Czy będzie, jaka będzie, czy powinniśmy się cieszyć z jej nadejścia, jak - i czy w ogóle - możemy się na nią przygotować?
Zapraszam do lektury nitki 👇
Zacznijmy od kontekstu: Tayyip Erdoğan i jego Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) słabną. Sondaże coraz częściej pokazują, że w uczciwych wyborach ani obecny prezydent, ani jego partia nie mieliby większych szans na utrzymanie się u władzy (uwaga: utrzymanie się u władzy, bo
w zdecydowanej większości sondaży AKP nadal zajmuje pierwsze miejsce, miałaby więc najwięcej mandatów). To efekt wielu czynników, ale w skrócie: olbrzymie problemy gospodarcze, postrzeganie przez społeczeństwo systemu prezydenckiego jako nieefektywnego, niezdolność ugrupowania
rządzącego do przedstawienia narracji, którą kupiłaby większość społeczeństwa, mądrej strategii opozycji, która zaczęła uniknać pułapek zastawionych przez Erdoğana, a do tego sprawnie punktuje niedociągnięcia rządzących.
To spowodowało, że w komentariacie pojawił się optymizm.
W ostatnich tygodniach (może nawet miesiącach) sporo było tekstów o tym, że wkrótce czeka nas nowa Turcja, taka bez Erdoğana i, no cóż, po prostu fajniejsza, bo następne wybory z całą pewnością wygra opozycja.
Czy ten optymizm był słuszny? Mam co do tego duże wątpliwości 👇
1. Rzecz podstawowa: nie wydaje mi się, aby Tayyip Erdoğan tak łatwo oddał władzę. Polityk dobrze wie, że wygrana opozycji najprawdopodobniej nie oznaczałaby dla niego spokojnej emerytury, a koniec jego wielkiej legendy politycznej i Trybunał Stanu za wielokrotne łamanie
konstytucji. Nie jestem zatem przekonany co do tego, jak bardzo uczciwe będą wybory w 2023 r. Bardzo blisko mi tutaj do zadania Selima Koru wyrażonego w tym tekście: warontherocks.com/2021/10/there-…
W skrócie: wybory będą na tyle uczciwe, aby Erdoğan mógł czerpać z nich legitymację (czyt
aby jego wyborcy wierzyli, że były uczciwe), ale nie na tyle, aby opozycja mogła stanowić realne zagrożenie.
Wolałbym się mylić, bo taki obrót spraw oznaczałby wiele nieprzyjemnych rzeczy, np. tłumienie ewentualnych protestów powyborczych. Co ciekawe, wielu Turków o
poglądach opozycyjnych, z którymi miałem okazję rozmawiać, boi się takiego scenariusza, niektórzy wręcz aktywności grup paramilitarnych. Czy są ku temu podstawy? To temat rzeka, ale zdarzały się wypowiedzi przedstawicieli obozu władzy, które mogą być odczytywane w tym kontekście.
Najnowsza to groźby Devleta Bahçeliego, a więc szefa koalicyjnej i nacjonalistycznej MHP, że opozycyjny burmistrz Ankary może czuć oddech "szarych wilków" na swoim karku.
2. No dobrze, załóżmy jednak, że opozycja wygrywa wybory. Jaką Turcję odziedziczy po 2 dekadach rządów AKP?
Będzie to Turcja rozbita. Nie mówię tylko o gospodarce. Mamy bowiem do czynienia z państwem, w którym niemal wszystko zostało przeorane polityką. Instytucje, media, władza sądownicza nie są niezależne, a do tego społeczeństwo jest głęboko podzielone - już w raporcie z 2017 r.
przytaczałem przykład rodzin, które nie chcą wydawać swoich dzieci za mąż/żenić ich ze zwolennikami innych partii politycznych (dla mnie najdosadniejszy przykład "atrofii" społecznej, do jakiej prowadzi skrajna politycyzacja wszystkiego, bo przecież dotykający podstaw życia).
Trzeba będzie zatem uporządkować wszystko na nowo, sprawić, że społeczeństwo tureckie stanie się jednością. Czy da się to zrobić, gdy nadal spora jego część będzie uważała Erdoğana za zbawcę narodu? Czy będzie potrafiła to zrobić opozycja, która co prawda, ma w tej chwili wspólny
punkt programowy - jest nim zniesienie systemu prezydenckiego i powrót do parlamentarno-gabinetowego - jednak ma jeszcze więcej rozbieżności? Jak na tych próbach będzie odbijało się zniecierpliwienie Turków sytuacją gospodarczą?
To wszystko pytania, na które w tej chwili nie ma
odpowiedzi, a które jednocześnie obrazują skalę problemu. Mówiąc wprost, mamy do czynienia z wyjątkowa w skali świata sytuacją i nie jestem pewien, czy jakiekolwiek analogie byłyby pomocne w przewidywaniu dalszego przebiegu sytuacji.
3. No dobrze, a co z polityką zagraniczną?
W ostatnich latach utarło się przekonanie, że nie będzie ona różniła się jakościowo od tego, co prezentuje AKP. I zgadzam się z tym, i się nie zgadzam. Zgadzam się, ponieważ część trendów w tureckiej polityce zagranicznej - np. aspiracje mocarstwowe, przekonanie o wyjątkowym
potencjale państwa, chęć prowadzenia aktywniejszej polityki zagranicznej, dodatkowo podsycana wzrostem siły militarnej - wpisuje się w długofalową ewolucję myślenia tureckich decydentów o polityce zagranicznej (więcej na ten temat już wkrótce w mojej 📖). Nie zgadzam się, bo
cześć tych opinii jest budowana na wątpliwej przesłance - deklarowaniu przez opozycję poparcia, np. dla operacji w Syrii czy w Iraku. Dlaczego, moim zdaniem, jest to przesłanka wątpliwa? Bo sądzę, że opozycja miała takie stanowisko przede wszystkim dlatego, że AKP kompletnie
zawłaszczyła i ustawiła dyskurs na temat polityki zagranicznej. Jakikolwiek opór był zatem bez sensu, bo i tak byłby przedstawiany w kategoriach zdrady, sprzyjania terrorystom itp. Gdy ta dominacja AKP nie będzie tak silna - o, dopiero wtedy dowiemy się, co tak naprawdę ma do
zaoferowania opozycja, jeśli chodzi o pz. Co, moim zdaniem, wskazuje na to, że mam rację? Otóż wyobraźcie sobie państwo, że ostatnio CHP, główna partia opozycyjna, nie poparła przedłużenia mandatu dla wojska do dokonywania transgranicznych operacji w Syrii i Iraku.
Moja hipoteza
jest więc następująca: gdyby wybory wygrała opozycja, mielibyśmy do czynienia wciąż z Turcją ambitną, ale Turcją zdecydowanie bardziej skorą do oglądania się na sojuszników i uwzględniania ich percepcji. Zresztą przynajmniej w pierwszym okresie rządów pz nie stanowiłaby zapewne
priorytetu, bo najpierw trzeba byłoby ogarnąć bałagan wewnętrzny.
Czas kończyć, bo Twitter krzyczy, że wątek za długi. W podsumowaniu podkreślę zatem, że wstrzymałbym się z optymizmem - i co do odejścia Erdoğana, i co do przyszłości Turcji bez niego. Skala problemów jest
tak olbrzymia, że w efekcie możemy mieć do czynienia z państwem jeszcze mniej stabilnym, a tego wolelibyśmy uniknąć. Turcy potrafią sobie radzić w sytuacjach ekstremalnych jak mało kto - trzeba trzymać kciuki za to, że i z tym bałaganem sobie poradzą.
Co zalecam? Obserwację, bo
trudno znaleźć przypadek, który pozwoliłby nam przewidzieć trajektorię Turcji, ale w z związku z tym, że nasilająca się polaryzacja polityczna i daleko idącą polityzacja życia społecznego jest problemem wielu państw, również zachodnich demokracji, w przyszłości to Turcja może
stanowić case study, do którego będziemy się odwoływać/na który będziemy spoglądać przy próbach oceny przyszłości innych państw.
Na dziś koniec, dziękuję za lekturę.
• • •
Missing some Tweet in this thread? You can try to
force a refresh
Bank centralny pompuje pieniądze w obronę liry, a chwilę później Tayyip Erdoğan ponownie zabiera głos i lira już zdecydowanie traci na wartości (gdy to piszę, dolar kosztuje 13,26 TL).
Co się dzieje i czy leci z nami pilot? Obóz rządzący przekonuje, ze tak 👇
Trochę to trwało, ale władzom udało się wypracować "oficjalną narrację", która teraz jest powtarzana - zapewne przypadkiem, hehe - przez środowiska (media, analityków itd.) prorządowe. W całym tym ambarasie wokół tureckiej liry chodzi, rzecz jasna, o to, że ci, którzy zwracają
uwagę na jej niestabilność i mówią o konieczności podniesienia stóp procentowych, to krótkowzroczni przedstawiciele starego porządku, można by rzec - poddani dyktatowi mitycznych rynków (albo imperium, jak kto woli).
Tymczasem tureckie władze, na czele z Tayyipem Erdoğanem,
An informative/explanatory thread on the situation on the border between #Poland and #Belarus and how #Turkey got entangled in the situation. I feel the need to write this cause I can see that many of my Turkish and Western friends find the situation
difficult to understand, even bizzare, and it's normal that it is on us, the Poles, to explain.
Ok, let me start with the basics. We have a really specific migrant crisis on our border with Belarus. Why is it so unique? Because it is a mixture of two trends. Firstly, we have a
"natural" migration where people want to migrate from the ME & Africa due to various push factors (conflicts, famine, climate etc.). Secondly, we have Belarusian dictator, Lukashenka, who decided to make use of this trend and of people willing to migrate to realise his
Turkey had no reasons to involve itself in this, and yet it did. The number of flights from Istanbul to Minsk grew significantly during the crisis from 7 to 28 per week and Istanbul became one of the most important hubs for migrants recruited by the Belarusian regime.
Warsaw was not that quick in accusing Turkey, if you take under consideration the facts that the problem arised in July and that it was raised during meetings between Poland and Turkey's ministers of foreign affairs in October.
Just to clarify: I am not saying that Turkey did this consciously, the situation might have been a product of many reasons (legal doubts, bad signaling, different perception of Turkey, a country which proudly hosts 4 mln refugees). Thus I do not support accusations towards Turkey
It will be really hard to build a strong relationship between #Poland and #Turkey, if the latter chooses to stay indifferent to the events on Polish-Belarusian border.
While there may be a genuine will to enhance partnership on the side of decision-makers, the rationale for
this may be harder and harder to explain to the public. Looking at Twitter (yup, I know this is not the best survey company), I can see two patterns of reaction (and here I am not speaking of anonymous accounts which are likely trolls): first is a growing outrage that our treaty
ally seems to be doing nothing to stop the migrants flow by limiting the number of flights from Istanbul to Minsk, second is along the lines of "ha, I told you that this is not a reliable partner".
Moreover, more and more Polish politicians seem to be suggesting that third
Tayyip Erdoğan przyjechał do USA, aby wystąpić przed ZO ONZ (i rozdać swoją nową książkę "Bardziej sprawiedliwy świat jest możliwy"). To dobry moment, żeby przyjrzeć się stosunkom #Turcja i #USA. Co w nich nowego? Czy Stany Zjednoczone nadal traktują Turcję jako "tak zwanego
partnera strategicznego", jak jeszcze niedawno mówił o Turcji sekretarz Blinken? Co zmiany w stosunkach turecko-amerykańskich mówią nam o nowej administracji USA? Co wynika z tego dla #NATO i #Polska?
Długi wstęp, czyli będzie długa nitka 👇
W czerwcu doszło do spotkania na szczycie - prezydent Biden rozmawiał z Erdoğanem. Mało było retoryki z czasów kampanii, gdy Biden nazywał Erdoğana autokratą, sekretarz Blinken też jakoś zamilkł ze swoją krytyką Turcji. Wszystko dlatego, że USA miały do Turcji nie byle jaki
Kilka obserwacji dotyczących obecności Tayyipa Erdoğana na szczycie NATO i szerzej - polityki zagranicznej Turcji 👇
1. Szczyt w Brukseli był ukoronowaniem "ofensywy uroku" Tayyipa Erdoğana, która trwa mniej więcej od wygranej Joe Bidena w wyborach prezydenckich. Erdoğan robił wszystko, aby być na jak największej liczbie zdjęć i spotkać się ze wszystkimi zawodnikami wagi ciężkiej (USA, UK,
Niemcy, Francja), aby pokazać, że sam wciąż należy do najwyższej kategorii wagowej. To ważne obrazy w kontekście izolacji dyplomatycznej, w jaką Turcja wpędziła się swą katastrofalną polityką zagraniczną w ostatnich latach.