„Rząd” to abstrakcyjny rzeczownik oznaczający sztukę oraz proces rządzenia i pisanie go wielką literą, jakby odnosił się do ludzi, powinno być przestępstwem. Gdyby ludzie nauczyli się mówić o „radzie króla (1)
Jerzego, Winstonie i jego bandzie”, przyczyniłoby się to znacznie do oczyszczenia myślenia i zatrzymania przerażającego osuwania się w Ichniokrację. Tak czy owak, właściwym przedmiotem studiów nad człowiekiem na pewno nie jest człowiek; a najbardziej niewłaściwym zajęciem dla (2)
ludzi, nawet świętych (którzy przynajmniej nie chcieli się go podjąć), jest dyrygowanie innymi. Nie jest do tego przygotowana nawet jedna osoba na milion, a już najmniej ci, którzy szukają takiej możliwości. A przynajmniej zdarza się to tylko małej grupie ludzi, którzy wiedzą,(3)
kto jest ich panem. Ludzie żyjący w średniowieczu mieli rację, czyniąc z nolo episcopari najlepszy powód, jaki mógł podać duchowny, by uczyniono go biskupem. Daj mi króla, który interesuje się głównie znaczkami, kolejami czy końmi wyścigowymi i który ma władzę, by wyrzucić (4)
swego wezyra (czy jakkolwiek chcesz go nazwać), jeśli nie podoba mu się krój jego spodni. I tak coraz niżej w hierarchii. Oczywiście jednak słabością tego wszystkiego – w sumie tylko słabością wszystkich dobrych naturalnych rzeczy w złym, zepsutym, nienaturalnym świecie – (5)
jest to, że działa to i zawsze działało tylko wtedy, gdy cały świat bałagani w ten sam, stary, dobry, nieskuteczny ludzki sposób. Kłótliwym, zarozumiałym Grekom udało się z Kserksesem, ale wstrętni chemicy i inżynierowie dali do rąk Kserksesowi i wszystkim mrówczym (6)
społeczeństwom taką potęgę, że uczciwi ludzie chyba nie mają żadnych szans. Wszyscy usiłujemy naśladować styl Aleksandra – a, jak uczy historia, to zorientalizowało Aleksandra i wszystkich jego generałów. Temu biednemu tumanowi wydawało się (albo też chciał, by tak się (7)
wydawało innym), że jest synem Dionizosa i w rezultacie zmarł z przepicia. Grecja, którą warto było ochronić przed Persją, i tak już zginęła i stała się czymś w rodzaju Hellady Vichy lub Hellady Walczącej (która nie walczyła), gadającej o helleńskim honorze i kulturze i (8)
prosperującej dzięki sprzedaży wczesnych odpowiedników nieprzyzwoitych pocztówek. Jednak w dzisiejszym świecie szczególnie przerażające jest to, że całe to przekleństwo mieści się w jednym worku. Nie ma dokąd uciec. Podejrzewam, że nawet nieszczęśni Samojedzi mają żywność w (9)
puszkach i wioskowy głośnik, przez który słuchają bajeczek Stalina o demokracji i złych faszystach, którzy zjadają dzieci i kradną psy pociągowe. Jest tylko jeden jasny punkt, a mianowicie rozprzestrzeniający się zwyczaj niezadowolonych ludzi wysadzania dynamitem fabryk i (10)
elektrowni; mam nadzieję, że zwyczaj ten, popierany obecnie jako „patriotyzm”, zakorzeni się na dobre! Jeśli jednak nie stanie się powszechny, nie na wiele się przyda. Trzymaj się, i tak dalej, najdroższy synu. Narodziliśmy się w mrocznym okresie przeznaczonego (nam) czasu. (11)
Istnieje jednak ta pociecha: inaczej nie poznalibyśmy albo nie kochalibyśmy tak bardzo tego, co kochamy. Pewnie ryba wyjęta z wody jest jedyną rybą, która domyśla się istnienia wody. A my wciąż mamy miecze, z których możemy zrobić użytek. „Ja się nie kłaniam Żelaznej Koronie (12)
i berła mego skromnego nie złożę”. Atakuj orków skrzydlatymi słowy, hildenceddran (wojennymi żmijami), kąśliwymi strzałami – lecz przed wystrzeleniem dobrze wyceluj”. (13)
J. R. R. Tolkien "Listy", Warszawa 2010
• • •
Missing some Tweet in this thread? You can try to
force a refresh
#PrzewodzikArtystyczny (no taki nowy tag się zrobił, choć tu rzeczy takie z pogranicza sztuki raczej będą)
Artysta Mark Wagner od 1999 r. z premedytacja niszczy banknoty jednodolarowe - nie po to, aby udowodnić, że jest taki bogaty, ale żeby tworzyć z nich kolaże. Currency (1)
Collages to cykl obrazków, które polegają na cięciu pojedynczych banknotów jednodolarowych w celu stworzenia niesamowicie szczegółowych kompozycji – trzeba przyznać, że sporo tu wyobraźni. Wagner używa tylko jednodolarówek, bo jak twierdzi jest to jedyny amerykański banknot, (2)
który nie został przeprojektowany od czasu jego finalnej wersji z 1963 r. W dodatku zachował on również swoje "barokowe elementy", a znajdujący się na niej prezydent - George Washington, namalowany przez Gilberta Stuarta - jest jedynym, który nie został poddany aerografowi. (3)
„Noc”, reż. Michelangelo Antonioni (1960). Środkowa część luźnej trylogii Antonioniego („Przygoda”, „Noc”, „Zaćmienie”) to przede wszystkim opowieść o nudzie i atrofii uczuć wśród wyższej klasy włoskiej w połowie XX w. Po seansie miałem (1)
wrażenie, że obraz można podzielić na trzy bardzo nierówne pod względem czasowym części – rozciągnięta do granic możliwości przedakcja, akt dziejący się w nocy oraz finał, który cały ten zamysł spina i domyka. Bez epilogu wszystko, co wcześniej, byłoby tylko ładnie sfilmowaną (2)
skorupą uczuć bez treści, ale końcowa sekwencja wszystko tłumaczy i prostuje. Lydia i Giovanni choć są małżeństwem z krótkim stażem, to jednak widać, że coś jest między nimi nie tak. Odwiedziny u umierającego przyjaciela są pretekstem do pokazania ich oddalenia się od siebie (3)
Ładne zdjęcie Karola Beyera z 1860 r. z widokiem Kościoła Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny na Nowym Mieście. Na pierwszym planie drewniane zabudowania ul. Rybaki – obecnie to jedynie chodnik na skwerze pod skarpą, ale dawniej pełna życia ulica (1)
nadwiślana. W średniowiecznych aktach miejskich zapisywano ją jako Piscatorium (Piscatoria) platea. Pierwotnie była to osada rybacka, która istniała w tym miejscu do XVI w. - nazywano ją Rybaki, ale też „Rybitwia osada” (staropolski rybitw to rybak). Ta ostatnia nazwa (2)
funkcjonowała jeszcze w XVIII w., potem zmieniła się w „Ku Rybakom”. Osiedle składało się głównie z drewnianych domów, szop i magazynów - nie opłacało się tu budować wówczas murowanych budowli, bo Wisła bardzo często wylewała i niszczyła wszystko właściwie do skarpy. (3)
„Przepływy strategiczne potrzebują konkretnych miejsc, w których się dokonują. Stąd bierze się nieustanna potrzeba rozumienia zasad geopolityki i wdrażania wynikającej z nich geostrategii. Pewne miejsca są po prostu ważniejsze dla (1)
przepływów strategicznych niż inne i w szczególności tam należy dokonywać tak zwanej projekcji siły politycznej, czyli budować wpływy i pozyskiwać wsparcie dla realizacji własnych interesów. Aby lepiej zrozumieć, w czym rzecz, można to w uproszczeniu nazwać mechanizmem (2)
tworzenia tak zwanych lewarów. Polityka zyskiwania wpływów w kluczowych korytarzach geostrategicznych, w innych państwach, przynoszące zyski kontakty biznesowe czy dostęp do ważnego rynku wymagają odnajdywania się w konkretnej przestrzeni, posiadania funkcjonujących w realnym (3)
Nie ma pewności czy Skalne Domy w Holy Austin Rock w Staffordshire, w Anglii posłużyły jako inspiracja dla siedzib Hobbitów u Tolkiena, sam pisarz nigdy tego nie potwierdził. Biorąc jednak pod uwagę, że mieszkał w (1)
pobliskim Birmingham i często wspominał, że inspirował się dużą częścią Midlands, wydaje się prawdopodobne, że te niezwykłe siedziby mogły pobudzić jego wyobraźnię. Dawne domy jaskiniowe wykute z piaskowca zostały opuszczone przez ostatnich mieszkańców w latach 60., ale (2)
ludzie żyli w nich co najmniej przez trzy wieki. Pierwszy oficjalny zapis dotyczący Skalnych Domów pojawia się w XVIII-w. książce "Letters on the Beauties of Hagley, Envil and the Leasowes with Critical Remarks and Observations on the Modern Taste in Gardening" autorstwa (3)
„Tár”, reż. Todd Field (2022). Dawno nie widziałem filmu utrzymanego w tak lodowatej tonacji – piszę tu nie tylko o zdjęciach w chłodnym, szaro-niebieskawym kluczu kolorystycznym, ale także, a może nawet przede wszystkim, o zimnie postaci i ich wzajemnych (1)
relacjach (a wszystko podkreślane geometrycznymi wnętrzami filharmonii i okropnego, betonowego mieszkania bohaterki). To oczywiście w pewnym momencie się zmienia i dochodzi do kulminacji emocjonalnej, ale przez większość filmu widzimy dość surowych uczuciowo ludzi, z główną (2)
bohaterka na czele (scena w przedszkolu!). Jest to obraz rzecz jasna zewnątrzny postaci, bo każda z nich nosi ogromny ładunek wrażliwości w środku. Lydia Tár osiągnęła w muzyce wszystko – największe orkiestry, znakomite nagrania, dorobek badawczy, w tym nawet wyprawa (3)