"Wierzył mocno i niezłomnie w Jasny Dzień Wolności"
1 I 1919 w Warszawie urodził się Tadeusz Mirowski ps. "Oracz”, podharcmistrz, kapral podchorąży, szef komórki motorowej warszawskich Grup Szturmowych, współredaktor pisma ,,Bądź gotów", poległ 2 VI 1943 👇
Był synem Adama, inżyniera hutnika oraz Heleny z domu Hertz, nauczycielki języka niemieckiego w Gimnazjum. Był starszym bratem Stefana Mirowskiego ps. "Bolek". Uczęszczał do Prywatnego Męskiego Gimnazjum i Liceum Towarzystwa Ziemi Mazowieckiej. Ukończył je w 1937, zdając egzamin
maturalny. W latach 1937–1939 studiował na Wydziale Budownictwa Lądowego Politechniki Warszawskiej. W czasie okupacji ukończył Technikum Budowlane i kontynuował konspiracyjnie studia. Pracował zarobkowo w firmach prywatnych i Zarządzie Miejskim. W 1932 związał się z harcerstwem.
Przed wybuchem wojny pełnił funkcję wodza gromady zuchowej przy 21 Warszawskiej Drużynie Harcerzy im. gen. Ignacego Prądzyńskiego. W czasie okupacji niemeickiej należał do Szarych Szeregów. W pracy szaroszeregowej wykazywał dużą inicjatywę i aktywność. Uczestniczył w tajnym
nauczaniu i samokształceniu organizowanym przez Akademicki Krąg Starszoharcerski „Kuźnica”. Był autorem i realizatorem programów wiedzy o Polsce w szkolnictwie zawodowym. Po ukończeniu w 1942 turnusu Zastępczego Kursu Szkoły Podchorążych Rezerwy Piechoty ZWZ–AK prowadził wojskowe
zajęcia teoretyczne i terenowe w plutonach Bojowych Szkół Chorągwi Warszawskiej. Na polecenie tej Chorągwi zorganizował w 1942 powielarnię i punkt wydawniczy skryptów uniwersyteckich i wojskowych oraz literatury i prasy harcerskiej, m. in. „Bądź Gotów”. W marcu 1943, po akcji pod
Arsenałem, jako sanitariusz konwojował rannego w tej akcji Tadeusza Krzyżewicza ps. „Buzdygan" z domu swoich rodziców przy ul. Ursynowskiej 46 do szpitala Przemienienia Pańskiego na Pradze. Wiosną 1943 objął funkcję szefa motoryzacji w Grupach Szturmowych Chorągwi Warszawskiej
Szarych Szeregów. Organizował garaże, zakup paliwa, podrabiane dokumenty i tablice rejestracyjne samochodów przygotowywanych do akcji. Został również mianowany kierownikiem komórki Grup Szturmowych do spraw pogrzebowych. Funkcji tej nie zdołał wypełnić. 2 VI 1943
przeprowadzając samochód z garażu przy ul. Barskiej na Ochocie do bazy samochodowej na Bielanach, w ramach przygotowań do akcji „Czarnocin”, zaatakowany na ul. Marymonckiej przez posterunek żandarmerii niemieckiej, tzw. streifę, zginął z bronią w ręku w nierównej walce, otoczony
w domu przy ul. Zuga 12. Druh Kamiński pisał w "Kamieniach na szaniec": "Umiejętność znoszenia niepowodzeń jest wielką i ważną umiejętnością. Oczywiście jeśli towarzyszy jej zdolność i chęć do wyciągania nauki z porażek. Miało to być wysadzenie mostu pod Czarnocinem. Jeśli się da
- brzmiało zadanie - wysadzić most w czasie transportu z materiałem wojennym idącym na front wschodni, jeśli się nie da - wysadzić sam most. Było to zadanie ćwiczebne, szkoleniowe - dopuszczało więc pewną swobodę wykonania. Jeszcze przed właściwą wyprawą zdarzyło się pierwsze
nieszczęście. „Podstawiony” do wyprawy samochód, przejeżdżając przez jedno z przedmieść Warszawy - Bielany - natknął się na drogowy patrol polującej na samochody żandarmerii niemieckiej. Dotychczas nie znano tak modnych potem „streif”- toteż trzej młodzi ludzie, siedzący w
wozie, zostali całkowicie zaskoczeni. - Halt! Niemiecki żandarm stoi pośrodku drogi i trzyma uniesioną tarczikę. Reszta wrogiego patrolu znajduje się z boku. Szofer zaskoczony zwalnia bieg i mówi do kolegi półgłosem: „Diabeł wie, co to znaczy... Chyba nie stanę. Wyjmij pistolet”.
Tuż przed żandarmem młody człowiek nacisnął pedał i w pełnym pędzie mija Niemca. Niestety, patrol na takie niespodzianki był przygotowany, miał maszynę na gazie, zwróconą w kierunku jazdy naszej trójki. W pół minuty żandarmi już pędzili za uciekającymi strzelając. Niemiecka
maszyna była lepsza. Odległość malała. Na nic się zdało kluczenie. W gorączce skrętów i wymykań się dostali strzał w oponę i auto zaczęło skakać po bruku pustą kichą. Nie ulegało wątpliwości- zbliżał się koniec. Nie umawiali się co robić. Nie było chwili czasu. Zresztą wiedzieli.
Wyskoczyli z pistoletami i biegli do najbliższych domów. Jeden padł na drodze, ugodzony śmiertelną kulą. Drugi zdołał ocaleć, ostrzeliwując się i wymykając pogoni. A trzeci? Trzeci, ranny, postanowił drogo sprzedać swoje życie. Wpadł do piwnicy pewnego domu - i bronił się. Dwustu
lotników nadbiegło do pomocy patrolowi żandarmerii. Półtorej godziny trwało oblężenie rannego, który ostrzeliwał się z piwnicznego okienka. Strzelał powoli, uważnie celując. Miał mało naboi. Dwóch Niemców ranił śmiertelnie, dwóch dalszych również zabrano na noszach. Niestety,
wyczerpała się amunicja. Ostatni granat w Niemców - i koniec. Tak zginął Oracz - Tadeusz Mirowski. Wypadek ten wstrząsnął Zośką i jego przyjaciółmi.[...]" Młodszy brat Stefan Mirowski wspominał: "Był dobry. Miał talent robienia ludziom przyjemności w rzeczach drobnych,codziennych
i błahych. I w takich właśnie drobiazgach, cichych i niewidocznych,okazywał tym,których kochał, swoje wielkie serce. Był łagodny. Nie potrafił się gniewać. (…) Smutek i troski zostawiał dla siebie. Dla ludzi, szczególnie zaś dla tych,którzy w swych troskach podparcia potrzebują,
miał zawsze uśmiech, pogodę i jasne, radosne spojrzenie. (…) Życiem swoim i śmiercią sobie żywot wieczny i chwałę nieśmiertelną zapewnił, rodzinie najbliższej, przyjaciołom, towarzyszom pracy, krewnym i znajomym zaszczytną pamięć i ból głęboki pozostawił."
Tadeusz Mirowski został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Walecznych. Pochowany jest w Kwaterze Batalionu "Zośka" na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach, pomiędzy mogiłami "Rudego", "Alka" i "Zośki".
"Udana akcja pod Arsenałem przyniosła tragedię mojej rodzinie. Ani ojciec,ani Przemek nie brali w niej udziału. Byli w tym czasie w domu. Z miejsca ich aresztowano."
2 I 1925 urodził się Przemysław Zdanowicz ps. "Przemek",harcerz Szarych Szergów, więzień Pawiaka i obozu Dachau👇
Przemysław Maciej urodził się w Warszawie. Był synem Witolda (chemika, dyrektora gospodarczego w PKO) i Heleny z Zalewskich (nauczycielki). Jego starszą siostrą była Danuta Zdanowicz (po mężu Rossman) - adiutantka Tadeusza Zawadzkiego "Zośki". Od 1937 uczęszczał do Gimnazjum im.
S. Batorego w Warszawie i należał do 23 Warszawskiej Drużyny Harcerskiej im. Bolesława Chrobrego. Wspomina Danuta: "Harcerstwo uczyło i wychowywało. Wyrabiało w nas odpowiedzialność za kraj,za to,co się w nim działo. Uczono nas,jak stawiać opór wrogowi,a także pomagać społecznie.
Fragment pamiętnika Marii "Maryli" Dawidowskiej Strzemboszowej, siostry "Alka":
2 I 1942 r.
Ciągle same jakieś trudności! Dziś znów Aluś przyszedł ze swoimi trudnościami; oczekuje rady, pomocy, a ja sama nie wiem, co mu radzić i jak pomóc. Chce zrezygnować ze szkoły, bo już 👇
dalej nie wydoła, po prostu nie nadrobi wszystkich swoich zaległości; brak mu czasu i ochoty. Rozumiem go doskonale i wiem, jak źle idzie robota, w którą nie wkłada się całej duszy i że właściwie lepiej się z niej zlikwidować niż tak wegetować, lecz z drugiej strony przecież tu
chodzi o jego przyszłość. Czego teraz nie zdobędzie, to po wojnie na pewno już nie osiągnie. Boję się wojny, boję się jej mocy niszczycielskiej i deprawującej; boję się przede wszystkim, żeby z mego kochanego, beztroskiego i tak pogodnego Aluśka nie wrócił człowiek duchem stary,
31 XII minęła 107 rocznica śmierci matki jednego z najwybitniejszych poetów Młodej Polski, Jana Kasprowicza. Józefa z Kloftów Kasprowiczowa zmarła w Sylwestra 1914. Co o niej wiemy?
O jednej z najpiękniejszych Matek w literaturze 👇
Józefa urodziła się 9 III 1837. Jej ojciec,Jan Klofta,był właścicielem szesnastoarowego gospodarstwa w Szymborzu na Kujawach. Józefa odziedziczyła "z ojcowizny" dom mieszkalny oraz czwartą część roli. 5 IX 1859 wyszła za mąż za Piotra Kasprowicza, Inowrocławianina. Kasprowiczowie
byli starym kujawskim rodem. Pradziad Jana był właścicielem bogatej posiadłości w Inowrocławiu,miał trzy żony i siedmioro dzieci. Dziad poety,Franciszek, swoje bogactwo pomnożył, natomiast ilość żon zmniejszył. Zmarł tragicznie - zabity przez swojego szwagra w sporze o miedzę.
"Węgrów, 14 grudnia 1939 (zapis): W Sokołowie na dworcu,10 rano, stoi pociąg, z przodu kilka wagonów osobowych, z tyłu dużo wagonów bydlęcych. We wszystkich ciasno upchani Polacy, wypędzeni z byłych polskich terenów, które teraz stały się częścią Niemiec. Jakaś kobieta pyta mnie,
gdzie może dostać ciepłą wodę dla swojego dziecka, któremu chce się pić. Wartownicy nie wpuszczają jej na dworzec. Pokazuję jej wyjście. Ludzie siedzą już trzeci dzień stłoczeni w pociągu. - Po południu, koło trzeciej, wracam tam, deportowani są właśnie wyładowywani. Stoją już
godzinę przed dworcem i nie wiedzą, dokąd mają iść. Obraz nędzy i rozpaczy. Wśród wielu innych moją szczególną uwagę zwrócił starszy mężczyzna. Zagaduję go. Mówi mi to samo, co wszyscy inni: „Co mamy robić. Dokąd mamy iść? - Ma miłą, starczą twarz, jest 76-letnim chłopem.
wyznaczono mi z łaski poślednią rolę kronikarza
zapisuję – nie wiadomo dla kogo – dzieje oblężenia
mam być dokładny lecz nie wiem kiedy zaczął się najazd
przed dwustu laty w grudniu wrześniu może wczoraj o świcie
wszyscy chorują tutaj na zanik poczucia czasu
pozostało nam tylko miejsce przywiązanie do miejsca
jeszcze dzierżymy ruiny świątyń widma ogrodów i domów
jeśli stracimy ruiny nie pozostanie nic
piszę tak jak potrafię w rytmie nieskończonych tygodni
poniedziałek: magazyny puste jednostką obiegową stał się szczur
wtorek: burmistrz zamordowany przez niewiadomych sprawców
środa: rozmowy o zawieszeniu broni nieprzyjaciel internował posłów
nie znamy ich miejsca pobytu to znaczy miejsca kaźni
12 grudnia 1940 roku z inicjatywy Aleksandra Kamińskiego rozpoczęła działalność Organizacja Małego Sabotażu „Wawer”
Celem organizacji było uprzykrzanie życia okupantowi i kolaborantom: zmiana haseł niemieckich oraz ich ośmieszanie, wybijanie szyb w witrynach fotografów, gdzie
widniały zdjęcia Niemców, zrywanie flag hitlerowskich i umieszczanie polskich, "gazowanie" kin wyświetlających propagandowe filmy niemieckie oraz kawiarni, w których przebywali Niemcy itp. Najaktywniejszymi działaczami organizacji „Wawer” byli: Maciej Aleksy Dawidowski „Alek”,
Jan Bytnar „Rudy”, Tadeusz Zawadzki „Zośka”.
„Organizowałem go nie jako harcerz, nie jako przedstawiciel Szarych Szeregów, ani jako przedstawiciel ZWZ. Organizowałem go niejako na swój własny rachunek i wyraźnie tak sprawę stawiałem ludziom, których zapraszałem do współpracy;