Dziś na igrzyskach zadebiutuje #Taekwondo a wraz z nim Parfait Hakizimana, który wystartuje w barwach Reprezentacji Uchodźcow. Przybył do Tokio prosto z obozu uchodźców Mahama Refugee Camp w Rwandzie który jest jego domem od 2015 kiedy to cudem uszedł z życiem z pogromu w Burundi
"Kocham taekwondo, bo dało mi nadzieję w życiu. Dało wewnętrzny spokój, umiejętność wyłączania się i zapominania na chwilę okropnych obrazów, których byłem świadkiem. Zamordowanie matki na moich oczach, zaszlachtowanie maczetami bliskich i przyjaciół..."
Miał 8 lat gdy przeżył atak na swój obóz relokacyjny. Został postrzelony w rękę przy nasadzie barku. Z braku opieki lekarskiej rączka przestała rosnąć i zwyrodniała. Dwa lata spędził w szpitalu. Przynajmniej udało mu się uniknąć amputacji
"Kalekie osoby w Afryce często traktowane są jako niepotrzebne, bezużyteczne, niewarte wsparcia i uwagi. Sport pozwala nam odzyskać nadzieję, godność i poczucie wartości. Daje nam powód do życia. My uchodźcy nie mamy wiele. Sport pozwala nam przynajmniej zapomnieć o problemach"
Kiedy w czerwcu Hakizimana dostał powołanie do @RefugeesOlympic, świetował cały jego obóz w Mahamie (największy w Rwandzie, mieszka tam 60 tys. osób). "Chyba każdy przyszedł uścisnąć mi rękę, życzyć powodzenia. Ludzie poczuli się dumni i szczęśliwi. Czuję się ich reprezentantem"
Choć przed odlotem do Tokio pozwolono mu trenować na Stadionie Narodowym w Kigali, z igrzysk wróci do obozu, namiotu bez prądu i bieżącej wody, bo czeka na niego żona i córeczka. "Marzę o powrocie do Burundi i otwarciu szkółki taekwondo, żeby cała społeczność poczuła się lepiej"
W obozie w Rwandzie trenuje z nim już 150 dzieciaków. Córka też będzie jak podrośnie. "Wpajam jej że uchodźcy to tacy sami ludzie jak inni. Musimy być dzielni i cierpliwi. Zdyscyplinowani i ciężko pracować, a w końcu spotkają nas dobre rzeczy. Musimy wytrwać!"
• • •
Missing some Tweet in this thread? You can try to
force a refresh
O życiu Oksany Masters na pewno powstanie film w Hollywood. Tylko jak scenarzysta zmieści w jednym przerażający horror, bajkę o dobrej wróżce i historię wielkiego triumfu zdobywczyni złotych medali na zimowych i letnich #Paralympics? Wyobrażąm sobie w filmie takie sceny...
Scena 1. 1989. Cztery lata po awarii Czarnobyla. W szpitalu w Chmielnickim kobieta rodzi córeczkę o zdeformowanym ciałku. Nóżki bez kości goleniowych, jedna 6 cm krótsza, z 6 palcami u stópek. Rączki bez kciuków za to ze zrośniętymi palcami... Z płaczem oddaje małą do adopcji...
Scena 2: Oksana jest już w trzecim sierocińcu. W nocy nie może spać z głodu, bo bardzo boli ją brzuszek. Wraz z koleżanką Laną wykradają się nocą do kuchni. Przyłapane, są bite do nieprzytomności. Lana nie wraca do pokoju. Oksana już nigdy jej nie spotka…
Pamiętacie zamach terrorystyczny ISIS na lotnisku w Brukseli w 2016? Najkrwawszy w historii Belgii, zginęły 32 osoby. Na zapisie sprzed wybuchów widać jak zamachowiec-samobójca stoi obok nastolatki gadającej przez telefon. To 17-letnia Beatrice de Lavalette. I nagle eksplozja...
Gdy Beatrice oprzytomniała zobaczyła obraz jakie widzi się w filmach: chaos, wrzask, dym, gruzowisko, ogień. „Dostrzegłam światło wpadające z wejścia do hali odlotów. Pojęłam że aby przetrwać muszę przejść przez te drzwi. Ale nie mogłem się ruszyć. Nie miałam obu nóg…”
Jej obrażenia były tak poważne, że wśród ponad 300 rannych oznaczono ją jako ‘czerwoną’ - osobę, która nie przeżyje, więc nie jest priorytetem do ratowania. Wykrwawiała się. „Gdy zobaczyłam strażaka, podniosłem rękę najwyżej jak mogłem, a on krzyknął: „tu jest jeden!”
Za chwilę nasza złota Róża Kozakowska🌹zaczyna konkurs pchnięcia kulą. Trzymajcie kciuki, bo w Tokio się ochłodziło (19C i pada). Chora na neuroboreliozę Róża woli startować w upale, bo on rozgrzewa jej mięśnie. W chłodzie dopadają ją koszmarnie bolesne skurcze mięśni...
Trener Piotr Kuczek zdradza, że Róża 🌹 musi pchać kulą w specjalnej ortezie, która uniemożliwia jej pełny wyprost ręki. Pozwoliłby pchnąć dalej ale Róża mogłaby pozrywać ścięgna i przyczepy napiętycb spastyką mięśni
📷Fot. Bartłomiej Zborowski
Tylu Japonczyków przypina siedzisko (kozę) Róży do stanowiska rzutu...
Albinos w Afryce to ktoś przeklęty. Zobaczyć go to pech: nie wyjdzie ci interes, zachorujesz albo ktoś z rodziny itp. Za to amulety z ich ciała pomagają na wszystko - pukiel włosów zapewni szczęście, stopy - bogactwo, penis - jurność. Ćwiartowani maczetami, okaleczani...
„Gdybym nie uciekła z Mali pewnie już bym nie żyła. Albo została bardzo okaleczona. W najlepszym razie wydana za mąż w wieku 14 lat i trzymana w zamknięciu" mówi Adiaratou, złota medalistka #Tokyo2020 na 100 m osób niedowidzących w barwach swej nowej ojczyzny – Hiszpanii
Niestety w Afryce wciąż istnieją przesądy, że albinos to owoc związku kobiety z demonem, obdarzony niezwykłą mocą. Toteż noworodki często są zabijane zaraz po porodzie. A jeśli matka upiera się zachować dziecko, rodzina się jej wyrzeka. Dorośli są atakowani w domach i na ulicach
Jeszcze jedna opowieść paraolimpijska. Mariyappan Thangavelu to Hindus, który pokonał Łukasza Mamczarza w skoku wzwyż. Ma historię niemal jak "Slamdog. Milioner z ulicy". Urodził się w wiosce Petiavadagampatti. Ojciec porzucił rodzinę. Matka zarabiała 1.40 dolara dziennie...
...wynajmując się do noszenia cegieł, a gdy już nie dawała rady, do sprzedawania warzyw. Byle zarobić na 6 dzieci. Gdy Mariyppan miał 5 lat pijany kierowca autobusu przejechał mu po stopie w drodze do szkoły. Nóżka skarlowaciała, nie urósła od tego czasu, poza wielkim paluchem
Mieszkali w chacie bez prądu, wody, czegokolwiek. Dodatkowo jeszcze zapożyczyła się na leczenie synka. Nadal chodził do szkoły i świetnie się uczył. Okazało się że jest niezwykle skoczny, czym zadziwiał rówieśników. Gdy miał 14 lat usłyszal o nim trener z Bengularu i rozpoczął
Muszę Wam opowiedzieć o Lucynie Kornobys, naszej srebrnej kulomiotce z Rio i już z Tokio. Przeszła kilka piekieł i upokorzeń zanim weszła na szczyt. Nie wiele znam osób z większą determinacją, tak bardzo zawziętych, odpornych na przeciwności, walczącej z nierównościami i o innych
„Dzieciństwo było traumą, której nikomu nie życzę”. Urodzona w Lubawce, po śmierci mamy z bratem i 4 siostrami sami zgłosili się do domu dziecka, byle dalej od ojca-okrutnika, który bił i głodził. W wieku 6 lat najmowała się do wykopków albo szabrowała z rodzeństwem po ogródkach
"W domu dziecka tylko narty pozwalały mi zapomnieć, zatracić się w czymś przyjemnym. Pojechaliśmy na Kappelę za Jelenią Górą. Jeszcze ten jeden zjazd i do busa. Ruszyłam. Jakiś facet, rozłożył ręce i wydarł się: „Zjeżdżam! Z drogi! Nie umiem jeździć!” I wjechał prosto we mnie...”