"Najlepsi nasi ludzie, najlepsi Polacy zginęli w Powstaniu Warszawskim. Po wojnie ich zabrakło, a ich miejsce zajęły szumowiny, karierowicze."
27 XI 1924 urodziła się Anna Branicka-Wolska, córka ostatniego właściciela pałacu w Wilanowie, żołnierz AK ps. "Późna", Sybiraczka 👇
Anna Helena urodziła się w pałacu w Wilanowie. Jej rodzicami byli hrabia Adam Branicki (ostatni męski przedstawiciel rodu) oraz hrabina Maria Beata z Potockich. Anna miała dwie siostry-starszą Marię oraz młodszą Beatę (Atkę). Dzieciństwo spędziła jednak nie w Wilanowie, a na
Grodzieńszczyźnie w majątku Roś. Pomimo różnic w charakterze,małe hrabianki były ze sobą bardzo zżyte. Wychowywano je konsekwentnie,w poczuciu misji rodowej i narodowej:"[...]kiedyś w muzeum ojciec chował coś przy nas do szafy, w której przechowywano zabawki dzieci królewskich.
Naszym zachwyconym oczom ukazały się wtedy prawdziwe skarby: srebrne konie z wysadzaną kamieniami miniaturową karetą,jakaś misternie robiona kołyseczka…Ręce same się wyciągały do tych cudeniek. Ojciec jednak karcąco trzepnął mnie po dłoni. "Ale ja chciałam tylko dotknąć,przecież
to jest nasze…”,tłumaczyłam się. Na te słowa ojciec zdenerwował się nie na żarty. „Jak to nasze?! –krzyknął. –Co ty mówisz? To należy do społeczeństwa polskiego. My jesteśmy tylko opiekunami tego wszystkiego”. Wtedy jedyny raz w życiu mnie uderzył,choć był tak łagodnym
człowiekiem." Wybuch wojny zastał Annę i jej rodzinę w Wilanowie, gdzie hrabina w Białej Sali zorganizowała szpital polowy. Anna i jej siostry z panienek czekających na swój pierwszy bal, stały się sanitariuszkami opatrującymi rannych i wynoszącymi miednice pełne krwi. Anna
szczególnie zapamiętała konającą matkę z córeczką,których nie dało się uratować – Niemcy wrzucili granat do piwnicy, w której ukrywali się cywile. "Pierwszy Niemiec, którego zobaczyłam,miał granat w dłoni i wściekłość na twarzy.[...]Naszym losem zawładnęli ludzie,którzy w każdej
chwili za jakąś błahostkę albo po prostu dla kaprysu mogli wydać na nas wyrok śmierci." 17 IX 1939 na Polskę uderzyła Armia Czerwona-Braniccy utracili więc także Roś. Pozostał im tylko Wilanów,ale i ten był pod ścisłym zarządem Niemców. W rękach Branickich pozostała jedynie część
pałacu,która w czasie okupacji stała się swoistą "przechowalnią" dla wysiedleńców z ziem wcielonych do Rzeszy, dla rodziny wyrzuconej ze swoich dóbr przez okupanta,ale także dla ukrywających się członków AK, Żydów, a nawet francuskiego oficera,Bernarda de Roquefeuil, zbiegłego z
obozu jenieckiego. Anna i jej siostry szybko wstąpiły do AK. Ich rodzice nie tylko ich nie powstrzymywali, ale wręcz uważali to za obowiązek. Ojciec Anny uchodził za osobę nie utrzymującą żadnych kontaktów z władzami okupacyjnymi,aktywnie sprzeciwiał się niemieckiemu rabunkowi
pałacu i regularnie łożył na podziemie. Dwukrotnie też przebywał na Pawiaku: "Już po wyjściu z więzienia przydarzył mu się bowiem następujący wypadek: idąc po zatłoczonej ulicy w Warszawie,uświadomił sobie w w którymś momencie,że został okradziony – jakiś kieszonkowiec zabrał mu
złoty zegarek z dewizką. Ojcu zrobiło się przykro,bo była to cenna rodzinna pamiątka,ale po paru krokach dogonił go jakiś mężczyzna – jak się okazało,złodziej. „Panie hrabio,ja bardzo przepraszam! – wykrzyknął, oddając mu zegarek. - Ja pana nie poznałem! Przecież myśmy w jednej
celi siedzieli!". W konspirację w Wilanowie ogromnie zaangażowana była też pracownica zarządu pałacowego Ilse Glinicka (pół Estonka,pół Austriaczka). Dziewczęta zostały łączniczkami, kolportowały podziemną prasę, zajmowały się opieką nad rannymi polskimi żołnierzami w Szpitalu
Ujazdowskim. Swoje pierwsze, bojowe zadanie Anna zapamiętała na całe życie, bowiem dostała rozkaz uczestniczenia w egzekucji okolicznego szpicla: "Straszne przeżycie: idziemy,rozmawiamy,a ja cały czas myślę, że prowadzę człowieka na śmierć." Długo nie potrafiła poradzić sobie ze
świadomością,że przyczyniła się do zabójstwa człowieka. We wrześniu 1943 miała miejsce słynna "Akcja Wilanów",w której wzięli udział również "rezydenci" pałacu. Po akcji,ranną Wandę Głuchowską, własnym powozem wywiozła z pałacu hrabina Branicka. Nie było to łatwe zadanie,bo
rozszalali Niemcy nie bez przyczyny podejrzewali Branickich o konspirację. Hrabina miała jednak niezawodny sposób: w perfekcyjnej niemczyźnie strofowała Niemców,grożąc im swoimi koneksjami. W ten trudny okupacyjny czas zawitała również do Wilanowa miłość. Nazywał się Janusz
Radomyski i cudem został uratowany z więzienia na Zamku Lubelskim (był synem burmistrza Krasnegostawu,zamordowanego na przez Niemców). "No i ja tak się tym przejęłam,tak się zaczęłam zajmować tym naszym gościem,że się w nim zakochałam,a on we mnie." 1 VIII 1944 wybuchło Powstanie
do którego przygotowywał się także Wilanów. Jednak Niemcy bardzo szybko spacyfikowali okolicę,mordując w pałacowym parku grupę powstańców,a hrabinę i dwie jej córki biorąc jako zakładniczki. Adam Branicki i jego najmłodsza córka Atka przeżyli Powstanie na Smolnej. 3 IX Atka
poślubiła żołnierza AK, Powstańca, Leszka Rybińskiego. Po Powstaniu Braniccy zostali wygnani z pałacu,a sam Wilanów zdewastowany i ograbiony przez Niemców. Trafili do Nieborowa, majątku księcia Janusza Radziwiłła, skąd 21 I 1945, NKWD wywiozło ich w głąb "sowieckiego raju".
"Już wtedy,w drodze,zaczęły się pierwsze przesłuchania i szykany. Co może być zaskakujące,największym problemem podczas naszej tułaczki było załatwianie się. Prosiliśmy bolszewików,żeby zatrzymali ciężarówkę. A oni na to:–Dobrze,ale dawajcie wszyscy razem. Tłumaczyliśmy im,że my
wszyscy razem tego nie robimy. Patrzyli na nas jak na przybyszów z innej planety. To byli jacyś na wpół dzicy ludzie." W Krasnogorsku,przebywali aż do jesieni 1947. Anna stała się tam mistrzynią w... piłowaniu drzewa. 12 X 1947 dotarli do Warszawy. Jeszcze na dworcu aresztowało
ich UB. Adam Branicki powiedział wtedy: "Podczas tej wojny siedziałem dwa razy na Pawiaku, potem po Powstaniu w więzieniach w Otwocku,Kutnie,Brześciu i Moskwie. Trzy lata spędziłem w obozie. Ale wtedy więzili mnie Niemcy i Rosjanie. To było zrozumiałe. Byli to nasi wrogowie. Nie
zasłużyłem jednak na to,żeby siedzieć w polskim więzieniu…" Zmarł 2 grudnia 1947 w szpitalu w Otwocku,a wdowie i córkom "Polska Ludowa" zakazała pojawiać się w pobliżu pałacu. Los zadał Annie jeszcze jeden cios-jej ukochany Janusz,o którym marzyła codziennie przez trzy lata
niewoli,po Powstaniu pozostał na Zachodzie,ożenił się i był już wtedy ojcem. Pomimo szalejącego komunizmu,wrogości społecznej i biedy,Anna skończyła studia socjologiczne. W 1954 poślubiła Tadeusza Wolskiego,z którym miała dwóch synów. Uważała,że pomimo cierpień,miała szczęśliwe
i tak też zatytułowała swoje wspomnienia.
"Tak więc myli się ktoś, kto myśli, że skoro byłam hrabianką z Wilanowa, to pewnie dużo balowałam. Nasza młodość była trudna, choć z drugiej strony szalenie ciekawa – może aż za bardzo. Ale bal moje pokolenie ominął."
29 (lub 28) listopada 1921 roku w Warszawie urodził się Zdzisław Stroiński,żołnierz AK,Powstaniec Warszawski,poeta i publicysta pisma konspiracyjnego "Sztuka i Naród"
"Śniły się szarże w chmurach chorągiewek,
żółte rabaty- chłopcy malowani,
tęcze piosenek,wojsko w snów topolach-
lśniące poezje na ostrzach uniesień.
Wiatr w zagajnikach o piechocie śpiewał
ułani, ułani.
Przez pola.
Polska dźwięcząca srebrną burzą szabel,
z skrzydłami mitów u czołgów i dział,
została w orłach skrwawionych u granic
pożarem mogił jak posąg wysoka.
I tylko chłopi u wrót zapłakani
chcieli zatrzymać uchodzące wojska -
Prometeusze u granicznych skał
przykuci
do Polski.
A my wydarte z gniazd zbłąkane ptaki
odwrotu ból mierząc deszczem słabych kroków,
w strzępach mundurów niosąc przeczuć smutek,
"Niewyczerpany zapas energii, jaki siłą swej woli umiała wydobyć z wątłego na pozór ciała, czy wreszcie spokój i opanowanie w sytuacjach najcięższych".
27 XI 1903 roku urodziła się Zofia Krókowska, pionierka taternictwa (zginęła 19 VIII 1928 w Tatrach), harcmistrzyni 👇
Zofia pochodziła z rodziny krakowskiej. Była córką polonisty, profesora gimnazjum Leona Krókowskiego i jego żony Zofii z Jaworskich. Jej starszym bratem był Jerzy Krókowski, filolog klasyczny i historyk literatury, profesor Uniwersytetu Wrocławskiego, a z zamiłowania również
taternik (bardzo często rodzeństwo wspinało się razem).
W 1915 rozpoczęła naukę w Gimnazjum Żeńskim Marii i Józefa Lewickich, a następnie w Państwowym Gimnazjum Żeńskim w Krakowie. W maju 1923 uzyskała maturę z wynikiem celującym. Rozpoczęła studia na Wydziale Filologicznym
29 X 2005 roku w Londynie zmarła Adriana Georgescu-Cosmovici. Była prywatnym sekretarzem ostatniego niekomunistycznego premiera Królestwa Rumunii, bohaterką antykomunistycznego ruchu oporu i jedną z pierwszych ofiar rumuńskiego stalinizmu 👇
Lato 1956. W ratuszu w Bernie odbywa się dziwna rozprawa sądowa - czterech obywateli rumuńskich jest oskarżonych o terroryzm. W lutym 1955 roku zajęli oni Ambasadę Rumuńskiej Republiki Ludowej w stolicy Szwajcarii,aby zwrócić uwagę państw zachodnich na zbrodnie popełniane przez
reżim komunistyczny w Bukareszcie. Proces cieszył się dużym zainteresowaniem opinii publicznej,dlatego budynek,w którym odbywa się rozprawa pełen jest dziennikarzy z różnych krajów. Kolejnym świadkiem, zeznającym w sprawie jest młoda i bardzo piękna kobieta. Wypowiadając się, z
Przez francuską prasę została okrzyknięta „Czarną Panterą”,przez stronników ajatollaha Chomeiniego "irańską Marią Antoniną",wielu porównywało ją z "Lady Makbet"...
26 X 1919 roku urodziła się Ashraf Pahlawi,bliźniacza siostra ostatniego szacha Iranu,Mohammada Rezy Pahlawiego👇
Księżniczka Ashraf przyszła na świat w Teheranie,pięć godzin po swoim bracie Mohammadzie Rezie. Jej ojcem był Reza Khan Pahlawi,ówczesny dowódca perskiej Brygady Kozackiej. Matką - jego druga żona Nimtaj Ayrumloo (później Tadż-ol Moluk). Jej narodziny nie wywołały takiej samej
radości,jak narodziny jej brata i jej starszej siostry Szams. Od najmłodszych lat czuła się obca i samotna, od zawsze świadoma,że swoją pozycję w rodzinie musi sobie wywalczyć sama. W kwietniu 1926,Reza Pahlawi koronował się na szacha Iranu. Ojciec Ashraf doskonale zdawał sobie
"Jedno z dzisiejszych przeżyć porusza jednak szczególnie silnie moją wyobraźnię. Potwierdza ono pewne podejrzenia, które zrodziły się we mnie już dość dawno. Do czasu przybycia do Warszawy byłem przekonany i wierzyłem głęboko, że każdy ochotnik z zajętego przez Niemców lub z
zaprzyjaźnionego z Niemcami kraju ma dokładnie te same prawa i przywileje, jakie przysługują żołnierzowi niemieckiemu. Okazuje się tymczasem, że takie równouprawnienie ochotników i żołnierzy niemieckich funkcjonuje tylko dopóki, dopóki dany ochotnik jest zdolny do walki i Niemcy
mogą nim dysponować w działaniach bojowych. Gdy zostaje ranny,Niemcom przychodzi nagle do głowy, że to przecież tylko ochotnik,a więc nie Niemiec, i w związku z tym odpowiednio do też traktują. Pociąg, który dopiero co wjechał na dworzec,przywiózł pewnego ciężko rannego ochotnika