKsiążkowy
Dzisiaj 89 urodziny obchodzi Lucjan Brychczy– piłkarz i trener, który od 1954 r. jest związany z Legią Warszawa. Kici to po prostu legenda klubu i z tej okazji, jak to u mnie, mały cytat: „Bo ja jestem warszawiakiem ze Śląska. Można tak powiedzieć, bo ze (1)
Śląska pochodzę i moi rodzice byli Ślązakami, a w Warszawie mieszkam już prawie 60 lat. Urodziłem się 13 czerwca 1934 roku w Nowym Bytomiu. To była wtedy dzielnica Rudy Śląskiej. Mój ojciec, Stanisław, walczył o Polskę i polski Śląsk. W latach 1919–1921 był w Polskiej (2)
Organizacji Wojskowej Górnego Śląska i brał udział w I Powstaniu Śląskim. Ojciec walczył w rejonie Goduli i Orzegowa (dzielnice Rudy Śląskiej – przyp. aut.). Niestety, powstanie nie zakończyło się sukcesem, a ojciec musiał się ukrywać, bo groziły mu niemieckie represje. Rok (3)
Jacek Bartosiak „Najlepsze miejsce na świecie. Gdzie Wschód zderza się z Zachodem”. Na początek uwaga- nie mam zamiaru wchodzić w obecne spory wokół autora książki, nie jestem związany z żadną stroną ani instytucjonalnie ani towarzysko i nic mnie to tak (1)
naprawdę nie obchodzi. Książki wysłuchałem z ciekawości, bo uważam, że Bartosiakowi pewnych zasług odmówić nie można– to ona „rozbujał” polską dyskusję o geopolityce i zainteresował sprawami światowymi wielu, szczególnie młodych ludzi. Od pewnego czasu mam jednak wrażenie, że (2)
mamy do czynienia nie ze skromnym ekspertem, który starał się kiedyś wypowiadać na tematy na których jakoś się zna, ale z człowiekiem, który teraz sam już siebie uważa za kogoś, kto powinien nadawać ton nie tylko debacie, ale też po prostu polityce polskiej. Dla mnie taki (3)
A może rzucić to wszystko i wyjechać w Bieszczady…: "Widząc to wszystko, trochę trudno uwierzyć, że chodzenie po tych górach zaczęło się wcale nie tak dawno. Przed wojną zabite dechami bieszczadzkie wsie i pasterskie szałasy nie budziły niczyich (1)
zachwytów. Stolicą Bieszczadów były Sianki (od Sanu, nie od siana!), a z Sianek do Wetliny kawał drogi. Do Sianek dochodziła kolej, w Siankach wczasował się marszałek Piłsudski, w Siankach były pensjonaty i restauracje, ba! – nawet elektryczne lampy uliczne! Do Wetliny można (2)
było dojechać furmanką i mieszkało tu kilkaset osób, przeważnie Rusinów. Kto słyszał o jakiejś Wetlinie! Na rok przed wojną Bieszczady przyciągały latem trzy i pół tysiąca wczasowiczów, jednak prawie wszyscy kończyli podróż w Siankach albo w Komańczy.Tylko nieliczni docierali (3)
„Po trzech dniach jazdy trafia się do najbardziej imponującego i majestatycznego z miast, które dzięki swej świetności, znaczeniu i pięknu zostało nazwane Kinsaj, co oznacza «Niebiańskie Miasto»” - odnotowuje Marco Polo. — „Jest to (1)
najwspanialsze miasto na świecie i można znaleźć tu tyle rozkoszy, że podróżnikowi zdaje się, iż trafił do raju”. Marco miał do czynienia z apogeum chińskiej cywilizacji. Znalazł się w mieście tak postępowym, tak pięknym, tak pełnym zmysłowych przyjemności, że ledwie potrafił (2)
przekonać sceptycznych Europejczyków, iż nie pisze o jakiejś niematerialnej wizji, lecz o miejscu tak prawdziwym jak Wenecja. Podobnie jak miasto rodzinne podróżnika, Kinsaj zbudowano dookoła sieci kanałów, na których tłoczyły się wszelkiego rodzaju łodzie. Hangzhou - bo taką (3)
W 1959 r. chińskie władze zakończyły budowę elektrowni wodnej na rzece Xin'an, tworząc także sztuczne jezioro Qiandao (Tysiąc Wysp) u podnóża góry Wu Shi. Sprawa dość normalna, gdyby nie to, że przy okazji zatopiono dwa niezwykle cenne (1)
historycznie i kulturowo miasta: He Cheng i Shi Cheng, zbudowane za czasów dynastii Han i Tang. Bez żadnych skrupułów komunistyczny rząd pozwolił, by pozostałości, często pochodzące sprzed ponad dwóch tysięcy lat, zniknęły pod wodą. Podczas budowy zatopiono też inne miasta (2)
oraz wsie i w sumie wysiedlono prawie 300 tys. osób, ale to Shi Cheng było najbardziej zabytkowe. Choć niektórzy badacze uważają, że zalanie miasta paradoksalnie… pomogło zachować dawną zabudowę, a budynki stojące teraz kilkadziesiąt metrów pod powierzchnią wody są w pewien (3)