Nie tylko wejście z tlenem się nie liczy; tak naprawdę to wchodzenie na ośmiotysięczniki w ogóle nie jest wspinaniem. No, może czasem. Ale wtedy to nie trzeba być na szczycie. Liczy się styl. Nie, liczą się przeżycia. It's complicated. Zapraszam na wąteczek 👇
Nie wiem czy potrzebnie, ale just in case wyjaśnię, jak to wspinanie w ogóle wygląda. We wspinaczce klasycznej, poruszamy się w pionie do góry, chwytając się tylko skały. Nie obciążamy liny - ona służy tylko do asekuracji. Jeśli odpadniemy, lina wyhamowuje lot dzięki przelotom
...oraz dzięki przytomności umysłu naszego partnera, który asekuruje nas, przesuwając linę do której końca jesteśmy przywiązani, przez specjalny przyrząd. Jak widzi że lecimy, to musi ją umiejętnie zablokować. Tu dobrze widać o co chodzi, od 1:35
Przeloty to "coś" co jest "jakoś" osadzone w skale. Linę wpinamy do nich za pomocą taśmy z karabinkiem; kiedy polecimy zawiśniemy na nim. Jeśli byliśmy 2 metry nad punktem, to lecimy 4 metry w dół, a jeśli 20 - to 40. Jeśli przelot jest źle osadzony, to go wyrwiemy i lecimy dalej
Jak sami widzicie, te przeloty są dość ważne. Mogą być osadzone na stałe i wtedy wspinamy się bezpiecznie, tak jest we wspinaczce skałkowej. Ale w górach musimy je osadzić sami - mogą to być haki, friendy, kości i różne inne ustrojstwa. Którymi trzeba umieć się właściwie posłużyć
Kiedy wspinający się w ten sposób ("idący na pierwszego") pokona w pionie odcinek równy +/- długości liny (="wyciąg"), zakłada stanowisko (punkty, do których może się wpiąć) i asekuruje z góry drugiego, który zbiera po drodze punkty, które wcześniej osadził pierwszy. I tak dalej.
Wspinanie przez postronnych jest postrzegane jako sport, przez samych wspinaczy natomiast niekoniecznie. Do tego ma od cholery różnych odmian, z których każda stworzyła swoje mniej lub bardziej precyzyjne "reguły"; niekoniecznie są one kompatybilne.
Aktywności, wrzucane do jednego worka pod nazwą "łojenie" mają jedną cechę wspólną: nie chodzi o wejście na szczyt, lecz o zrobienie drogi. Widać to szczególnie wyraźnie we wspinaczce skalnej, której ojczyzną są regiony takie jak Yosemite: to nie góra jest atrakcyjna, lecz ściana
Dlatego historia wspinania nie jest pisana nazwami szczytów, lecz nazwami ścian i dróg: Filar Walkera, północna Eigeru, północna Matterhornu; filar Bonattiego, zachodnia Petit Dru. Mogą one oczywiście prowadzić na szczyt: ideałem heroicznej ery alpinizmu jest direttissima, czyli
"droga w linii spadku kropli wody" - idealna, prosta linia, prowadząca środkiem ściany na wierzchołek. No, jak już mamy ten wierzchołek, to przyjemnie na nim stanąć, dlatego w Alpach to się dość płynnie łączy; jednak liczy się przede wszystkim droga, nie szczyt.
Odpowiednio trudna droga wymaga odpowiedniej ściany. Dlatego polski alpinizm zawdzięczamy szczęśliwemu przebiegowi granicy polsko-czechosłowackiej dzięki któremu po polskiej stronie Tatr znalazła się Kazalnica, jedyna nasza ściana o charakterze alpejskim. Od biedy alpejskim.
Na Kazalnicy można było w l. 50 i 60 robić to, co wyznaczało ówczesny szczyt możliwości: długie, ekstremalnie wymagające hakówki. Bo w tamtych czasach normą było, że na trudnej alpejskiej ścianie można łapać się haków. Właściwie nie łapać, tylko wisieć na nich w specjalnych
...ławeczkach. Wisząc, wbijało się kolejnego haka, wieszało drugą ławeczkę i przełaziło na nią, po to żeby wbić następnego haka... To nie było szybkie wspinanie. Ale inne nie było możliwe. Nie znano w tej epoce butów wspinaczkowych, ba nie było nawet uprzęży biodrowych.
Górną granicę trudności możliwych do pokonania klasycznie (czyli bez łapania się i obciążania haków, chwytając się tylko naturalnej skały) wyznaczała mityczna "szóstka": wspinaczkowa skala trudności obejmowała stopnie od I do VI, to co trudniejsze pokonywano techniką hakową.
Nikomu nie przychodziło do głowy, że może być inaczej. Aż przyszedł postęp techniczny, a wraz z nim przełom mentalny. Ten drugi okazał się nawet trudniejszy. Ale od l. 60 przebija się idea, że "prawdziwe" przejście to przejście klasyczne - i tak rodzi się alpejski free climbing.
I rodzi się pewien zespół założeń etyczno-ideologicznych, promowany zwłaszcza przez Reinholda Messnera: wspinanie polega na tym, żeby szukać zawsze jak największych trudności i żeby pokonać je SAMODZIELNIE. Istotą wspinania jest piękno wspinaczki; droga jest dziełem sztuki.
Dlatego, jeśli chcesz zdobyć szczyt, zdobądź go direttissimą. Jeżeli to możliwe - wspinaj się klasycznie. Wspinaj się solo, albo w małym dwuosobowym zespole. Wspinaj się zimą. Wspinaj się nową drogą. Szukaj wyzwań. Wbrew pozorom, nie jest to ideologia "tylko dla mistrzów"
Każdy kto spróbował wspinania, wie że urok tej dyscypliny polega na tym, że rywalizujesz z drogą i z samym sobą. W tym sporcie, zwłaszcza jeśli uprawia się go w górach, jest cholernie mało sportu. Chcesz być lepszym od siebie samego z poprzedniego sezonu, nie lepszym od kolegi.
Ta etyka wspinaczkowa jest uniwersalna, a to że wyzwania których szukał Kukuczka są inne od wyzwań, których szuka początkujący po kursie, nic tu nie zmienia. Subiektywne przeżycia każdego z nich są podobne, bo obaj muszą wspinając się rozwiązać ten sam problem: ocenić ryzyko
Usportowiona wspinaczka skalna ryzyko eliminuje, stosując stałą i pewną asekurację. Ale w górach i na wielkich skalnych ścianach musisz umieć asekurować się samemu; do tego dochodzi pogoda, której zmiana może Cię zabić. Wspinając się, musisz ocenić 3 czynniki: trudność drogi,
własne możliwości i warunki pogodowe. To wymaga samodzielności i doświadczenia i właśnie to jest źródłem szczególnego rodzaju satysfakcji: nie to że byłeś od kogoś lepszy, ale że załoiłeś, wróciłeś - i żyjesz. Mimo upływu 100 lat, aktualna pozostaje definicja Zaruskiego
Dlatego sukces wspinaczkowy rzadko bywa sukcesem sportowym w potocznym rozumieniu. Alpinista nie ma publiczności, poza partnerem. To co zrobił, rzadko jest zrozumiałe dla ludzi spoza środowiska, ostatecznie co to za różnica, czy ktoś złapał się haka, czy nie? Ważne że wlazł.
Himalaje to zmieniły. Warunki działania w górach najwyższych są tak trudne, że przez długi czas zdobycie szczytu pozostawało głównym celem. To przyciągało uwagę mediów, bo było zrozumiałe - wejdą albo nie wejdą. I to angażowało ambicje narodowe.
Wiecie kto to był Edmund Hillary, oczywiście. Ale nie wiecie, kim był Hermann Buhl. Buhl stanął na szczycie Nangi Parbat miesiąc po zdobyciu Everestu przez Hillary'ego, pokonując ostatnie 1300 metrów samotnie i bez tlenu (za to na metaamfetaminie, hehe). Ale to się nie liczyło.
To wtedy, w l. 50 zrodziły się mechanizmy rywalizacyjne, które obserwujemy do dzisiaj; wyścig o ośmiotysięczniki wprowadził do wspinania elementy typowo sportowe. Paradoksalnie, dążenie do osiągnięcia sportowego (= medialnego) sukcesu stało w sprzeczności z alpejską etyką
Jadąc na wyprawę narodową, nie wspinałeś się już dla siebie. Miałeś przywieźć trofeum dla sponsora, sponsorem tym było państwo. W pierwszym okresie zdobywania ośmiotysięczników nie było zresztą takich dylematów - wszystko było wszak dziewicze, więc każde wejście było "dobre"
Styl alpejski, czyli pokonanie trudnej drogi w małym zespole wspinającym się samodzielnie od bazy do wierzchołka, wydawał się niemożliwy.Wynikało to z ogromu tych ścian ale przede wszystkim z ograniczeń tlenowych: człowiek w rozrzedzonym powietrzu funkcjonuje inaczej.
Wszystko to, czego nie zauważasz w Alpach, w Himalajach staje się realną trudnością: zagotowanie wody, ubranie butów... Dlatego styl oblężniczy i stosowanie tlenu było oczywistością. Rodząca się etyka alpejskiego wspinania w pewnym sensie cofnęła się
do swoich XVIII-wiecznych początków: chodzi o to, żeby wejść na górę. Za wszelką cenę. Żeby skrócić czas przebywania w strefie śmierci, zakładano mozolnie kolejne obozy i poręczowano odcinki pomiędzy nimi, wnosząc tlen i zapasy które wykorzystywał zespół atakujący szczyt.
Nie było w tym nic z ideałów alpejskiego wspinania i niewiele było w tym ducha pierwotnej wolności, którą daje wspinanie. Była logistyka, pieniądze i ciężka harówka, polegająca na wnoszeniu ładunków do obozów. A jakże, przy pomocy Szerpów. Za których płacił sponsor.
Messner, był tym, który pokazał, że ideał poszukiwania trudności może być zrealizowany w Himalajach. Zdobył Koronę bez tlenu, ograniczając taktykę oblężniczą do minimum i w ten sposób połączył sukces wspinaczkowy - tak jak go rozumiał - z sukcesem sportowym w oczach publiczności
Nie zawsze jednak musi to być to samo. Wojtek Kurtyka nie jest gwiazdą mass-mediów, ale jest uważany za jednego z najwybitniejszych żyjących wspinaczy. Przejście Świetlistej Ściany Gasherbruma IV w stylu alpejskim to 2,5 km w pionie, wyczyn nie do powtórzenia
Kurtyka był jednym z tych nielicznych szaleńców o nadludzkich możliwościach, którzy w epoce w której styl oblężniczy był naturalnym sposobem działania w Himalajach, udowadniali, że w tych górach można wspinać się jak w Alpach. Środowisko z początku nie było zachwycone ;)
Ale Wojtka nie interesuje wyczyn jako taki, tylko to, co podczas przejścia przeżył. I potrafi o tym interesująco mówić i pisać. To zresztą dość znamienne, że istnieje coś takiego jak literatura górska i że traktuje ona głównie o przeżyciach. Obok Kurtyki, poczytajcie G. Childa
Wojtek nie wszedł na szczyt Dhaulagiri po zrobieniu nowej drogi na wschodniej ścianie i nie zdobył Gaszerbruma IV po przejściu Świetlistej Ściany. Ale Wojtek nigdy nie stracił partnera w górach, a w 1988, zamiast na ośmiotysięcznik pojechał na "niskie" Trango. Bo była piękna
I Wojtek potrafił rozmawiać ze mną, 17latkiem który nie bardzo kojarzył, co to jest ten Gasherbrum, jak z kimś równym sobie; i cieszyć się że zrobiłem Komin Pragera. Bo to piękna droga jest; i Rico lubił ją robić solo po pijaku, a jego duch wciąż tam jest
To próbowałem Wam przekazać wyżej to jest istota wspinania dla bardzo wielu ludzi. Również dla tych, którzy sukces wspinaczkowy połączyli z medialnym. A pewien paradoks Himalajów polega na tym, że to, co staje się sukcesem medialnym, nie zawsze jest sukcesem wspinaczkowym.
Przez długi czas obydwa style wspinania - ten poszukujący trudności i ten koncentrujący się na zdobyciu góry - pozostawały w Himalajach równouprawnione. Bo w te góry i tak jeździło mało ludzi, a poza tym - każdemu jego Everest; różnorodność stylów istniała we wspinaniu zawsze.
Ale stopniowo wszystkie najłatwiejsze wejścia zostały zrobione. Uwaga środowiska zaczęła koncentrować się na tych, którzy potrafili szukać trudności; wejścia w stylu alpejskim stawały się coraz częstsze, a tradycyjny styl oblężniczy zaczął być uważany za bez mała turystykę.
Po części stał się nią, dzięki zjawisku wypraw komercyjnych i rosnącej liczbie przewodników, w tym Szerpów. Pojawiła się po prostu nowa usługa. A wraz z nią, pojawiła się infrastruktura. W sezonie pod każdą "ważną" górą są bazy i są założone poręczówki. Można z nich skorzystać.
Może uwaga techniczna: poręczówka, to jest lina, którą ktoś, kto wspinał się w sposób opisany na początku wątku, umocował na stałe wzdłuż danego odcinka drogi. Następni nie wspinają się po skale czy lodzie, lecz wchodzą po linie za pomocą specjalnych przyrządów.
Nirmal Purja, lider 10 Szerpów którzy stanęli na K2, jest też pierwszym człowiekiem, który zdobył Koronę w ciągu 189 dni. Media były zachwycone. Zrobił to, latając helikopterem od bazy do bazy i korzystając z poręczówek założonych przez komercyjne wyprawy. Zawsze z tlenem.
Umożliwiła mu to agencja Seven Summit Treks, znana z agresywnej promocji, niskich stawek i braku jakichkolwiek wymagań fizycznych, stawianych klientom którzy zapragnęli zdobyć ośmiotysięcznik (w tym sezonie zginęło siedmioro ich klientów).
Nirmala obsługiwała ponoć na kredyt.
Wykazał się niewiarygodną wytrzymałością i sprawnością fizyczną. Ale dla wielu ludzi, to po prostu nie jest wspinanie. Oczywiście, sukces na K2 ma inny wymiar. Na tę górę nikt dotąd nie wszedł zimą, a Nirmal wszedł. Dlaczego brak tlenu ma być zarzutem?
Nie będę się rozwodził nad tlenem, to dyskusja stara jak himalazim. Tlen zmienia bardzo dużo, bo po prostu eliminuje największą trudność jaką oferują góry wysokie: człowiek powyżej 6.000 m nie jest w stanie żyć na stałe, a powyżej 7.500 jego czas życia liczy się w godzinach.
Ludzie, którzy szukają w górach trudności, wspinają się bez tlenu. Czasem przekłada się to na sukces sportowy - jeśli zdobywają górę, której nazwa przyciąga media; a czasem nie. I stąd bierze się rozżalenie Adama Bieleckiego. Chciał odnieść sukces i sportowy i wspinaczkowy
Tę szansę mu zabrano. Mierząc miarą wspinaczkową, on "swojego" K2 nie przegrał. Ale przegrał w mediach. I to dwukrotnie. Będzie mu trudniej pozyskać sponsorów, fundusze... A jeśli w końcu wejdzie, to wy wzruszycie ramionami, bo nie był pierwszy.
EOT.

• • •

Missing some Tweet in this thread? You can try to force a refresh
 

Keep Current with Easy Rider

Easy Rider Profile picture

Stay in touch and get notified when new unrolls are available from this author!

Read all threads

This Thread may be Removed Anytime!

PDF

Twitter may remove this content at anytime! Save it as PDF for later use!

Try unrolling a thread yourself!

how to unroll video
  1. Follow @ThreadReaderApp to mention us!

  2. From a Twitter thread mention us with a keyword "unroll"
@threadreaderapp unroll

Practice here first or read more on our help page!

More from @EasyRid04682094

9 Jan
W pierwszej części wątku starałem się odtworzyć ramy w jakich funkcjonowała inteligencja PRL jako klasa społeczna; dziś o jej losach podczas reglamentowanej rewolucji i o jej końcu. "Toast za inteligencję", cz. II
Chciałbym tu zwabić @SonikBoguslaw i @romangraczyk, może się uda.
Mamy więc lata 70te. Wśród inteligentów dominuje oportunizm, ale jest to oportunizm coraz bardziej nielubiany. Istnieją grupki nie tylko oporu politycznego (bardzo nieliczne, bo to było nader ryzykowne zajęcie), ale przede wszystkim - w dorosłość wchodzi pokolenie powojenne
Czuje ono przymus Trzeba Żyć dużo słabiej niż ich rodzice. Co owocuje powstaniem kontrkultury: poetyckiej (Wojaczek, Stachura, Bierezin), teatralnej (Teatr Ósmego Dnia), muzycznej (1976 pojawia się John Porter, 1979 Janerka zakłada Klaus Mitffoch); rozwija się ruch hippisowski
Read 54 tweets
5 Jan
Krystyna Jandy w roli Chytrej Baby z Radomia jest ostatnim, mocno spóźnionym akordem w historii peerelowskiej inteligencji. Której dwuznaczny etos dogorywa właśnie na śmietniku twitterowej pogardy. "Toast za inteligencję", zapraszam na wąteczek 👇
"Inteligencję" każdy definiuje inaczej; była zjawiskiem złożonym i niejednorodnym. Inteligentami byli i Jan Olszewski i Jerzy Urban. Inteligencja budowała stalinizm; inteligencja stworzyła "Solidarność". Ale inteligentem był też inżynier Karwowski. Czym więc była, do cholery?
Była specyficzną klasą społeczną; z inteligencją przedwojenną miała trochę wspólnego, ale niewiele; skupmy się więc na inteligencji PRLowskiej. Pojęcie klasy społecznej też zresztą wymaga wyjaśnienia; Weber narzucił nam pojęcie klasy jako kategorii czysto ekonomicznej...
Read 36 tweets
1 Jan
#LetsTalkDesign odc. 33,5 #bonusik: Przeżyjmy to jeszcze raz
Wszyscy jesteśmy dziś, nieprawdaż, krzynkę zmęczeni; w związku z tym będzie mało tekstu, a dużo obrazków. Zapraszam na subiektywny i dość przypadkowy przegląd fotografii dokumentujących miniony rok. Rok 2020 👇 Ezra Acayan, Getty Images: Wybuch wulkanu Taal, Filipiny 12
Rok ten zaczął się od erupcji wulkanu Taal (powyżej, Ezra Acayan), a potem były pożary w Australii. Już o nich nie pamiętacie ponieważ zaraz przykryło je wiadomo co; ale lasy płonęły dalej, nie tylko w Australii (Matthew Abbott, Robert Gauthier, Sam Mooy, Adam Ferguson)
Pożary są bardzo fotogeniczne, w związku zrobiono im bardzo dużo zdjęć; dorzucam jeszcze 4 (Tracey Nearmy, Adek Berry, Sean Davey, nieustalony)
Read 19 tweets
27 Dec 20
#LetsTalkDesign odc. 33: Ciało kobiety, ciało Chrystusa
Ikonoklaści w gruncie rzeczy mieli rację. Przedstawianie Boga prowadzi do neopogaństwa, gdyż łatwo może przerodzić się w przekonanie że Bóg rzeczywiście obecny jest obrazie. A przecież obraz - to przedmiot, a więc idol.
Bóg zakazał wszak oddawania czci idolom.
Dlatego pierwsi chrześcijanie mieli raczej wrogie podejście do wizerunków, preferując symbole. Jednak po wejściu nowej religii do mainstreamu, procesy syntezy z kulturą antyczną okazały się nie do powstrzymania
W VI wieku pojawiają się ikony z klasztoru Św. Katarzyny na Synaju, które śmiało określić można jako nową - całkowicie chrześcijańską! - sztukę. Czerpiącą z antyku, ale przekształcającą go w coś radykalnie nowego.
Read 31 tweets
18 Dec 20
#LetsTalkDesign odc. 32,5 Francuski łącznik
Niedocenianym wkładem generała Jaruzelskiego w polską historię jest to, że dzięki niemu ponownie polubili nas Francuzi. Jeden z nich postanowił nawet nas odwiedzić, czemu zawdzięczamy niezwykły portret. Portret Polski lat 80tych.
Kiedy Bruno Barbey pakował swoją rodzinę do campera, by wyruszyć do Polski w przededniu karnawału "Solidarności", Francją rządził ciągle Valéry d’Estaing, niezłomnie przywiązany do polityki détente. Ale miłość Francuzów do ZSRR stawała już pod znakiem zapytania.
Bruno czuł, że w Polsce dzieje się coś ważnego - dla Polski też, ale przede wszystkim dla świata. A zawód Bruna polegał na tym, aby być tam, gdzie dzieje się TO - i uchwycić TO w obrazach. To były czasy największej chwały fotografii prasowej, a on był w jej ścisłej czołówce
Read 16 tweets
8 Dec 20
Bardzo lubię sądy rodzinne ponieważ przypominają mi mój ulubiony film, czyli "Unforgiven" Clinta Eastwooda. Nie chodzi o to że sędziowie piją, piją akurat głównie kuratorzy; chodzi o to że nie ma dobrych wyjść. Nie mylcie sądów rodzinnych z innymi sądami; to odrębny świat 👇
Sądy rodzinne są, obok karnych, na pierwszej linii kontaktu z patologią. Taką prawdziwą, nie taką o jakiej czytacie u @Eric00001989.

Rozmawialiście kiedyś z matką która zajebała po pijanemu konkubenta na oczach dzieci a teraz chciałaby je dalej wychowywać? No właśnie.
Kontakt z patologią patologizuje; to dlatego prokuratorzy rozmawiają między sobą grypserą. I znieczula, znieczulica to choroba zawodowa sędziów, podobnie jak lekarzy. Jeżeli dziecko nie jest bite ani gwałcone i ma co jeść to już jest dobrze. A placówka daje to minimum.
Read 26 tweets

Did Thread Reader help you today?

Support us! We are indie developers!


This site is made by just two indie developers on a laptop doing marketing, support and development! Read more about the story.

Become a Premium Member ($3/month or $30/year) and get exclusive features!

Become Premium

Too expensive? Make a small donation by buying us coffee ($5) or help with server cost ($10)

Donate via Paypal Become our Patreon

Thank you for your support!

Follow Us on Twitter!