Słowo się rzekło, dziś na dobranoc historia o tym, jak zostałem prawnikiem. Było to dawno temu, chociaż pociąg z Wrocławia do Warszawy już jeździł.
Był październik, tatrzańskie babie lato po pierwszym śniegu, który właśnie zdążył się roztopić; ten ostatni ciepły dzień w górach 👇
Siedzieliśmy pod otworem Wielkiej Śnieżnej i gotowaliśmy kolejne zupki, bo nikomu nie chciało się wchodzić do zimnej, mokrej dziury. Miało to być takie przejście edukacyjno-rekreacyjne, do 1szego biwaku i z powrotem: 2 najfajniejszych dziadków z Klubu zabrało 3 młodych po kursie
Jaskinia Śnieżna to, oprócz innych atrakcji, przede wszystkim Wielka Studnia - 65 metrów, z czego większość w swobodnym zjeździe bez kontaktu ze ścianą; patrzysz jak światło z miksta na kasku wypełnia krasowy dzwon nad twoją głową, a w dole ciemność. Ale i tak nam się nie chciało
Zjazd Wielką Studnią był jedną z fajniejszych rzeczy które zrobiłem w życiu, aczkolwiek poza tym speleologii nie polecam - zimno, mokro i ciemno, ogólnie syf; nie wspominając już o konieczności znoszenia towarzystwa grotołazów.
Młodzi, w tym ja zaczynali akurat klasę maturalną, więc siłą rzeczy rozmowa zeszła na plany życiowe. Gdzie się może wybierać na studia grotołaz? No wiadomo, geologia, mechanika i budowa maszyn, coś konkretnego
- A ty, Młody Juwel, co będziesz studiować? - padło pytanie.
W sumie, to nie miałem pojęcia. Jakoś tak nigdy o tym wcześniej nie myślałem. Zaciągnąłem się papierosem, popatrzyłem na skąpaną w słońcu Dolinę Małej Łąki, na Zakopane w mgiełce.
- Ja? Prawo - powiedziałem stanowczo.
- Uuuu - pokiwali głowami - No, ty to zawsze dziwny byłeś.
I tak właśnie, drodzy Państwo, zostałem prawnikiem.
End of thread 🤷♀️
• • •
Missing some Tweet in this thread? You can try to
force a refresh
Nie tylko wejście z tlenem się nie liczy; tak naprawdę to wchodzenie na ośmiotysięczniki w ogóle nie jest wspinaniem. No, może czasem. Ale wtedy to nie trzeba być na szczycie. Liczy się styl. Nie, liczą się przeżycia. It's complicated. Zapraszam na wąteczek 👇
Nie wiem czy potrzebnie, ale just in case wyjaśnię, jak to wspinanie w ogóle wygląda. We wspinaczce klasycznej, poruszamy się w pionie do góry, chwytając się tylko skały. Nie obciążamy liny - ona służy tylko do asekuracji. Jeśli odpadniemy, lina wyhamowuje lot dzięki przelotom
...oraz dzięki przytomności umysłu naszego partnera, który asekuruje nas, przesuwając linę do której końca jesteśmy przywiązani, przez specjalny przyrząd. Jak widzi że lecimy, to musi ją umiejętnie zablokować. Tu dobrze widać o co chodzi, od 1:35
W pierwszej części wątku starałem się odtworzyć ramy w jakich funkcjonowała inteligencja PRL jako klasa społeczna; dziś o jej losach podczas reglamentowanej rewolucji i o jej końcu. "Toast za inteligencję", cz. II
Chciałbym tu zwabić @SonikBoguslaw i @romangraczyk, może się uda.
Mamy więc lata 70te. Wśród inteligentów dominuje oportunizm, ale jest to oportunizm coraz bardziej nielubiany. Istnieją grupki nie tylko oporu politycznego (bardzo nieliczne, bo to było nader ryzykowne zajęcie), ale przede wszystkim - w dorosłość wchodzi pokolenie powojenne
Czuje ono przymus Trzeba Żyć dużo słabiej niż ich rodzice. Co owocuje powstaniem kontrkultury: poetyckiej (Wojaczek, Stachura, Bierezin), teatralnej (Teatr Ósmego Dnia), muzycznej (1976 pojawia się John Porter, 1979 Janerka zakłada Klaus Mitffoch); rozwija się ruch hippisowski
Krystyna Jandy w roli Chytrej Baby z Radomia jest ostatnim, mocno spóźnionym akordem w historii peerelowskiej inteligencji. Której dwuznaczny etos dogorywa właśnie na śmietniku twitterowej pogardy. "Toast za inteligencję", zapraszam na wąteczek 👇
"Inteligencję" każdy definiuje inaczej; była zjawiskiem złożonym i niejednorodnym. Inteligentami byli i Jan Olszewski i Jerzy Urban. Inteligencja budowała stalinizm; inteligencja stworzyła "Solidarność". Ale inteligentem był też inżynier Karwowski. Czym więc była, do cholery?
Była specyficzną klasą społeczną; z inteligencją przedwojenną miała trochę wspólnego, ale niewiele; skupmy się więc na inteligencji PRLowskiej. Pojęcie klasy społecznej też zresztą wymaga wyjaśnienia; Weber narzucił nam pojęcie klasy jako kategorii czysto ekonomicznej...
#LetsTalkDesign odc. 33,5 #bonusik: Przeżyjmy to jeszcze raz
Wszyscy jesteśmy dziś, nieprawdaż, krzynkę zmęczeni; w związku z tym będzie mało tekstu, a dużo obrazków. Zapraszam na subiektywny i dość przypadkowy przegląd fotografii dokumentujących miniony rok. Rok 2020 👇
Rok ten zaczął się od erupcji wulkanu Taal (powyżej, Ezra Acayan), a potem były pożary w Australii. Już o nich nie pamiętacie ponieważ zaraz przykryło je wiadomo co; ale lasy płonęły dalej, nie tylko w Australii (Matthew Abbott, Robert Gauthier, Sam Mooy, Adam Ferguson)
Pożary są bardzo fotogeniczne, w związku zrobiono im bardzo dużo zdjęć; dorzucam jeszcze 4 (Tracey Nearmy, Adek Berry, Sean Davey, nieustalony)
#LetsTalkDesign odc. 33: Ciało kobiety, ciało Chrystusa
Ikonoklaści w gruncie rzeczy mieli rację. Przedstawianie Boga prowadzi do neopogaństwa, gdyż łatwo może przerodzić się w przekonanie że Bóg rzeczywiście obecny jest obrazie. A przecież obraz - to przedmiot, a więc idol.
Bóg zakazał wszak oddawania czci idolom.
Dlatego pierwsi chrześcijanie mieli raczej wrogie podejście do wizerunków, preferując symbole. Jednak po wejściu nowej religii do mainstreamu, procesy syntezy z kulturą antyczną okazały się nie do powstrzymania
W VI wieku pojawiają się ikony z klasztoru Św. Katarzyny na Synaju, które śmiało określić można jako nową - całkowicie chrześcijańską! - sztukę. Czerpiącą z antyku, ale przekształcającą go w coś radykalnie nowego.
#LetsTalkDesign odc. 32,5 Francuski łącznik
Niedocenianym wkładem generała Jaruzelskiego w polską historię jest to, że dzięki niemu ponownie polubili nas Francuzi. Jeden z nich postanowił nawet nas odwiedzić, czemu zawdzięczamy niezwykły portret. Portret Polski lat 80tych.
Kiedy Bruno Barbey pakował swoją rodzinę do campera, by wyruszyć do Polski w przededniu karnawału "Solidarności", Francją rządził ciągle Valéry d’Estaing, niezłomnie przywiązany do polityki détente. Ale miłość Francuzów do ZSRR stawała już pod znakiem zapytania.
Bruno czuł, że w Polsce dzieje się coś ważnego - dla Polski też, ale przede wszystkim dla świata. A zawód Bruna polegał na tym, aby być tam, gdzie dzieje się TO - i uchwycić TO w obrazach. To były czasy największej chwały fotografii prasowej, a on był w jej ścisłej czołówce