Krystyna Jandy w roli Chytrej Baby z Radomia jest ostatnim, mocno spóźnionym akordem w historii peerelowskiej inteligencji. Której dwuznaczny etos dogorywa właśnie na śmietniku twitterowej pogardy. "Toast za inteligencję", zapraszam na wąteczek 👇
"Inteligencję" każdy definiuje inaczej; była zjawiskiem złożonym i niejednorodnym. Inteligentami byli i Jan Olszewski i Jerzy Urban. Inteligencja budowała stalinizm; inteligencja stworzyła "Solidarność". Ale inteligentem był też inżynier Karwowski. Czym więc była, do cholery?
Była specyficzną klasą społeczną; z inteligencją przedwojenną miała trochę wspólnego, ale niewiele; skupmy się więc na inteligencji PRLowskiej. Pojęcie klasy społecznej też zresztą wymaga wyjaśnienia; Weber narzucił nam pojęcie klasy jako kategorii czysto ekonomicznej...
...co próbował zrównoważyć koncepcją statusu, ale w powszechnej, zbanalizowanej praktyce pseudobadań empirycznych doprowadziło to jedynie do tego, że "klasa" stała się wierszem w tabelce, w której dzielimy ludzi na grupy ze względu na dochody; niczego to jednak nie wyjaśnia
.. bo przy takim rozumieniu tego pojęcia jestem w tej samej klasie co mój sąsiad, właściciel Fortunaty; mamy ten sam dochód na głowę w gospodarstwie domowym.
Żadnemu z nas jednak nie przyszłoby do głowy, że należymy razem do czegokolwiek, poza właśnie tą tabelką w Excelu
Dlatego wolę definicję post-marksistowską, kładącą nacisk na nadbudowę kulturową, przy odwołaniu się do poszerzonej bazy ekonomicznej: klasa społ. to grupa ludzi, których łączą: 1) wspólne cechy obserwowalne empirycznie - dochód, ale przede wszystkim sposób jego pozyskania
2) wymiar normatywny, czyli wspólna kultura, kody, wartości i symbole; mniej lub bardziej zinstytucjonalizowane ale razem tworzące tę wspólną symboliczną przestrzeń, wchodząc do której spotykamy tylko "naszych" - czy będzie to robotniczy pub, czy kościół, czy też opera.
Wielkie historyczne klasy społeczne Zachodu w tym rozumieniu stanowiły oczywiście proletariat i mieszczaństwo; i taką też klasę tworzyła polska inteligencja po 1945 roku. Tyle że - w przeciwieństwie do klas zachodnich - została ona, jak wszystko w komunizmie, zbudowana sztucznie.
Wyróżnikiem empirycznym pierwszych inteligentów Polski Ludowej były zdolności komunikacyjne i kreatywność; komuniści potrzebowali takich ludzi: ktoś musiał tę Polskę zbudować i ktoś musiał uwiarygodnić ich władzę. I dlatego artystów, architektów i inżynierów gotowi byli hołubić
Hołubić oczywiście za cenę złamania kręgosłupa, z początku bez ceregieli. Dlatego etos powojennej inteligencji ufundowany został na maksymie "Trzeba żyć" i o tym właśnie jest film Wajdy, będący manifestem nowej klasy; ostatecznie jaki to ma sens, dać się zastrzelić na śmietniku?
Prawica lubi postrzegać ten rozdział polskiej historii wyłącznie przez pryzmat Hańby Domowej Trznadla, ale na szczęście polska inteligencja nie składała się z samych pisarzy. Ja np ciepło myślę o tych, którym zawdzięczamy Instytut Wzornictwa Przemysłowego
W ogóle w warstwie inteligencji technicznej postawa pozytywistyczna była raczej oczywistością: raz że to byli ludzie o praktycznym podejściu do życia, dwa że te domy po prostu trzeba było zbudować; kompromisy moralne miały tu inną skalę i wymiar
Złamany kręgosłup boli i rodzi traumy dlatego tożsamość inteligentów w PRL oparta była na permanentnym konflikcie wewnętrznym, któremu artyści poświęcali po 1956 większość swojej twórczości: jak żyć w paskudnym systemie, którego się nie lubi, gdy żyć trzeba, a inaczej się nie da?
Stalinizm wymagał upodlenia głównie od tych, którzy potrzebni byli bezpośrednio do "pierekowki dusz", czyli od władców słowa i obrazu; co do pozostałych wystarczało, jeśli okazywali posłuszeństwo. Ułatwiało to przyjęcie maksymy "Trzeba żyć" i zrodziło też drugi ważny rys kultury
...inteligenckiej, czyli specyficzne pojęcie przyzwoitości. Takiej raczej relacyjnej. Najlepiej oddaje ją cytat z Cohena w wersji Zembatego: "pod przymusem - zabiję Cię, lecz pomogę, gdy będę mógł". Trzeba być człowiekiem, ale nie zawsze się da bo, przede wszystkim, trzeba żyć.
Te postawy rozprzestrzeniły się na całą klasę inteligencką, która, po uzupełnieniu awansem społecznym, składała się w PRL w zasadzie ze wszystkich ludzi z wyższym wykształceniem, wykonujących tzw. pracę umysłową (poza partyjnymi oczywiście, tworzącymi odrębną klasę nomenklatury)
Była to więc klasa mocno zróżnicowana: od inżyniera Karwowskiego i nauczycielki z powiatowego miasteczka gdzieś w dolnych jej warstwach, do postaci takich jak Andrzej Wajda hen na szczytach. Wiele ich różniło, ale jednak mieli pewną wspólną tożsamość
Składało się na nią wyższe wykształcenie i wspólnota doświadczeń (np dojrzewanie w kulturze studenckiej, nader w PRL ekskluzywnej), a przede wszystkim - zależność od państwa będącego ich chlebodawcą i dwuznaczny stosunek do tego chlebodawcy, który nazwać można krytyczną symbiozą
Sprowadzała się ona do tego, że komunizmu nikt tak naprawdę nie lubił, ale z PRL każdy się identyfikował i uznawał, że nie ma dlań alternatywy. Dlatego byli kluczowi dla jego legitymizacji; a ponieważ byli kluczowi, po 1956 nauczyli się też, że warunki symbiozy można negocjować
Przestrzeń względnej niezależności dało się trochę poszerzyć, ostateczną granicę wyznaczał reżim - co wolno Wańkowiczowi, to nie Szpotańskiemu; ale ostatecznie większość umiała zachować zdrowy rozsądek. Dlatego, symboliczną przestrzenią, w której spotykali się polscy inteligenci
...był koncert Wojciecha Młynarskiego; artysty którego twórczość nie bez powodu cieszyła się taką popularnością na KODowiskach, będącym ostatnim wspólnym przeżyciem części PRL-owskiej inteligencji. Jego kariera skupia jak w soczewce tę dwuznaczność relacji z reżimem:
Najpierw w Hybrydach śmiał się z tego, z czego śmiać się było wolno; potem neutralne, poetyckie piosenki, wreszcie Opole i Światowe Życie: ironiczny, ale jednak hymn na cześć małej stabilizacji. Cieszmy się z Syreny na raty, bo nic lepszego nas już nie spotka
...zresztą z Gomułki też można się śmiać, byle w odpowiedni sposób: "Po co babcię denerwować" cenzura traktuje z wyrozumiałością; mniej więcej w tym samym czasie Szpotański idzie siedzieć na 3 lata za "Cichych i Gęgaczy". Ale w '76 Młynarski podpisuje jednak Memoriał 101.
W stanie wojennym wraca do kraju, ale popiera bojkot TVP i dostaje zakaz publikacji. Ale w 1987 dostaje nagrodę ministra kultury i sztuki i wraca na scenę, rok później - znów Opole. I to jest, w pigułce, życiorys polskiego inteligenta, tego prawdziwego, a nie wyobrażonego.
Nazywa się to "komunizm narodowo-akomodacyjny": reżim zbyt słaby, by oprzeć się na samej represji musiał negocjować i do siebie przekonywać. Przekonywał m. in. tworząc kulturę narodową, zarówno popularną jak i wysoką, która pozwalała się do niego przyzwyczaić i uznać za swojski
Kulturę na bardzo wysokim poziomie zresztą, III RP do dziś nie dorobiła się nawet namiastki. Serio wam się wydaje że taka Olga Tokarczuk jest lepsza od Iwaszkiewicza? "Drogówka" lepsza od "Dantona" albo "Ziemi Obiecanej"? O dizajnie to już nie wspominam ;) Albo o kabaretach.
Ci, którzy tę kulturę tworzyli, negocjowali z reżimem swobodę tworzenia, a robiąc to musieli wchodzić z nim w układy; wchodząc w układy, przyzwyczajali się i akomodowali. W gruncie rzeczy przestrzeń inteligenckich dylematów moralnych zawierała się między Róbmy swoje a Trzeba żyć.
Gomułka, prawdziwy budowniczy nowego narodu polskiego, doskonale to rozumiał. Ściągnięcie do kraju Cata-Mackiewicza i Wańkowicza było czytelnym sygnałem dla całej inteligencji krajowej: nie ma innej kultury polskiej, niż ta tworzona w PRL: tu Trzeba Żyć i tu można Robić Swoje
Ale tożsamość grupowa potrzebuje mitów, a mit oportunisty, któremu czasem udaje się trochę postawić nie do końca to zaspokajał. Dlatego w tożsamość inteligencji PRLu wplatała się tęsknota za wartościami "przedwojennymi": za etosem służby i wiernością przekonaniom
Ten stary etos, mimo stalinowskiego upodlenia jakoś się przechował, choć w skarlałej postaci. Trudno się dziwić, nikt nie chciał skończyć na śmietniku. Ale byli tacy, którzy jakoś tam, starali się być oportunistyczni mniej. Coś ocalić, coś zachować. Byli też ci, co wyszli po '56
Istniała ciągłość personalna: inteligencję PRL tworzyli też przedwojenni inteligenci, tyle że ze złamanym kręgosłupem. Jednak w miarę jak reżim słabł, po 1956 otworzyła się przestrzeń w której można było coś uzyskać. Oportunizm przestał być taki oczywisty. Rezygnacja z niego
i otwarte przeciwstawienie się w jakiejkolwiek formie reżimowi wymagało odwagi, na którą zdobywali się nieliczni. Ale to właśnie takie grupki stworzyły KOR i WZZ. I dzięki temu, część inteligencji poczuła że może "mówić w imieniu narodu" i że "naród" jakoś na to reaguje.
To zrodziło dysonans. Bo z jednej strony - trzeba żyć. Ale z drugiej - gdy są tacy, którzy pokazują że nie muszą i za to niemuszenie gotowi są płacić nieraz wysoką cenę, to jakoś głupio, tak po prostu, tylko żyć. Zwłaszcza że niektórzy nie płacą AŻ tak wiele.
Pod koniec l. 70 inteligencja utknęła w specyficznym klinczu. Państwo komunistyczne było bezalternatywne, ale niechęć do niego stawał się równie silna, co niechęć do własnego oportunizmu. Tylko odwaga ciągle była droga, niewielu znajdowało więc sposoby, żeby tę niechęć wyrazić.
I wtedy pojawiła się ona. Panna S. Ona i jej losy, to było zbiorowe doświadczenie polskiej inteligencji, z którego nie potrafiono już znaleźć wyjścia innego, niż to, które ostatecznie zaproponował w 1989 Adam Michnik. I które zaprowadziło Jandę tam gdzie ją widzicie
Co to było za doświadczenie, opowiem w drugiej części wątku. O ile lajeczki będą się zgadzać oczywiście, bo we mnie kodu inteligenckiego nie ma już zbyt wiele, ja jestem aspirującą klasą średnią i za frajer nie robię. Pozdro i z fartem, mordeczki

• • •

Missing some Tweet in this thread? You can try to force a refresh
 

Keep Current with Easy Rider

Easy Rider Profile picture

Stay in touch and get notified when new unrolls are available from this author!

Read all threads

This Thread may be Removed Anytime!

PDF

Twitter may remove this content at anytime! Save it as PDF for later use!

Try unrolling a thread yourself!

how to unroll video
  1. Follow @ThreadReaderApp to mention us!

  2. From a Twitter thread mention us with a keyword "unroll"
@threadreaderapp unroll

Practice here first or read more on our help page!

More from @EasyRid04682094

1 Jan
#LetsTalkDesign odc. 33,5 #bonusik: Przeżyjmy to jeszcze raz
Wszyscy jesteśmy dziś, nieprawdaż, krzynkę zmęczeni; w związku z tym będzie mało tekstu, a dużo obrazków. Zapraszam na subiektywny i dość przypadkowy przegląd fotografii dokumentujących miniony rok. Rok 2020 👇 Ezra Acayan, Getty Images: Wybuch wulkanu Taal, Filipiny 12
Rok ten zaczął się od erupcji wulkanu Taal (powyżej, Ezra Acayan), a potem były pożary w Australii. Już o nich nie pamiętacie ponieważ zaraz przykryło je wiadomo co; ale lasy płonęły dalej, nie tylko w Australii (Matthew Abbott, Robert Gauthier, Sam Mooy, Adam Ferguson)
Pożary są bardzo fotogeniczne, w związku zrobiono im bardzo dużo zdjęć; dorzucam jeszcze 4 (Tracey Nearmy, Adek Berry, Sean Davey, nieustalony)
Read 19 tweets
27 Dec 20
#LetsTalkDesign odc. 33: Ciało kobiety, ciało Chrystusa
Ikonoklaści w gruncie rzeczy mieli rację. Przedstawianie Boga prowadzi do neopogaństwa, gdyż łatwo może przerodzić się w przekonanie że Bóg rzeczywiście obecny jest obrazie. A przecież obraz - to przedmiot, a więc idol.
Bóg zakazał wszak oddawania czci idolom.
Dlatego pierwsi chrześcijanie mieli raczej wrogie podejście do wizerunków, preferując symbole. Jednak po wejściu nowej religii do mainstreamu, procesy syntezy z kulturą antyczną okazały się nie do powstrzymania
W VI wieku pojawiają się ikony z klasztoru Św. Katarzyny na Synaju, które śmiało określić można jako nową - całkowicie chrześcijańską! - sztukę. Czerpiącą z antyku, ale przekształcającą go w coś radykalnie nowego.
Read 31 tweets
18 Dec 20
#LetsTalkDesign odc. 32,5 Francuski łącznik
Niedocenianym wkładem generała Jaruzelskiego w polską historię jest to, że dzięki niemu ponownie polubili nas Francuzi. Jeden z nich postanowił nawet nas odwiedzić, czemu zawdzięczamy niezwykły portret. Portret Polski lat 80tych.
Kiedy Bruno Barbey pakował swoją rodzinę do campera, by wyruszyć do Polski w przededniu karnawału "Solidarności", Francją rządził ciągle Valéry d’Estaing, niezłomnie przywiązany do polityki détente. Ale miłość Francuzów do ZSRR stawała już pod znakiem zapytania.
Bruno czuł, że w Polsce dzieje się coś ważnego - dla Polski też, ale przede wszystkim dla świata. A zawód Bruna polegał na tym, aby być tam, gdzie dzieje się TO - i uchwycić TO w obrazach. To były czasy największej chwały fotografii prasowej, a on był w jej ścisłej czołówce
Read 16 tweets
8 Dec 20
Bardzo lubię sądy rodzinne ponieważ przypominają mi mój ulubiony film, czyli "Unforgiven" Clinta Eastwooda. Nie chodzi o to że sędziowie piją, piją akurat głównie kuratorzy; chodzi o to że nie ma dobrych wyjść. Nie mylcie sądów rodzinnych z innymi sądami; to odrębny świat 👇
Sądy rodzinne są, obok karnych, na pierwszej linii kontaktu z patologią. Taką prawdziwą, nie taką o jakiej czytacie u @Eric00001989.

Rozmawialiście kiedyś z matką która zajebała po pijanemu konkubenta na oczach dzieci a teraz chciałaby je dalej wychowywać? No właśnie.
Kontakt z patologią patologizuje; to dlatego prokuratorzy rozmawiają między sobą grypserą. I znieczula, znieczulica to choroba zawodowa sędziów, podobnie jak lekarzy. Jeżeli dziecko nie jest bite ani gwałcone i ma co jeść to już jest dobrze. A placówka daje to minimum.
Read 26 tweets
5 Dec 20
#LetsTalkDesign odc. 32: Pecunia non olet
Będzie to wątek osobisty, ponieważ poznałem kiedyś Haralda Müllera. Było to w salonie Porsche w Katowicach, gdzie Harald przejazdem wpadł kupić sobie kolejne Porsche, a ja wpadłem zapytać, czy ktoś nie ma poratować szlugiem (#TAKBYŁO)
Dzięki tej rozmowie mogłem w późniejszym życiu zrezygnować z coachingu i rozwoju osobistego, ponieważ Harald zdradził mi swój sekret: Żeby osiągnąć sukces trzeba po prostu wcześnie odkryć swoją pasję, zarażać nią innych i być konsekwentnym. Pasją Haralda Müllera było gówno.
Już w gimnazjum zatrudnił się jako pomocnik tzw. babci klozetowej na dworcu w Wiesbaden. Babcia okazała się dziadkiem, w dodatku samotnym, w związku z czym po jej śmierci młody Harald odziedziczył interes. Natura interesu dawała mu sporo czasu na myślenie.
Read 29 tweets
17 Nov 20
Nie lubię założenia o racjonalności aktorów; znacznie więcej wydarzeń politycznych bierze się z głupoty i z przypadku niż z jakichkolwiek planów; w tym jednak wypadku plan Zbigniewa Z. wydaje mi się na tyle prosty że nawet on mógł sobie takowy wymyślić, zapraszam na wąteczek👇
Na mini-wąteczek, bo plan jest nie tylko prosty, ale i krótki. Wszyscy wiemy, czego pragnie minister sprawiedliwości, pragnie on władzy nad PiS; po upokorzeniu przez Prezesa, który odrzucił jego propozycję "fuzji" z ZP musi usunąć delfina, czyli Morawieckiego i zająć jego miejsce
Jak się to robi, najlepiej opisał @Palikot_Janusz: "Jeżeli nie zrobi tego, nie pokaże,(...) to się nie nadaje na przywódcę. Powiem brutalnie, tylko wtedy możesz dać sobie radę, gdy krew i sperma ciekły ci po twarzy". Zizou funduje więc właśnie premierowi odświeżające kąpiele.
Read 9 tweets

Did Thread Reader help you today?

Support us! We are indie developers!


This site is made by just two indie developers on a laptop doing marketing, support and development! Read more about the story.

Become a Premium Member ($3/month or $30/year) and get exclusive features!

Become Premium

Too expensive? Make a small donation by buying us coffee ($5) or help with server cost ($10)

Donate via Paypal Become our Patreon

Thank you for your support!

Follow Us on Twitter!