My Authors
Read all threads
JAKI PROBLEM LEWICA MA Z WOSIEM (I Z SAMĄ SOBĄ)

Jak uczy Nietzsche, trzeba zawsze stawać w obronie silnych przeciw słabym. Słabi zawsze zjednoczą się, żeby zadziobać człowieka, który wystaje ponad nich. Co sprawia, że polskie lewactwo tak konsekwentnie próbuje zadziobać Wosia?
Decydują o tym dwa czynniki: zdolność do myślenia politycznego i prymat rozpoznania lewicowej agendy w kontekście polskim nad kwestiami estetycznymi. Zacznijmy od tej drugiej kwestii.
Co kocha polska lewica? Polska lewica kocha Zachód i wszystkie mody Zachodu. Jeśli odpowiednio przyłożyć ucho, można usłyszeć, że jej przedstawiciele przy każdym oddechu świszczą cichutko wiązankę „Foucault, Barthes, Lacan, Derrida, Lyotard, Latour, Kristeva, Sartre, Althusser…”
Nie poprzestają na myślicielach, którzy najważniejsze rzeczy pisali jakieś pół wieku temu. Są na bieżąco z Pikettym, Mouffe, Laclau, Butler, Spivak, Virilio, Stieglerem, Warufakisem, Theweleitem i resztą. Wszystko, co urodzi centrum, nasza lewica chłonie z peryferyjną gorliwością
Lewica uważa to za dowód na swoją cywilizacyjną wyższość nad liberałami i prawicą, gdy jest to jedynie zwykły eskapizm. Bo choćby nie wiem jak jej przedstawiciele się tego wstydzili, to urodzili się na peryferiach, nie w centrum, i żyją co najwyżej w Warszawie, nie w Nowym Jorku.
Nie wydaje mi się konieczne szczegółowe argumentowanie, że Polska ma swoją specyfikę i problemy nieznane w krajach centrum. Nasza lewica jednak z uporem godnym lepszej sprawy stara się nie zauważać tej specyfiki, żeby móc z dumą dyskutować o tym, o czym dyskutuje się na Zachodzie
Dzięki temu nasza lewica jest już w pół kroku od Zachodu i pół kroku przed Polską, czyli nigdzie. Lewica rzuca się jak wygłodniały wilk na kategorię prekariatu Standinga, zapominając, że przez 30 lat nic nie zrobiła jeszcze dla proletariatu. Próbuje szukać „polskiego alt-rightu”
w kraju, w którym bezprzymiotnikowy right ma się jak na razie całkiem nieźle. I w tym samym kraju, w którym wprowadzenie pierwszego sensownego programu społecznego 5 lat temu wywołało wściekłość i wrzask neoliberałów, w najlepsze dyskutuje sobie o minimalnym dochodzie podstawowym
O czym są te wszystkie, zresztą w większości niezwykle interesujące, książki lewicowych myślicieli? Są oczywiście o władzy i polityce, ze wszystkimi – coraz liczniejszymi z każdą dekadą – przedrostkami bio-, psycho-, techno-, chrono-, narko- itd.
Ale przede wszystkim są o przedmiocie władzy, na czele ze wszystkimi Innymi, Wykluczonymi, Podporządkowanymi, Niewidzialnymi itd. I tu pojawia się kluczowy problem polskiej lewicy: nie za bardzo potrafi ona rozpoznać, kogo ona u nas powinna właściwie reprezentować.
Nie mamy za dużo mniejszości, a te, które są, jakieś takie mało seksowne (Ślązacy, lol). Ani kobiet, ani mniejszości seksualnych nie gnębi się w Polsce zauważalnie bardziej niż na Zachodzie (tak, tak, wiem, słowa-które-ranią). Dzięki temu od lat możemy z dużym rozbawieniem
obserwować dość rozpaczliwe próby poszukiwania kogoś, kogo właściwie się w Polsce gnębi, obraża i wyklucza. Są oczywiście Żydzi, choć niestety raczej obecni tu symbolicznie, Janek Sowa jakiś czas temu trafił na ukraińskich chłopów poddanych kolonializmowi I RP, dziś,
jeśli dobrze się orientuję, ogrywany jest temat pańszczyzny i wychodzi na to, że wszyscy jesteśmy potomkami wykluczonych. Tu właśnie pojawia się Rafał Woś z całym szeregiem złych wiadomości. Po pierwsze, nasza lewica czyta swoich myślicieli, ale bez wielkiego zrozumienia.
Po drugie, polscy Wykluczeni, Podporządkowani i Inni istnieją i mają się dobrze (czyli źle). Po trzecie, są nimi grupy, którymi najmocniej pogardza nie władza, system, albo liberałowie, a sama wymuskana i oczytana lewica.
Woś przychodzi do lewicy i mówi jej, żeby porzuciła swoje peryferyjne marzenia o czarnych dzielnicach, w których gra się jazz, o systemowych prześladowaniach mniejszości, a spojrzała na moherowe berety, kiboliadę polską, mieszkańców wsi, sieroty po Samoobronie, górników itd.
Woś mówi lewicy o hegemonie kulturowym i spotyka się ze śmiechem (choć oczywiście ta sama lewica pasjami czytała Gramsciego i Laclau). Woś mówi o Ideologicznych Aparatach Państwa, a lewica widzi lekcje katechezy, nie widząc lekcji przedsiębiorczości.
Pamiętają Państwo cudowną orkę protestu nauczycieli autorstwa Łukasza Molla, który użył w niej jedynie podstawowych marksistowskich narzędzi? Lewica ochoczo rzuca się na każdy protest, każdą obronę demokracji i, przede wszystkim, każde oburzenie, a potem Woś albo inny Moll
muszą jej przedstawicielom tłumaczyć jak dzieciom, dlaczego znowu nie rozumieją własnych poglądów. Lewacy tymczasem wygodnie umościli się już na pozycjach swojej intelektualnej wyższości i nie lubią, gdy się im przypomina, że tego Marksa to w sumie za dużo nie czytali,
a o Deleuzie i Guattarim słyszeli tylko przy piwie od kolegi, który kiedyś zrobił doktorat. Lewica nie zamierza też naginać swoich wymagań estetycznych i próbować dotrzeć do jakichś pryszczatych smarkaczy w koszulkach z wilkiem albo husarzem, mimo że już nawet
dzban takiej klasy jak Rafał Betlejewski zauważył, że Marsze Niepodległości mają podtekst klasowy, nie ideologiczny. W końcu nie pokona lewica choroby polskiej polityczności, której kiedyś poświęciłem osobny wątek, czyli braku subtelności,w jej wypadku objawiającym się nieudolnym
kopiowaniem 1:1 tego, co wyczytała w książkach opisujących inne kultury i społeczeństwa. Polska lewica dziwi się, że PiS ukradł jej klasę ludową, zapominając, że klasa ludowa aż taka głupia nie jest i wyczuwa, że gdy PiS wprowadza 500+ pozwalając kobietom skończyć
z siedzeniem na kasie w Biedronce w pieluchach za minimalną krajową, polska lewica rozważa, czy program ten nie jest biopolitycznym projektem kontroli rozrodczości przez system władzy i czy „wypchnięte z rynku” kobiety nie będą utrwalać w domach tradycyjnego modelu rodziny.
Estetycznie obrzydzona prawicą lewica nie jest również w stanie rozpoznać największego wroga (mimo że piszą o nim wprost praktycznie wszyscy jej myśliciele od Marksa po Žižka!). Sama śmieje się z kulawego kultu żołnierzy wyklętych, słabości prawicy na polu kultury, coraz bardziej
groteskowego wizerunku polskiego kleru, myśląc chyba, że polska prawica wpadła w dzieciństwie do kociołka z nieudolnością. Znowu zapomina przy tym, że według własnej filozofii nie istnieją rzeczy obiektywnie pociągające i odrzucające, a gust jest kształtowany społecznie.
Prawicy ciężko przychodzą jakiekolwiek sukcesy w obszarze kultury, bo świat jest dziś neoliberalny, nie prawicowy. I nie zmieniają tego zwycięstwa wyborcze takiej czy innej partii.
Opisane wyżej problemy lewicy – nieznajomość własnych myślicieli i własnego kraju, a także błędne rozpoznanie hegemona kulturowego – sprawiają, ze polska lewica boi się polityczności. Kompensuje sobie własną niepewność uciekając w proste moralizujące hasełka
i roztrząsając tygodniami każde zdanie trzeciorzędnego polityka prawicy o LGBT. Na okrągło czyta o wewnętrznych sprzecznościach kapitalizmu i jego późnej wersji, jednocześnie tuląc się do neoliberałów i tworząc pseudopolityczne koncepcje języczka u wagi w ewentualnym rządzie PO.
Rafał Woś tymczasem daje lewicy prostą i pozbawioną moralizatorstwa dyrektywę polityczną: rozpoznać wrogów i przyjaciół, sprzymierzyć się z chwilowo silniejszym przeciw słabszemu, a potem wbić nóż w plecy silniejszego.
A że rozbiór neoliberalnej PO przy poklasku kaczyzmu, a następnie nieuchronny konflikt z samym kaczyzmem jest drogą długą, krętą i pełną przeszkód? Cóż, w polityce tylko takie prowadzą do sukcesu. Rafał Woś oczywiście pozostanie niesłuchany, lewica będzie grzecznie robić za
młodszą siostrzyczkę liberalizmu III RP, kaczyzm pozostanie na długi czas jedyną liczącą się kontrkulturową siłą w Polsce. Klasa ludowa będzie wznosić pomniki Jarosławowi Kaczyńskiemu, nie Adrianowi Zandbergowi, a liberałowie będą je burzyć w okresach restauracji dawnego ustroju.
Czy winić za to lewicę? W gruncie rzeczy nie, to jak winić ślepego za jego ślepotę. Winić należy jedynie Rafała Wosia, który przy wszystkich swoich wadach ma i tę, że po prostu nie jest Jarosławem Kaczyńskim.
Missing some Tweet in this thread? You can try to force a refresh.

Keep Current with Jego Magnificencja prof. dr hab. Zelig

Profile picture

Stay in touch and get notified when new unrolls are available from this author!

Read all threads

This Thread may be Removed Anytime!

Twitter may remove this content at anytime, convert it as a PDF, save and print for later use!

Try unrolling a thread yourself!

how to unroll video

1) Follow Thread Reader App on Twitter so you can easily mention us!

2) Go to a Twitter thread (series of Tweets by the same owner) and mention us with a keyword "unroll" @threadreaderapp unroll

You can practice here first or read more on our help page!

Follow Us on Twitter!

Did Thread Reader help you today?

Support us! We are indie developers!


This site is made by just two indie developers on a laptop doing marketing, support and development! Read more about the story.

Become a Premium Member ($3.00/month or $30.00/year) and get exclusive features!

Become Premium

Too expensive? Make a small donation by buying us coffee ($5) or help with server cost ($10)

Donate via Paypal Become our Patreon

Thank you for your support!