„Fachowiec”, reż. Krzysztof Gruber (1983). Telewizyjna adaptacja prozy Wacława Berenta to chyba kompletnie zapomniany film i choć oczywiście w żadnym razie nie jest to zagubione arcydzieło, a raczej z mocno średniej półki, to ma kilka zalet, które (1)
sprawiają, że warto go zobaczyć. Opowieść o losach młodego warszawskiego inteligenta z przełomu XIX i X w. ma oczywiście wszystkie ograniczenia taniej produkcji z lat 80. - widać tu niskobudżetowość realizacji, jedynie bliskie plany i ograniczenie do kilku lokalizacji, (2)
kuleje też nieco tempo narracji, a aktorstwo na drugim planie jest takie sobie. Tu jednak ważniejsze jest chyba sama treść opowieści niż widowiskowość– jest to historia o straconych złudzeniach i „złamaniu” młodego człowieka i jego przekonań. Kazimierz Zaliwski (w tej całkiem (3)
wiarygodny Cezary Morawski) po śmierci rodziców, aby utrzymać siebie i młodszego brata, rezygnuje ze studiów i zgodnie ze swoimi przekonaniami postanawia podjąć pracę fizyczną w fabryce jak ślusarz. Koledzy z pracy przyjmują go z nieufnością jako kogoś spoza ich środowiska, a (4)
jedynym z którym nasz bohater ma bliższy kontakt jest majster Walicki (w tej roli niezawodny Bronisław Pawlik). Zaliwski smali cholewki do córki Walickiego, która wprowadza go w środowisko młodzieży studencko-gimnazjalnej. Charakter Kazimierza i jego bezkompromisowość (5)
sprawiają, że trudno mu gdziekolwiek należeć – dla robotników jest zbyt „pański”, dla inteligencji – zbyt robotniczy. Tu jednym z kluczowych momentów jest wieczorek dyskusyjny, na którym Zaliwski wyśmiewa nieznajomość klasy robotniczej przez młodych socjalistów i ich (6)
niedorzeczne wg niego propozycje zmian. Zderzenie znającego „życie” Kazimierza z mrzonkami idealistów jest całkiem dobrze wygrane, podobnie jak jego zaangażowanie w robotę konspiracyjną. Śmierć Walickiego i utrata protektora spowodują jednak upadek młodego człowieka, który (7)
ostatecznie targnie się na swoje życie- to jednak nie będzie końcem jego ziemskiej wędrówki (no, ale koniec zostawię bez spoilerów). Film ma zdecydowanie swoje lepsze momenty, szczególnie w nieźle zainscenizowanych sekwencjach fabrycznych czy choćby przesłuchaniu przez carską (8)
policję. Brakuje tu zdecydowanie nerwu i napięcia, które powinny być obecne przy takiej tematyce, ale ogląda się to bez zażenowania czy większej nudy, głównie dzięki przyzwoitemu aktorstwu (sporo zacnych nazwisk). Dla koneserów nieznanych filmów. Ocena: nieco naciągane 6/10 (9)
• • •
Missing some Tweet in this thread? You can try to
force a refresh
„Aftersun”, reż. Charlotte Wells (2022). #RozrywkowaSobota zawieszona na czas Wielkiego Postu i przez najbliższe tygodnie będę pisać o filmach poważnych. Takim z pewnością jest debiut szkockiej reżyserki, który opowiada o wakacjach młodego, rozwiedzionego (1)
mężczyzny z córką w Turcji. Na pierwszy rzut oka niewiele tu się dzieje i niewiele początkowo rozumiemy – ot wakacyjne leniuchowanie, pływanie w basenie i hotelowe pogaduszki ojca z 11-letnią dziewczynką. Ale z każda minutą dostrzegamy, że coś jest nie tak, że gdzieś głęboko (2)
jest smutek, a nawet rozpacz. Nic tu nie jest podane kawa na ławę, Charlotte Wells stale każe nam się domyślać o co chodzi i rzuca jedynie drobne sugestie w gestach i spojrzeniach. To w ogóle świetny film właśnie pod tym względem – doskonale są ujęte te wszystkie codzienne (3)
Wszyscy wiemy, że USA składa się z 50 stanów, ale tak naprawdę mogło ich być nawet kilkadziesiąt więcej. Poniżej mapa z takimi właśnie „utraconymi stanami”, która jest jednocześnie okładką świetnej książki (1)
Michaela J. Trinkleina „Lost States: True Stories of Texlahoma, Transylvania, and Other States That Never Made It” z 2010 roku. A ja zapraszam na krótki wątek, w którym zaprezentuję garść informacji z oprawa graficzną o niektórych z nich. (2)
Absaroka
W latach 30. część mieszkańców Wyoming, Montany i Płd. Dakoty zaproponowała powstanie stanu Absaroka (nazwa od łańcucha górskiego). Był to przede wszystkim efekt protestów przeciwko rządom stanowym za brak pomocy dla ranczerów i rolników podczas Wielkiego Kryzysu. (3)
Obiad dziś w domu czy na mieście? Ja wybrałem podróż w czasie i samoobsługowy bar „Praha” w Al. Jerozolimskich 11/19- na zdjęciu sala konsumpcyjna na pocz. lat 60. Decyzja o powstaniu baru w budynku mieszkalnym nazywanym „Antycedet” (stanął w 1959 r. (1)
naprzeciwko CDT) zapadła w ostatniej chwili – pierwotnie miała tu być restauracja kategorii „S”. Plany zmieniono w ramach „demokratyzacji życia społecznego”. Autorami projektu zarówno budynku jak i baru byli Jana Bogusławski i Bohdan Gniewiewski– w założeniu miał łączyć (2)
monumentalizm pobliskiego gmachu Banku Gospodarstwa Krajowego oraz lekkość Centralnego Domu Towarowego, co chyba się udało. Projekt chwalono za funkcjonalność i przyjemny wygląd, problemem było jednak tandetne wykonanie. Ta para architektów była też odpowiedzialna za inne (3)
„Pierwsze rosyjskie pociski spadły na stolicę Ukrainy 24 lutego 2022 roku o godzinie 4.50 rano. Wołodymyr Zełenski przebywał w tym czasie w prezydenckiej rezydencji w Kijowie.
– Kiedy się zaczęło, byłem w domu, z żoną i dziećmi. To oni mnie obudzili. (1)
Powiedzieli, że słyszeli głośne wybuchy – opowiadał Zełenski miesiąc później w wywiadzie dla tygodnika „The Economist”. Dopiero po kilku minutach odezwał się rządowy telefon. – Otrzymałem sygnał z kancelarii, że trwa atak rakietowy. Oczywiście wiedzieliśmy, że Rosjanie mogą (2)
zaatakować. Zaskoczyła nas jednak skala tego ataku. Myślę, że kiedy to nastąpiło, nikt, dosłownie nikt nie wiedział, co robić – mówił w tym wywiadzie. (…)
– Pierwszą rzeczą, którą zrobiliśmy, było wprowadzenie stanu wyjątkowego, a kilka dni później ogłosiliśmy stan (3)
„Fabelmanowie”, reż. Steven Spielberg (2022). Pierwsza część najnowszego filmu reżysera „Szczęk” jest niemal doskonała– to przepięknie opowiedziana historia kiełkowania miłości do kina u pewnego chłopca. Wszystko tu się zgadza – narracja jest spokojna, ale (1)
precyzyjnie prowadzi nas po meandrach fascynacji ruchomymi obrazami u Sama, subtelnie przy tym zarysowując tło rodzinne i otoczenie, w którym się wychowuje. Ogląda się to z dużą przyjemnością i widać, że w głównym bohaterze jest zapewne dużo z młodego Spielberga, choć to (2)
przecież raczej „autobiografia wyobrażona” niż prawdziwa. Delikatne kadry i niedopowiedzenia sprawiają bajkowe wrażenie (ale bez cukierkowości i banalności), ale to przecież opowieść o rodzinie, która nosi nazwisko „Bajkowscy”, że tak nieco koślawo je przetłumaczę. Urzekająca (3)
Marco Polo, małże i pewien fryzjer, czyli o „zagadce porcelany” 🧵
Odkąd porcelana stała się przedmiotem handlu w Azji i na Bliskim Wschodzie ok. 1000 lat temu, była towarem niezwykle pożądanym, ale bardzo rzadkim. W Europie pojawiła się w XII w., a (1)
powszechnie kojarzona jest z Marco Polo, który tak ją opisał w swojej słynnej relacji z podróży: „I jeszcze dodam, że w tej prowincji znajduje się miasto zwane Tiundżu, gdzie wyrabiają talerze z porcelany, mniejsze i większe, najpiękniejsze, jakie oglądać można. I nigdzie (2)
indziej nie wyrabiają ich poza tym miastem. I stąd rozwożone są na cały świat. Są one tam w wielkiej ilości i bardzo tanie, tak tanie, że za jeden wenecjański grosz można mieć trzy wspomniane misy, najpiękniejsze, jakie można sobie wyobrazić. Te misy robią z gliny, jak (3)