Tego dnia w 1993 r. odbyła się premiera filmu „Szwadron” w reż. Juliusza Machulskiego na podstawie opowiadań Stanisława Rembeka „Igła wojewody” i „Przekazana sztafeta”. Ta opowieść o powstaniu styczniowym i zarazem jedyny dramat w (1)
dorobku reżysera, jest filmem nieco zapomnianym i chyba niedocenianym. I fragment wspomnień reżysera: „ Staliśmy przy barze w foyer Teatru Muzycznego w Gdyni. To był dla mnie i dla Jacka bardzo ważny festiwal. Podczas zdjęć do filmu Szwadron mieliśmy nieszczęśliwy wypadek, (2)
którego skutkiem była potężna finansowa wpadka i jakby tego było mało, drugą finansową wpadkę - tym razem zupełnie niezrozumiałą - zaliczyliśmy przy dość łatwym produkcyjnie filmie Psy. Wiedziałem, że tylko główna nagroda na festiwalu mogła uratować moją skórę producenta i (3)
Studio „Zebra” przed bankructwem. Jeśli odnieślibyśmy sukces, to niepowodzenia producenckie poszłyby w niepamięć. Wiedziałem także, że nigdy nie wygrywa się festiwalu, jeśli od tego coś bardzo zależy.
- Dali mi nagrodę? Dziwne... Słyszałem, że film się jury nie spodobał? (4)
- To nagroda prezydenta miasta. (...)
- Nic z tego. Nagrody pozaregulaminowej nikt nie traktuje serio.
Jacek, chcąc nie chcąc, przyznał mi rację, ale ponieważ dla niego szklanka zawsze była do połowy pełna, dodał natychmiast:
- Ale przynajmniej dostałeś konia! (5)
- Ty naprawdę nie żartujesz z tym koniem? Żywego konia?
- Klacz chyba.
- A po co mi koń?
- Zrobiłeś film z końmi, to teraz masz konia!
Nie odpowiedziałem, tylko postawiłem mu najlepszy koniak, jaki bufet Teatru Muzycznego miał w swych zapasach. Wieczorna ceremonia (6)
potwierdziła moje najgorsze obawy. Prezydent Gdyni pani Franciszka Cegielska wręczyła mi dyplom i metalową tablicę z napisem: NAGAJNA. Podziękowałem serdecznie, pytając, co to znaczy.
- Nagajna? Tak się nazywa pańska klacz. To tabliczka z jej boksu. Miasto kupiło kilkanaście (7)
kłusaków, żeby policja miała na czym patrolować wydmy. Pomyślałam, że skoro w pana filmie było tyle koni, to się pan z konia ucieszy!” (8)
Juliusz Machulski "Hitman", Warszawa 2012
• • •
Missing some Tweet in this thread? You can try to
force a refresh
„Niespełna dwa lata po ich ślubie, 17 marca 1923 roku, na świat przychodzi córka Halina, półtora roku później, 29 października 1924 roku, pod znakiem Skorpiona, rodzi się ważące ponad cztery kilogramy krzepkie niemowlę, któremu podczas chrztu w kościele (1)
Świętego Antoniego nadano imiona Zbigniew Bolesław Ryszard. (…) Kamienica przy Łyczakowskiej miała tylko dwa piętra, ale była dość rozłożysta, stateczna, od tyłu otaczały ją galeryjki, z których można było wchodzić do mieszkań i – mając parę lat – wpatrywać się w niewielkie (2)
podwórze. Tuż obok znajdował się targ, na który z wiklinowym koszem musiała codziennie chadzać służąca Herbertów, obok kościoły – w jednym z nich Zbyś został ochrzczony, w innym będzie ministrantem, i jeszcze szkoła podstawowa, mająca go zapamiętać jako ucznia cichego, (3)
Jarosław Grzędowicz „Pan Lodowego Ogrodu. Księga I”. Zgodnie z Wasza rekomendacją zabrałem się za lekturę polskiego fantasy i tak naprawdę żałuję, że przeczytałem tę książkę teraz. Bo cóż ja mogę napisać? Gdybym przeczytał powieść Grzędowicza 25 lat temu (1)
byłbym pewnie zachwycony, ale jestem tu i teraz, po ćwierć wieku bardzo wielu lektur i to jest jednak po prostu dla mnie zbyt... młodzieżowe. Podejrzewam, że tak już mam niestety z całym fantasy – no zbyt czytelne są dla mnie te toposy, te scenerie, te przygody. Żeby była (2)
jasność – to nie jest zła powieść – autor pisze całkiem ładnie, całkiem sprawnie oraz potoczyście i to się czyta bez szczególnego bólu, a nawet momentami z pewną przyjemnością. Niestety jako całość nie daje więcej niż dłuższy odcinek serialu (no dobra, sezon), a ja od (3)
„Tadeusz Mazowiecki umiera 28 października 2013 r. w warszawskim szpitalu przy ul. Wołoskiej. Zostaje pochowany obok swojej żony Ewy na cmentarzu w Laskach, w miejscu, do którego przez kilka dziesiątek lat wracał w trudnych momentach życia. Są takie (1)
pogrzeby, po których wiemy, że bliscy zmarłego głęboko przeżywają chrześcijaństwo. (...) Przeczuwamy wtedy zwykle, że i zmarły traktował chrześcijaństwo nie jak dodatek do życia, ale jak jego sedno — nie tylko wierzył w Boga, ale i wierzył Bogu, i ufał jego miłosierdziu. Taki (2)
właśnie był pogrzeb Tadeusza Mazowieckiego w Laskach 3 listopada 2013 r. Historia jego życia to historia zmagania się z pokusą instrumentalizacji wiary dla celów politycznych - tak widzę jego czasy paksowskie, potem czasy „Frondy” i wczesnej „Więzi”, aż do odnalezienia pod (3)
„...Gdziekolwiek jesteś panie prezydencie…”, reż. Andrzej Trzos-Rastawiecki (1978). Dziś rocznica aresztowania przez Niemców prezydenta Warszawy Stefana Starzyńskiego w 1939 r. i z tej okazji postanowiłem sobie (1)
przypomnieć ten film. I muszę przyznać, że po wielu latach, wydał mi się znacznie ciekawszy i przejmujący niż za pierwszym razem. Przede wszystkim swoim beznamiętną, surową narracją. Bo ten film ma charakter niemal dokumentalny – cały zamysł Trzosa-Rastawieckiego to oddać (2)
postać Starzyńskiego i jego otoczenia jak najwierniej. I to się moim zdaniem udało na wielu poziomach – przede wszystkim dzięki świetnym zdjęciom Zygmunta Samosiuka, który tak doskonale dobrał tonację filmu, ziarno i światło, że czasami naprawdę mamy wątpliwości, co jest jego (3)
Dziś 109 rocznica ur. Andrzej Bobkowskiego - pisarza emigracyjnego i modelarza, który po wojnie osiedlił się w Gwatemali. Znany oczywiście głównie ze swojego wojennego dziennika "Szkice piórkiem", ale warto sięgnąć także po inne pozycje: "I myślałem. (1)
Myślałem, że skoro tworzy się dla zwierząt rezerwaty, parki narodowe, że skoro dba się o to, aby choć na ograniczonych terenach nie zniknął żubr, niedźwiedź, jeleń, to byłby już najwyższy czas pomyśleć o stworzeniu jakichś rezerwatów dla ludzi wolnych, rezerwatów wolności. Bo (2)
człowiek, który naprawdę chciałby być wolny, który naprawdę kocha to najniezgrabniejsze ze wszystkich stworzeń – wolność, staje się już tak samo rzadki jak żubr lub jeleń. Wystrzeliwuje się go bez żadnych ograniczeń przy pomocy coraz to doskonalszej broni lub zamyka w (3)
„Najbardziej niecierpliwi lokalni rasowie, na przykład Farinacci w Cremonie, nie mogli się doczekać rozkazu do wymarszu i już o świcie 27 października zajęli miejscowy ratusz, posterunki policji i urzędy pocztowe. Doprowadziło to do przedwczesnego (1)
kryzysu w całym kraju. Król Wiktor Emanuel, który znajdował się wtedy w swojej myśliwskiej rezydencji San Rossore pod Pizą, musiał wieczorem wrócić do Rzymu. W tym samym czasie tłumy faszystów gromadziły się na przedmieściach. Premier Facta postanowił ogłosić stan wyjątkowy, (2)
aby policja mogła rozpędzić hordy czarnych koszul. Kiedy ostateczna treść komunikatu była gotowa i o świcie 28 października Facta przybył do Villa Savoia, gdzie mieszkała rodzina królewska, monarcha nieoczekiwanie odmówił podpisania obwieszczenia,choć zaczęto je już wywieszać (3)