31 XII minęła 107 rocznica śmierci matki jednego z najwybitniejszych poetów Młodej Polski, Jana Kasprowicza. Józefa z Kloftów Kasprowiczowa zmarła w Sylwestra 1914. Co o niej wiemy?
O jednej z najpiękniejszych Matek w literaturze 👇
Józefa urodziła się 9 III 1837. Jej ojciec,Jan Klofta,był właścicielem szesnastoarowego gospodarstwa w Szymborzu na Kujawach. Józefa odziedziczyła "z ojcowizny" dom mieszkalny oraz czwartą część roli. 5 IX 1859 wyszła za mąż za Piotra Kasprowicza, Inowrocławianina. Kasprowiczowie
byli starym kujawskim rodem. Pradziad Jana był właścicielem bogatej posiadłości w Inowrocławiu,miał trzy żony i siedmioro dzieci. Dziad poety,Franciszek, swoje bogactwo pomnożył, natomiast ilość żon zmniejszył. Zmarł tragicznie - zabity przez swojego szwagra w sporze o miedzę.
Rodzina zubożała. Gdy Piotr żenił się Józefą był już tylko ubogim wyrobnikiem. Małżeństwo zamieszkało w rodzinnej chacie Józefy. Mieli trzynaścioro lub piętnaścioro dzieci (badacze nie są zgodni co do dokładnej liczby). Najstarsze przyszło na świat 12 XII 1860 - był nim Jan,
przyszły poeta. Taką rodzinną legendę zapamiętała siostra Jana, Anna: "Działo się we wsi Szymborze 12 grudnia 1860 roku. Był „śnieżny czas”. W chacie Piotra Kasprowicza gotowano się do popielin,uczty towarzyszącej na Kujawach narodzinom dziecka. Czekano już trzy dni. Wreszcie z
nachorka ułożyła bliską śmierci matkę na snopie zboża z kłosem pełnym, opisała trzykroć kolisko święconą kredą, a gdy przyszedł na świat chłopak „tęgi, gruby, okazały”,wywróżyła,że „będzie pełen wielkiej chwały”.[...]" Sylwetki swoich rodziców nakreślił poeta w poemacie
dygresyjnym „Wojtek Skiba”. Ojciec jest w nim ukazany jako chłop „z miękką duszą i sercem na dłoni”, który ciężko pracuje aby utrzymać rodzinę. Jan po latach wspominał, do swojej trzeciej żony Marusi Bunin, na Harendzie: „Ojciec – nie był zbyt inteligentny, trochę niedołęga;
pochodził z zamożnej rodziny, a wszystko zmarnował. Za moich dziecinnych czasów była już bieda w domu [...] Ojciec był człowiekiem o słabym charakterze. Matka go nie biła, ale mogła bić – on by się nie bronił”.Piotr Kasprowicz podpisywał się krzyżykiem -ojciec przyszłego rektora
Uniwersytetu Lwowskiego był analfabetą. Jednak najważniejszą osobą w życiu poety była Matka:
"(…)matka bohatera
Nieromantycznej tej mojej powieści..."
W poemacie „Wojtek Skiba” zawarty jest opis codzienych trudów matki. Od świtu,"nim się zmierzch rozwieje”,Józefa zajmowała się
obrabianiem gospodarstwa: gotowała,szyła,prała,mieliła na żarnach,uprawiała ogród:
"Nieraz za orkę albo za furmanki
Do gospodarza trza pójść na odrobki,
Więc dziecko w płachtę, w rękę sierp i dzbanki
I tak odbierać,grabić,wiązać snopki,
Że aż pot ciecze z czoła biednej chłopki…"
Józefa była odważna, wytrwała, dzielna. Uratowała źycie swojego męża,kiedy ten wrócił z lasu poraniony siekierą. W "Dziennikach" Marusi czytamy: "Matka moja(…)w czasie cholery pielęgnowała chorych w naszej wsi, chodziła od chałupy do chałupy,nie obawiała się niczego”. O swojej
matce napisał Kasprowicz iż „jest prawdziwa i taka jest szczera/jak owa iskra,co się w sercu mieści”. Dla swego dziecka pomimo trudnej doli,miała bezmiar czułości. Ona wprowadziła go w świat baśni i legend, prostych kołysanek. Kasprowicz do końca życia miał w zwyczaju nucić
kujawiaki:„Często Kasprowicz przyśpiewywał,przymykając oczy z nadmiaru wzruszenia.(…)Śpiewanie pieśni kujawskich było dla niego celebrowaniem, rytualnym obrzędem,należącym nie tylko do poezji,ale świadczącym o wierności ziemi,która go wydała."-wspominał malarz Tymon Niesiołowski
To Józefa nauczyła poetę miłości do ojczyzny małej-Kujaw,o których pisał:"legendowe dzieje Popielów, patriarchalny Piast,na postrzyżynach ugaszczający posłów bożych;zaślubiny Mieszka z «dziewanną pól czeskich», Dąbrówką;chrzest narodu” oraz Ojczyny Wielkiej - Polski:"Szeptała mu
o swoim bracie, który mając 18 lat, poszedł do powstania w 1848 roku, a otoczony przez Niemców wyrwał drzewinę przydrożną i prał. Bo człowiek ma dwie matki,tę,która go porodziła,i tę,na której żyje…"-pisała Barbara Wachowicz. Pamiętam,jak wieczorami siadywaliśmy przed domem.
Kazała mi nasłuchiwać fujarki(…). Opowiadała mi o ptakach wodnych,unoszących się nad wielkimi bagniskami,które otaczały wtedy jeszcze Gopło–opowiadała o jeziorze… Miała niezwykle silnie rozwinięte poczucie przyrody”-źródeł Kasprowiczowskiej fascynacji przyrodą należy więc
szukać w dzieciństwie poety. „Wizja ziemi kujawskiej nie opuszczała mnie nigdy i dotąd mnie nie opuszcza (…) wspomnienie skrawka rodzinnego plącze się jak mara niemal we wszystkim, com dotąd pisał i piszę – w utworach, które powstawały nie tylko w kraju,we Lwowie, Zakopanem czy
Poroninie, w Zaleszczykach, ale i za granicami Polski,w Rzymie, Florencji, Assyżu, Sjenie, Neapolu czy Sorrento, w Paryżu czy Londynie [...] Wszystkie niemal krajobrazy moje to wspomnienie Kujaw”… - wyznawał Jan na łamach „Dziennika Kujawskiego” we wrześniu 1917. To matka była
też tą,która nauczyła go wiary, naiwnej i chłopskiej, „prostej jak krzyż postawiony pomiędzy dwiema płaczącymi wierzbami”. Motywem hymnu „Salve Regina” były dla poety matczyne godzinki. Z dzieciństwem Jana wiąże się bowiem jeszcze jeden szczegół-podobnie,jak Mickiewicz został on
jako dziecko cudownie uzdrowiony. Matka powierzyła go Boskiej opiece. Była też przekonana,że syn będzie w przyszłości kimś wielkim - chciała i robiła wszystko, by zdobył wykształcenie. To ona pierwsza uczyła go czytać i pisać:"Matka wśród wielu innych miała też tę cechę rzadką i
i niezwykłą – nienawidziła pieniędzy! (To także po niej odziedziczy). Nie dla dostatnich prebend pragnęła, by został księdzem. Nie dla perspektyw tłustej kiesy walczyła, by mógł się uczyć. Co czuła ta chłopska matka,która „choć była zawsze pod naciskiem dłoni ponurej biedy”
przeszła życie czysta – gdy jej pierworodny wrócił do Szymborza jesienią 1888 z piętnem rozwodnika,więźnia i socjalisty. Przecierpiała, przebolała straszny zawód. Znała serce syna…[...] I dożyła,doczekała chwil,które wymarzyła…" W 1888 Jan zamieszkał we Lwowie i to właśnie z
tym miastem związał swoje twórcze życie. Ostatni raz matka i syn widzieli się w maju 1910. "Zbiegło się całe Szymborze powitać krajana,jednego z najsławniejszych ludzi w Polsce. Profesora, dramaturga, poetę." Ale matka widziała w jego oczach ból, ból człowieka, który poranionego
miłością. Marusia, ta która dała mu szczęście, pisała o Józefie w 1913: "„Tak bym chciała zobaczyć ją, poznać, klęknąć przed nią i ucałować jej ręce za to, że dała światu takiego syna”. Józefa umarła w Sylwestra 1914. Szalała wojna. Kiedy po latach spełniło się marzenie poety o
własnym domu,mówił,że pomogła mu nieznana siła:„Może ręka mojej matki–wierzę,że czuwa nade mną”. Ostatnim wspomnieniem Kujaw jest wiersz „Matka”:"Mój świat”–ona jeszcze raz pochyli się nocą nad swym chorym dzieckiem,by je pocieszyć „księżycem, słońcem,lasem,szumem rzeki”. #Poetry
• • •
Missing some Tweet in this thread? You can try to
force a refresh
"Udana akcja pod Arsenałem przyniosła tragedię mojej rodzinie. Ani ojciec,ani Przemek nie brali w niej udziału. Byli w tym czasie w domu. Z miejsca ich aresztowano."
2 I 1925 urodził się Przemysław Zdanowicz ps. "Przemek",harcerz Szarych Szergów, więzień Pawiaka i obozu Dachau👇
Przemysław Maciej urodził się w Warszawie. Był synem Witolda (chemika, dyrektora gospodarczego w PKO) i Heleny z Zalewskich (nauczycielki). Jego starszą siostrą była Danuta Zdanowicz (po mężu Rossman) - adiutantka Tadeusza Zawadzkiego "Zośki". Od 1937 uczęszczał do Gimnazjum im.
S. Batorego w Warszawie i należał do 23 Warszawskiej Drużyny Harcerskiej im. Bolesława Chrobrego. Wspomina Danuta: "Harcerstwo uczyło i wychowywało. Wyrabiało w nas odpowiedzialność za kraj,za to,co się w nim działo. Uczono nas,jak stawiać opór wrogowi,a także pomagać społecznie.
Fragment pamiętnika Marii "Maryli" Dawidowskiej Strzemboszowej, siostry "Alka":
2 I 1942 r.
Ciągle same jakieś trudności! Dziś znów Aluś przyszedł ze swoimi trudnościami; oczekuje rady, pomocy, a ja sama nie wiem, co mu radzić i jak pomóc. Chce zrezygnować ze szkoły, bo już 👇
dalej nie wydoła, po prostu nie nadrobi wszystkich swoich zaległości; brak mu czasu i ochoty. Rozumiem go doskonale i wiem, jak źle idzie robota, w którą nie wkłada się całej duszy i że właściwie lepiej się z niej zlikwidować niż tak wegetować, lecz z drugiej strony przecież tu
chodzi o jego przyszłość. Czego teraz nie zdobędzie, to po wojnie na pewno już nie osiągnie. Boję się wojny, boję się jej mocy niszczycielskiej i deprawującej; boję się przede wszystkim, żeby z mego kochanego, beztroskiego i tak pogodnego Aluśka nie wrócił człowiek duchem stary,
"Wierzył mocno i niezłomnie w Jasny Dzień Wolności"
1 I 1919 w Warszawie urodził się Tadeusz Mirowski ps. "Oracz”, podharcmistrz, kapral podchorąży, szef komórki motorowej warszawskich Grup Szturmowych, współredaktor pisma ,,Bądź gotów", poległ 2 VI 1943 👇
Był synem Adama, inżyniera hutnika oraz Heleny z domu Hertz, nauczycielki języka niemieckiego w Gimnazjum. Był starszym bratem Stefana Mirowskiego ps. "Bolek". Uczęszczał do Prywatnego Męskiego Gimnazjum i Liceum Towarzystwa Ziemi Mazowieckiej. Ukończył je w 1937, zdając egzamin
maturalny. W latach 1937–1939 studiował na Wydziale Budownictwa Lądowego Politechniki Warszawskiej. W czasie okupacji ukończył Technikum Budowlane i kontynuował konspiracyjnie studia. Pracował zarobkowo w firmach prywatnych i Zarządzie Miejskim. W 1932 związał się z harcerstwem.
"Węgrów, 14 grudnia 1939 (zapis): W Sokołowie na dworcu,10 rano, stoi pociąg, z przodu kilka wagonów osobowych, z tyłu dużo wagonów bydlęcych. We wszystkich ciasno upchani Polacy, wypędzeni z byłych polskich terenów, które teraz stały się częścią Niemiec. Jakaś kobieta pyta mnie,
gdzie może dostać ciepłą wodę dla swojego dziecka, któremu chce się pić. Wartownicy nie wpuszczają jej na dworzec. Pokazuję jej wyjście. Ludzie siedzą już trzeci dzień stłoczeni w pociągu. - Po południu, koło trzeciej, wracam tam, deportowani są właśnie wyładowywani. Stoją już
godzinę przed dworcem i nie wiedzą, dokąd mają iść. Obraz nędzy i rozpaczy. Wśród wielu innych moją szczególną uwagę zwrócił starszy mężczyzna. Zagaduję go. Mówi mi to samo, co wszyscy inni: „Co mamy robić. Dokąd mamy iść? - Ma miłą, starczą twarz, jest 76-letnim chłopem.
wyznaczono mi z łaski poślednią rolę kronikarza
zapisuję – nie wiadomo dla kogo – dzieje oblężenia
mam być dokładny lecz nie wiem kiedy zaczął się najazd
przed dwustu laty w grudniu wrześniu może wczoraj o świcie
wszyscy chorują tutaj na zanik poczucia czasu
pozostało nam tylko miejsce przywiązanie do miejsca
jeszcze dzierżymy ruiny świątyń widma ogrodów i domów
jeśli stracimy ruiny nie pozostanie nic
piszę tak jak potrafię w rytmie nieskończonych tygodni
poniedziałek: magazyny puste jednostką obiegową stał się szczur
wtorek: burmistrz zamordowany przez niewiadomych sprawców
środa: rozmowy o zawieszeniu broni nieprzyjaciel internował posłów
nie znamy ich miejsca pobytu to znaczy miejsca kaźni
12 grudnia 1940 roku z inicjatywy Aleksandra Kamińskiego rozpoczęła działalność Organizacja Małego Sabotażu „Wawer”
Celem organizacji było uprzykrzanie życia okupantowi i kolaborantom: zmiana haseł niemieckich oraz ich ośmieszanie, wybijanie szyb w witrynach fotografów, gdzie
widniały zdjęcia Niemców, zrywanie flag hitlerowskich i umieszczanie polskich, "gazowanie" kin wyświetlających propagandowe filmy niemieckie oraz kawiarni, w których przebywali Niemcy itp. Najaktywniejszymi działaczami organizacji „Wawer” byli: Maciej Aleksy Dawidowski „Alek”,
Jan Bytnar „Rudy”, Tadeusz Zawadzki „Zośka”.
„Organizowałem go nie jako harcerz, nie jako przedstawiciel Szarych Szeregów, ani jako przedstawiciel ZWZ. Organizowałem go niejako na swój własny rachunek i wyraźnie tak sprawę stawiałem ludziom, których zapraszałem do współpracy;